Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

czwartek, 18 maja 2017

GDYBY PAN COGITO ODWAŻYŁ SIĘ STRZELAĆ...

Jakaż może być dyskusja, gdy wszystko postawione jest właśnie do góry nogami. Słowa mają tu znaczenie odwrotne albo nie mają żadnego. Odbierz ludziom pierwotny sens słów, a otrzymasz właśnie ten stopień paraliżu psychicznego, którego dziś jesteśmy świadkami. To jest w swej prostocie tak genialne, jak to zrobił Pan Bóg, gdy chciał sparaliżować akcję zbuntowanych ludzi, budujących wieżę Babel: pomieszał im języki.
- Więc jakiż jest, twoim zdaniem, sposób przełamania tego zbiorowego paraliżu, wywołanego hipnozą kłamstwa?
- W każdym razie nie można go szukać na drodze polemiki. Sam fakt bowiem polemiki wciąga w orbitę i przenosi nas w płaszczyznę bolszewickiego absurdu.
- Więc jaki? Powiedz.
- Należy go szukać na drodze równie prostych odruchów psychicznych: strzelać!
- Jak to, strzelać? Do kogo?
- Zwyczajnie. Po prostu. Do bolszewików.

Dialog z „Drogi donikąd” Józefa Mackiewicza, brzmi dziś złowrogo i nieprzystępnie. Dla wielu jest równie niepojęty, jak hieroglify z wyspy File i równie przerażający, niczym wezwanie do zabijania Żydów. Nie tylko dlatego, że w mniemaniu większości nie ma dziś komunizmu ani żadnych bolszewików, ale z powodu lęku, jaki wywołują słowa nazbyt jaskrawe.
Jak przyjąć równie „prosty odruch” i słowa bez światłocienia, jeśli - nam strzelać nie kazano?
Nie kazano nazywać rzeczy po imieniu ani nadstawiać pięści zamiast policzka.
Nie pozwolono dostrzegać Obcych, zabroniono pamiętać i wiedzieć.
Ludzi, którzy na nienawiści oparli swój reżim i chcieli nas „jednać” z wrogami polskości – mamy nazywać Polakami.
Hierarchom – za ich zaprzaństwo i hańbę „pojednania” z kremlowskim bandytą – winniśmy szacunek.
Kazano nam cieszyć się kłamstwem o „zasypywaniu podziałów” i „odbudować wspólnotę” z łotrami, którzy żałobę nazywali nekrofilią i szydzili z ludzi modlących się przed krzyżem.
W miejsce tego, co prawem ludzi wolnych, nakarmiono nas mitologią demokracji i łgarstwem o „podziałach wśród Polaków”.
Wszystko zaś po to, byśmy w zderzeniu z agresją Onych – byli bezbronni. Bezbronni tym bardziej, im łatwiej uwierzymy w łgarstwo, jakoby reakcje rzekomej „opozycji” wynikały z „różnic politycznych i światopoglądowych”, były „prawem demokracji” i symptomem „pluralizmu”.
Pytania, które  Mackiewicz zadał w roku 1947 –„jak można na dłuższą metę wychowywać naród politycznie, bez przeprowadzenia „kanciastej” granicy pomiędzy pojęciami tak prymitywnymi jak: „sojusznik” i „najeźdźca”, „wierny” i „zdrajca”, „swój” a obcy, czy wrogi „agent”- nikt nie odważy się powtórzyć.
 „Kanciaste granice” dawno zostały zamazane, by żaden z Polaków nie odważył się zdefiniować zdrajcy, wroga i obcego.
Co po tym, że dziesiątki polityków i medialnych demiurgów dywaguje dziś o „chorych z nienawiści” i w ludziach rzekomej „opozycji” widzi „targowicę” i „spadkobierców komuny”?  Co po oracjach o walce ze „złogami komunizmu” i deklaracjach potępienia „antypolskiej narracji”?
Jaki pożytek z tradycji Żołnierzy Niezłomnych, jeśli ci, którzy nią gęby wycierają, bełkoczą o „konsensusie” z sukcesorami komuny i „porozumieniu” z antypolską hołotą?
Co po wspomnieniach o II Rzeczpospolitej, jeśli rządzą nami wyznawcy niewolniczego „georealizmu” i piewcy „przyjacielskich relacji” z Niemcami i Rosją?
Lęk, jaki towarzyszy mitologom demokracji nie pozwala przekroczyć granicy magdalenkowego szalbierstwa ani zmierzyć się z prawdziwą dychotomią My-Oni.
Nikt z tych, którzy sławią wolność okrągłostołowej pseudo państwowości, nie odważy się rozstrzygnąć:
- Jest III RP bękartem PRL-u, sukcesją sowieckiej okupacji i obrazą wolnej Rzeczpospolitej, czy przez trzy dekady tego państwa doświadczaliśmy zbiorowych imaginacji, a supremacja ludzi o sowieckim rodowodzie, to dowód ich potencjału intelektualnego i wyższości moralnej?
-Jest błąd semantyczny w definicji człowieka sowieckiego i władza takich postaci nie dowodzi  trwałości komunizmu, czy może definicja okazuje się prawidłowa, zaś buta homososów potwierdza stan naszego zniewolenia?
- Są w III RP stada apatrydów, zdrajców i wrogów polskości, czy też na postawach antypolskich, zaprzaństwie i nienawiści opiera się dziś model „nowoczesnego patriotyzmu”?
Jeśli w realiach tego państwa wciąż znajdujemy rys komunistycznego piekła - wolno nam karmić się kłamstwem o „śmierci komunizmu” i wierzyć, że od trzech dekad przemierzamy „wielki plac czyśćca”? Kto dał nam prawo zamykać oczy na piętno tej sukcesji – tylko dlatego, że widząc ją, bylibyśmy zmuszeni do porzucenia fałszywych dogmatów? 
A skoro nie ma logiki, pytań ani odpowiedzi -  płaszczyzna bolszewickiego absurdu wytycza naszą świadomość i dialog z Mackiewicza musi wydawać się polityczną fikcją.
Słowa pisarza pochodzą z epoki, do której chętnie odwołują się politycy „obozu patriotycznego”. W czasach, gdy Mackiewicz pisał „Drogę donikąd”(1955) żyli jeszcze Żołnierze Niezłomni. Dla nich - „Strzelać. Zwyczajnie. Po prostu. Do bolszewików”- było nakazem i polską powinnością.
Co znaczą dziś i czy można wypełnić obowiązek ludzi wolnych?
Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie namawiał do wygnania moskiewskich wasali, wieszania zdrajców, golenia łbów kolaborantom i Obcym. Nie z powodu „humanitaryzmu” czy lewackiej poprawności, ale zwyczajnie – z poczucia odpowiedzialności, w której wzgląd na realia III RP nie pozwala oczekiwać rzeczy niedopuszczalnych.
Nawet darzyć ich nienawiścią – byłoby zbyt wiele, bo jej niszczycielskie skutki niewarte postaci tak marnych.
Ale zaprzeczać ich obecności, nadawać wartość ich łgarstwom, zwać ich Polakami lub polityczną „opozycją” – jest aktem tchórzostwa i draństwa, których nie rozgrzeszają żadne mitologie  demokracji.
Jeśli polskość ma być więcej niż łatwym sentymentalizmem i prowadzić do odrodzenia prawdziwej wspólnoty, musi odrzucić wszystko co proponują nam Obcy: z ich mediami, establishmentem i „elitami” przywleczonymi na ruskich czołgach. Nie tylko ze względu na dyskursywną nicość i semantyczne zaprzaństwo, ale dlatego, że niemożliwe jest budowanie społeczności ludzi wolnych wraz z tymi, którzy noszą piętno niewolnictwa.
Jeśli patriotyzm ma nie być łzawym wspomnieniem, a honor kategorią z przeszłości - „pogarda dla szpiclów katów tchórzy” – to nie werset z wiersza Herberta, ale obowiązek, przed którym nie wolno uciekać.
Fałszerze języka, dla których „słowa mają znaczenie odwrotne albo nie mają żadnego”, nie mogą nam mówić – co i jak powinniśmy robić. „Strzelać” do nich – to zignorować ten przekaz, nie słyszeć go i nie oglądać.
Mogą panowie Kaczyński i Duda pochylać się w nad bełkotem „opozycji” i spełniać żądania antypolskiej hałastry – bo nie sobie wyrządzają krzywdę, lecz tym, którzy uwierzyli, że w imię partyjnych interesów nie wolno zła nazywać po imieniu.
Zdrajcy paktujący z wrogiem i ślący dziś donosy do brukselskich eurołajdaków, nie mogą dyktować warunków polskości. „Strzelać” do nich – to uznać takich  za Obcych i wykluczonych z polskiej wspólnoty.
Mogą panowie Kaczyński i Duda nawoływać do „porozumienia i dialogu”, a nawet „wybaczać” nie w swoim imieniu, bo nie oni płacą cenę za zabójczy mezalians z Obcymi.
Piewcy ruskich łgarstw i szydercy ze śmierci Polaków, nie narzucą nam swoich „poglądów”. ”Strzelać” do nich – to zbojkotować zachowania, które nie mieszczą się w polskiej tradycji, skazać na hańbę i zapomnienie.
Mogą panowie Kaczyński i Duda tłumaczyć to „pluralizmem” i „prawem demokracji”, bo nie im zabrano marzenia o Niepodległej, gdy zastąpiono je państwem esbeków i kanalii.
Zawodowi kłamcy, półgłówki i propagandyści – nie są Polakom do niczego potrzebni. „Strzelać” do nich – to odmówić „polemiki” z łajdactwem, a wytworom owych miernot, cech racjonalności.
Mogą panowie Kaczyński i Duda słać apele do wrogich gadzinówek i traktować z atencją pospolitych chamów, bo kto raz został zakładnikiem mitologii demokracji, zawsze będzie głupcem i niewolnikiem.

Gdyby jednak przyszło komuś do głowy praktykować logikę mackiewiczowską – czeka go samotność. Tam, gdzie większość akceptuje życie w kłamstwie i dobrowolnie uczęszcza „na przyspieszone kursy padania na kolana” – „postawa wyprostowana” i logika mackiewiczowska stają się niedościgłą metaforą, a ludzi, którzy chcieliby je przyjąć, skazują na wykluczenie.
Tacy nie znajdą sprzymierzeńców. Ani wśród wyznawców partii rządzącej ani w kręgu autorytetów i zaprzedanych intelektualistów. Tym bowiem, wystarczy dar medialnego namaszczenia i bojaźliwa pewność, że propaganda chroni od wszelkich wątpliwości.
Gdyby więc Panu Cogito zamarzyło się „strzelać” i wbrew logice tłumu uwierzyć słowom Mackiewicza – niech będzie gotowy powtórzyć za Mistrzem:
Kiedyś nazwałem tę drogę "donikąd". Dziś uznana została przez "instynkt narodu" za docelową. W tym zdaniu nie ma (złośliwej) ironii. Jest tylko stwierdzenie faktu. Nie ja wygrałem. Wygrali ci, którzy organizują "instynkt narodu". Ja przegrałem z kretesem. Więc proszę o pobłażanie."



Teksty związane:



GDYBY PAN COGITO NIE BAŁ SIĘ POTWORA …

62 komentarze:

  1. Panie Aleksandrze.
    Brak miłości do Polski i wynikający z tego niedostatku brak jednej zasadniczej gotowości. Gotowości do wojny, zbrojnego czynu, cierpienia i śmierci. Mężczyźni płochliwi jak kobiety, słuchają kobiet i żyją w świecie kobiecych lęków. Kobiece odrzucenie niebezpieczeństwa za wszelką cenę stało się męskim dogmatem. Nie ma też co liczyć na żony i matki błogosławiące swoich mężczyzn na wojnę.
    Potrzeba walki w imię Boga, Honoru i Ojczyzny. jednak prywatne bezpieczeństwo stało się Honorem, bezpieczeństwo najbliższych Ojczyzną, a mała stabilizacja Bogiem. Drzwi własnego mieszkania stanowią granicę heroizmu. Tolerancja dla upadlających i dla własnego upodlenia, dla kłamstwa i zdrady jest dziś ceną płaconą lekko i bez refleksji, za utrzymanie panteonu nowych bożków. Jak od zarazy trądu bronią się dziś Polacy od myśli, że trzeba chcieć więcej, a żeby mieć więcej, trzeba dojrzeć, że tak na prawdę nie ma się nic i stoi się znowu na początku drogi. I zaakceptować od nowa pracę i znój, ofiarę i niebezpieczeństwo. Do tego trzeba kochać.
    Wiele razy wskazywał Pan, że dla prowadzenia skutecznej wojny z onymi wystarczy odwaga, poszanowanie prawdy i sumienia oraz konsekwencja w prowadzeniu całkowicie bezkrwawych metod walki. Jestem jednak przekonany, że dla wytyczenia kanciastej granicy i rozpoczęcia marszu do Wolnej Rzeczpospolitej potrzeba mężczyzn i kobiet.
    Mężczyzn gotowych dla tej Rzeczpospolitej zaryzykować bezpieczeństwo i życie własne, swoich rodzin, oraz kobiet, które im na tę drogę pobłogosławią.
    Bez tego życiowego potencjału, bez takiej gotowości ducha, bez woli, która nie kruszeje przed takim wyzwaniem nie postawimy kroku.
    Nie będzie Polski Wolnej i Silnej, bez obywateli gotowych na śmierć dla Polski.
    Przykład, choć w skali mikro, jednak do bólu reprezentatywny: kamienica dwanaście rodzin, dwudziestu mężczyzn zdolnych do czynu. Pijaczków pięciu. Piekło przez dwie noce i jeden dzień. Niewydolna policja i straż miejska.
    Dwóch mężczyzn - lokatorów zaangażowanych w sprawę. Osiemnastu ukrytych za drzwiami, nic nie widzących, nic nie słyszących.
    Zdaję sobie sprawę, że zaangażowanych wyjątkowo rzadko zdarza się sto procent, jednak na takich proporcjach Polski nie wybudujemy.
    Wypada czekać na wychowanie pokolenia, które będzie gotowe swoją aktywnością zarówno wymusić skuteczne działania aparatów państwa jak i w razie potrzeby, przyjmując ryzyko, bronić swoich praw na własna rękę. Do tego aby dążyć do Polski trzeba Boga, Honoru i Umiłowania Ojczyzny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne słowa. Tylko na jakiej podstawie oprzeć wiarę, że ludzie nie znający znaczenia słowa Honor nauczą synów honorowej postawy poświęcenia się za Ojczyznę, a swoje córki błogosławić tym co idą na wojnę?

      Usuń
  2. Kościół, szkoła, strzelnica...
    Ciężko jest uczyć strzelania z Rozumu, bo to wymaga rozumu i wiedzy, a to z koleiwymaga chociaż chęci do porzerzania wiedzy.
    I tu jest ta dźwignia.
    Ale Norwidów z tym błyskiem na świecie niewiele.
    Pozostaje liczyć jednak w większości na wrodzony instynkt prawdziwych tubylców.

    OdpowiedzUsuń
  3. TAK TO ROZWAGA CZYNI NAS TCHÓRZAMI

    - Szekspir

    BĄDŹ ODWAŻNY GDY ROZUM ZAWODZI BĄDŹ ODWAŻNY
    W OSTATECZNYM RACHUNKU JEDYNIE TO SIĘ LICZY

    I NIE PRZEBACZAJ...

    - Herbert

    ===========================================

    Panie Aleksandrze,

    Kolejny wspaniały, porywający tekst, podający najprostsze i jak najbardziej realne rozwiązania.

    „Kanciaste granice” dawno zostały zamazane, by żaden z Polaków nie odważył się zdefiniować zdrajcy, wroga i obcego.

    Da Bóg, Panie Aleksandrze, że kiedyś znów się odważymy "po prostu [do nich] strzelać". Nawet jeśli to będziemy inni MY.

    ============================================

    I jeszcze przypomnienie słów płk. Ignacego Matuszewskiego, bliskiego współpracownika Marszałka, współtwórcy ODRODZONEJ POLSKI odzyskanej po zwycięskiej Bitwie Warszawskiej 1920 r. W której po raz pierwszy Wojsko Polskie strzelało do bolszewików i to tak skutecznie, że na wiele lat powstrzymało czerwoną zarazę. Chroniąc przed nią zarówno Polskę jak i Europę.

    Niebezpieczeństwo rządów komunistycznych nad Polską jest dlatego większe, niż niebezpieczeństwo rządów komunistycznych nad jakimkolwiek innym krajem, że władza w ręku „polskich” komunistów jest nie tylko władzą posłusznych obcych agentów, lecz także władzą psychopatów, gotowych niszczyć nie tylko z rozkazu, ale z własnego porywu, burzyć nie tylko teraźniejszość, ale i całą przeszłość, nie tylko dla politycznego zwycięstwa, lecz przede wszystkim dla dania upustu patologicznej namiętności.

    Kolaboracja z komunistami wszędzie na świecie jest błędem. Kolaboracja z komunistami w Polsce jest więcej niż błędem – jest szaleństwem.
    =>LINK.

    Serdecznie dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Gdyby tzw. (dzisiaj nie wiedzieć z jakije racji) "wolny świat" w czasach I Solidarności zachował się wobec Rosji i jej sługusów tak, jak zachowuje się wobec zbrodniczych Chin, to nie byłoby żadnego tzw. "obalenia komunizmu". Miałby się świetnie wspierany przez europejskie i jankeskie łżeelity. Byleby tutejsi pozwolili rynkowi na "samoregulację". To pokazuje jak na przestrzeni pół wieku zdewaluowały się tzw. wartości wyznawane przez wybrańców "najwyżej rozwiniętych demokracji" na świecie i kogo desygnują w "pijarowych konkursach piękności" suwereni tych panstw do rządu dusz i naszej przyszłości. Lewizna nadal triumfuje, a amerykańska demokracja jest w stanie desygnować na prezydenta pajaca, którego śmią nazywać konserwatystą. My zaś postawiliśmy na "frakcję partii władzy" której rodowód wyjaśnia jej niemoc. Jest tylko frakcją wywodzącą się z Magdalenki.

      Pozdrawiam Panią serdecznie

      Usuń
    2. Bo to było tak, drogi Panie Mirku:

      - NIECH ZSTĄPI DUCH TWÓJ! - 2 czerwca 1979, Plac Zwycięstwa, Warszawa

      https://www.youtube.com/watch?v=MNYt_FFxePk

      - PRZYJACIELE

      https://www.youtube.com/watch?v=e77NC_0edz8

      - Spotkanie w Miami, 1987

      klik
      klik

      - A potem zabrakło Ronniego i Mocarz Ducha pozostał sam, ale do końca NIE ZDEZERTEROWAŁ /KLIK/, jak uczynił jego następca, dlatego teraz mamy to, co mamy. A u nas - nie bacząc na wynik przełomowych wyborów z 4 czerwca 1989, o których wspomina dr Paul Kengor -, wybrano do rządów komunę i zdrajców z Magdalenki, a prezydentem ustanowiono zbrodniarza Jaruzelskiego.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Nie mogę pamiętać, bo nigdy o tym nie słyszałam. Proszę o podanie źródła informacji. Byle nie był nim tow. Miller i jego ferajna z PZPR opierający się na wyznaniach włoskiego Münchhausena - Jasia G.

      Po raz kolejny: proszę o zaprzestanie komentowania moich komentarzy.

      Usuń
  4. Panie Meewroo,

    Cenne i głęboko prawdziwe są Pana uwagi na temat kryzysu męskości.
    Ma on oczywiście szersze przyczyny, wynikające z marnej kondycji naszego społeczeństwa, rozpadu więzi rodzinnych i hedonistycznego odmóżdżenia, ale problem wolno sprowadzić do niedostatku cech męskich.
    W moim odczuciu, rzeczą zasadniczą jest zanik wartości jaką stanowi ojcostwo. Bez niego, nie ma poczucia odpowiedzialności za innych, troski o przyszłość następnych pokoleń, odwagi w obronie własnego domu, poświęcenia i pracy dla bliskich. A skoro brakuje takich cech już na poziomie relacji rodzinnych, personalnych, o ile bardziej ujawnia się to w odniesieniu do spraw Ojczyzny i dobra wspólnego.
    Wyśmienicie Pan podkreślił, że postawa, jaką proponuję w tekście nie wymaga wielkiego heroizmu i ogromu poświęceń - „dla prowadzenia skutecznej wojny z onymi wystarczy odwaga, poszanowanie prawdy i sumienia oraz konsekwencja w prowadzeniu całkowicie bezkrwawych metod walki”. I napisał Pan:
    „Dla wytyczenia kanciastej granicy i rozpoczęcia marszu do Wolnej Rzeczpospolitej potrzeba mężczyzn i kobiet”.
    Tylko i aż tyle, bo przecież okazuje się, że nasze cechy męskości czy kobiecości są niewystarczające. Dlaczego tak jest? Dlaczego nie potrafimy zachowywać się według reguł, jakie nie tylko płeć, ale rozum i serce powinno człowiekowi dyktować?
    Gdy wielokrotnie pisałem o prawdziwych podziałach i rzeczywistej dychotomii My-Oni, wskazywałem na czas posmoleński. Bo właśnie ten czas obnażył bezmiar obojętności na zło, pokazał tryumf fałszu i hipokryzji, ujawnił upiorną pustkę i niewolniczą mentalność tysięcy apatrydów zaludniających nasz kraj. Przyczyną – co z uporem i dziesiątki razy podkreślałem – nie były podziały biegnące wzdłuż rzekomych różnic politycznych, ale w głąb ludzkich sumień i systemów wartości, dotykające samych podstaw człowieczeństwa i narodowej tożsamości.
    Półwiecze okupacji sowieckiej, ale równie, jeśli nie bardziej groźne trzy dekady zabijania wspólnoty narodowej, dotknęły nas tak dalece, że z mężczyzn-ojców-obrońców, uczyniły mazgajowatych egocentryków, ludzi bez kręgosłupa, bez zasad i siły.
    To również skutek tej niedostrzeganej dychotomii, która nienazwana niszczy nas u samych podstaw kondycji ludzkiej.
    Na koniec swojego komentarza, napisał Pan:
    „Wypada czekać na wychowanie pokolenia, które będzie gotowe swoją aktywnością zarówno wymusić skuteczne działania aparatów państwa jak i w razie potrzeby, przyjmując ryzyko, bronić swoich praw na własna rękę.”
    Bardzo bym chciał, by takie były następne pokolenia Polaków, ale moją nadzieję studzi pytanie – od kogo, jak, z czyich przykładów ma czerpać to nowe pokolenie?
    Jeśli pójdzie w stronę niemęskich zachowań prezentowanych przez polityków III RP i "elity" tego państwa, jeśli ulegnie mitologii demokracji i będzie praktykowało płytki, emocjonalny pseudo patriotyzm, jeśli nie odważy się na powrót do normalności -obyczajowej,kulturowej, politycznej, nie doczekamy się prawdziwych mężczyzn i kobiet.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Aleksandrze.
      Mam głęboka nadzieję, że będą to dzieci moje i mnie podobnych, oraz że mają z kogo czerpać przykład. Pomijając tworzenie i prowadzenie soli tej ziemi - mikroprzedsiebiorstwa, wychowanie dzieci uważam za mój największy, obywatelski wkład a konto Rzeczpospolitej.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Benny+,

    To, że „Norwidów z tym błyskiem na świecie niewiele”- nie jest przeszkodą. Wystarczy, by tacy w ogóle pojawiali się w przestrzeni publicznej i mieli wpływ na kształtowanie postaw.
    Trzeba nam jak najwięcej indywidualności, ludzi wolnych od dogmatyki i pokusy podążania za stadem, zdolnych do tworzenia własnej wizji Niepodległej.
    To wystarczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Urszulo,

    „Rozsądni mówią, że można współżyć z potworem, należy tylko unikać gwałtownych ruchów, gwałtownej mowy. Rozsądni wierzą w mechanizmy demokracji, deliberują uczenie o potrzebie konsensusu i próbują omijać potwora szerokim łukiem, zapewniając siebie i innych o potędze karty wyborczej i potrzebie konstruktywnych działań. Ich strach nie ma twarzy umarłego, umarli są dla nich łagodni.
    Rozsądni uznali, że ocaleli aby żyć, a ich świadectwo ma być dane w warunkach „demokracji”, w czasie politycznych debat i rzeczowej polemiki. Już dziś cyzelują przyszłe wystąpienia i z kilku sofizmatów próbują sklecić parcianą logikę – nie mieliśmy dokąd odejść, zostaliśmy na śmietniku, zrobiliśmy porządek, kości i blachę oddaliśmy do archiwum.
    Rozsądni „chcą łączyć nie dzielić”, głoszą dogmaty „dobrych zmian” i zapewniają o odrzuceniu „zemsty i odwetu”. Wprawdzie dialektyka oprawców nadal brzmi złowrogo i nie da się dostrzec żadnej dystynkcji w rozumowaniu, rozsądni ufają w cywilizowane normy i pokładają nadzieję w formie kamienia albo liścia”.

    Dziś, pod zwodniczym hasłem „Polska Wielki Projekt" rozpoczął się kongres ludzi „rozsądnych”. To są crème de la crème III RP- postaci ze "sztancy” politycznej poprawności, zagorzali heroldowie demokracji, obrońcy wszelakiego pluralizmu i myślenia według „georealistycznych” reguł.
    Pomyślałem sobie, że gdyby w tym towarzystwie zjawił się nagle wyznawca logiki mackiewiczowskiej i powiedział, co sądzi o kolejnych odsłonach reaktywacji komunistycznego truchła pod nazwą III RP, a nadto wezwał do „strzelania” do przyjaciół i kolegów z parlamentarnej „opozycji” – byłby wyklęty, zakrzyczany i pewnikiem zamknięty w zakładzie dla obłąkanych.
    Nie potrafię sobie wyobrazić, by to partyjne towarzystwo było zdolne podjąć rzeczową polemikę z tezami, jakie prezentuję tu od wielu lat.
    Jak wygląda dyskusja z piewcami mitologii demokracji, dowiedziałem się na przykładzie „polemicznego” tekstu pani dr Fedyszak-Radziejowskiej, który kończył się naukową konkluzją, że należałoby poznać tożsamość Aleksandra Ściosa.
    Intelektualna zapaść (a nie znajduję słowa bardziej adekwatnego) tego środowiska wzajemnej adoracji i uprawiane przezeń stadne bicie piany, jest najmocniejszym i chyba najbardziej jaskrawym dowodem istnienia mitologii demokracji.
    Ponieważ bredni o tajemniczej konwalidacji tego państwa, kwitnącej w nim demokracji i władzy suwerena, nie da się racjonalnie bronić na drodze wymiany argumentów i dyskusji nad realiami III RP, należało zbudować mitologię, która nie wymaga żadnego aparatu pojęciowego.
    Wystarczy kilka dogmatów, haseł jak cepy (np. postkomunizm) i mocna oprawa demagogii, by utrwalić ten mit w słabej, zależnej społeczności. Gdy i tego mało, sięga się po cenzurę i wykluczenie poglądów sprzecznych z obowiązującą wykładnią.
    U podstaw tej mistyfikacji leży strach przed zdefiniowaniem PRL-u, komunizmu i jego sukcesorów. Bo gdyby taka definicja powstała i została przyjęta z całą konsekwencją, nikt zdrowy na umyśle nie mógłby utrzymywać, że twór powołany w Magdalence jest wolną i niepodległą Rzeczpospolitą.
    Jest tu ten sam rodzaj „zaczadzenia bolszewickim fetorem”, o którym mówił Zbigniew Herbert w trakcie rozmowy z Jackiem Trznadlem: „Na początku była mała grupka agentów, którzy uczepili się intelektualistów, a intelektualiści odegrali na cześć „nowego” symfonię patetyczną... To było małe, głupie, nędzne, zakłamane”.
    Otóż, zrobić z tego „małego, głupiego, nędznego i zakłamanego” „Wielki Projekt” – jest zadaniem godnym intelektualistów III RP.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejne zastępy solochów już przebierają nogami...

      Ich nie interesuje PRAWDA, Panie Aleksandrze, oni chcą tylko WŁADZY.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  7. SJP

    kanalizować

    1. zakładać kanalizację, instalację ściekową;
    2. kierować czyjąś aktywność na określony tor

    Kiedy w III RP pojawia się patriotyczny, antysystemowy ruch młodzieżowy, natychmiast jest przejmowany przez hydraulików systemu, najczęściej "popularnych" szmirusów medialno-estradowych (dawno temu Owsiak, Korwin-Mikke, przed dwoma laty Kukiz, obecnie Ziemkiewicz) i sterowany, np. w niegroźnym kierunku neoendeckim. Oczywiście rozsądnie rusofilnym. Myślę że obie partie systemu nawet temu sprzyjają i po cichu hołubią taką "uśmiechniętą" młodzież. Bardziej przypominającą osławione "młodzieżówki partyjne", niż młodych kontestatorów. Z nimi system rozprawia się bezlitośnie.

    Panie Aleksandrze, czy narastający bunt społeczny w USA - rezultat obłąkanego świata odwróconych pojęć i terroryzmu intelektualnego Obu Wybrzeży (Hollywood, Gazety, Uniwersytety), nie został w ub. r. unieszkodliwiony w podobny sposób? Oczywiście z zachowaniem proporcji $$$, bo szmira taka sama, tyle że tam pozłacana.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Sir,

    Pan oczywiście wie, że chociaż bardzo mi odpowiadają poglądy J. Mackiewicza na temat komunizmu, to - w przeciwieństwie do Pana -, nie uważam JM za wybitnego pisarza, na miarę np. Herlinga-Grudzińskiego. I z trudem przedzieram się przez jego książki. Przed kilkoma tygodniami (teraz za piękna pogoda na Mackiewicza) usiłowałam zmóc "Prawda w oczy nie kole" (wyd. Kontra, 2007). Jednak kiedy dotarłam do słów na str. 11:

    "Inna różnica, dzieląca mnie z obozem "mocarstwowców", miała już charakter swoisty: oni uważali Piłsudskiego za swego wodza, wyrocznię i człowieka genialnego, ja zaś za politycznego kretyna". [W przypisie red.: "kretyna" skreślono, wpisano: szkodnika]

    - ciepnęłam książką o pawiment i pomimo kolejnych podejść nie zdołałam jej dokończyć.

    I jakoś mi się to nieprzyjemnie pokojarzyło z endecją, choć wiem, że autora "Watykanu w cieniu czerwonej gwiazdy" trudno o nią pomawiać.

    Co Pan na to? :)))

    I czy mógłby mi Pan wytłumaczyć, jakiej w końcu Polski oczekiwał J. Mackiewicz?

    Pozdrawiam jw.

    PS. Żeby było jasne: za geniusza uważam wyłącznie Arystotelesa, jednak odmawianie Piłsudskiemu wybitnych zdolności politycznych i określanie go mianem "politycznego kretyna" to jakiś obłęd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo, Szanowny Autorze,

      PIłsudski przestał strzelać! Gdy droga na Moskwę była otwarta on wolał zatrzymać ofensywę i zawrzeć traktat z bolszewikami w imieniu dobrosąsiedzkiego koegzystowania. Był to jego wielki strategiczny błąd, bo pozostawił na pastwę bolszewików Białorusinów i Ukraińców którzy walczyli po naszej stronie, jak również milion Polaków poza granicą ryską.
      Co ich później spotkało - wiemy. Wolał Rosję Sowiecką od Rosji Białej. Można spekulować, że zwycięstwo białych nie przyniosło by hekatomby II WS i nie przekreśliło by możliwości federacji całej Białorusi z całą Ukrainą i Polską.
      Mackiewicz nie mógł niewiedzieć, że traktat pokojowy z Sowietami nic nie jest wart.

      Pozdrawiam.

      HA

      Usuń

  9. Władza zużywa - to w pewnym sensie naturalny proces, ale po pierwsze dzieje się to zbyt szybko, a po drugie obiecywaliśmy Polakom inną jakość rządzenia. I musimy ją poprawić

    — mówi w rozmowie z wPolityce.pl prof. Zdzisław Krasnodębski.

    http://wpolityce.pl/polityka/340718-nasz-wywiad-prof-krasnodebski-musimy-poprawic-jakosc-rzadzenia-mam-nadzieje-ze-kongres-pis-1-lipca-bedzie-tutaj-jasnym-sygnalem

    ==============

    No to już wiemy. "Jakość" będą poprawiać, tzn. będą się ładniej uśmiechać, a odważniejsi poddadzą oblicza liftingowi. I postarają się schudnąć.

    A co po nich zostanie "nie do ruszenia"? Z wywiadu wynika, że na pewno 500+ i (po części) "polityka historyczna".

    Żałosne.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czasem mam wrażenie , że nic lepszego nie mogło spotkać PO, KODziarzy, resortowych dzieci … i innych czerwonych i zielonych popaprańców niż rządy PiS. Mogą bezkarnie rozwalać co tylko się da, co jest Polskie, co jeszcze zostało. Kiedyś musieli się bardziej starać ukryć prawdziwe intencje, szukać dziwnych argumentów … teraz wystarczy że krzykną , że to walka z PiS i wszystko im wolno.
    A biedak Błaszczak i jemu podobne ministry stoją , kiwają główkami i wmawiają nam, że to jest właśnie demokracja i że nic nie mogą zrobić.
    „Wam kury szczać prowadzić, a nie …..”

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Piotr K,

    Kłopot w tym, że wyobrażenia elektoratu PiS o intencjach tej partii są kompletnie oderwane od rzeczywistości. Posądzamy panów z PiS o poglądy, jakich nigdy nie formułowali.
    Gdyby prześledzić przedwyborcze wystąpienia prezesa Kaczyńskiego i obietnice Andrzeja Dudy, próżno szukać tam zapowiedzi „burzenia porządku okrągłego stołu”, deklaracji „pokazania prawdy o tym, kim byli zdrajcy” lub kwestionowania fałszywych „autorytetów” III RP.
    Tym bardziej, nie znajdziemy ani jednej obietnicy obalenia porządku III RP.
    Pan Duda obiecał nam „łączyć ponad podziałami” i „być prezydentem wszystkich Polaków”.
    Pan Kaczyński zaś zapewniał, że „nie możemy w tej chwili myśleć o żadnym rewanżu, o żadnym odwecie” , „Nie idziemy do władzy po odwet czy wyrównanie rachunków. Idziemy po to, by uczynić to, co jest potrzebne” oraz - „jesteśmy gotowi zapominać i wybaczać”.
    Skoro „rewanżyści” i dyszący żądzą zemsty wyborcy PiS gładko przełknęli te obraźliwe dla Polaków brednie, po co dziś drzeć szaty nad realiami „dobrej zmiany”?
    Warto też prześledzić szereg wypowiedzi prezydenta Dudy na temat najnowszej historii, w tym nagłaśniany przeze mnie fragment o „krwi przelanej za ojczyznę, której nie wolno w żaden sposób dzielić”, by zrozumieć, że jego ocena półwiecza okupacji sowieckiej jest w pełni zgodna z oficjalną „historiozofią” III RP.
    Ten pan świadomie lub nie fałszuje obraz polskich dziejów.

    Bardzo chętnie zapominamy, że PiS jest partią systemową, co oznacza, że zawsze i do końca będzie bronił mitów związanych z funkcjonowaniem komunistycznego bękarta. Podstawowy mit – o istnieniu demokracji, jest przecież fundamentem, z którego partia Kaczyńskiego wywodzi swoje prawo do umacniania i ciągłej renowacji tworu zwanego III RP.
    Jeśli u podstaw oczekiwań elektoratu PiS leżą fałszywe wyobrażenia i błędne projekcje,(powstałe, co warto podkreślić, przy czynnym udziale propagandystów z partyjnych „wolnych mediów”) może to rodzić rozmaite frustracje, ale nie ma wpływu na funkcjonowanie partii pana Kaczyńskiego.

    OdpowiedzUsuń
  13. Pani Urszulo,

    Mackiewicza uważam za pisarza wybitnego, co jednak nie oznacza, że bezkrytycznie akceptuję wszystkie jego poglądy. Był pisarzem, nie politykiem – co warto podkreślić. Jego projekty polityczne były konstruowane w oparciu o własne doświadczenia życiowe, ale nie zawsze uwzględniały polityczne realia.
    Słowa o Piłsudskim są idiotyczne, ale po to, by rozwikłać ich genezę, trzeba by zagłębić się w przedwojenne przygody autora, jego życiowe manifestacje (np. przejście na prawosławie) i ambicje.
    Ponieważ ta ocena Mackiewicza nie ma nic wspólnego z moim tekstem, nie uważam za konieczne pogłębianie tematu.
    Na pytanie - jakiej w końcu Polski oczekiwał J. Mackiewicz, odpowiedziałbym: silnej i wolnej od mitologii „georealizmu”.
    W tekście, z którego zaczerpnęła Pani cytat o Piłsudskim, znajduje się fragment, który doskonale przedstawia wizję polityczną Mackiewicza:
    „Gdyby mnie ktoś prosił, abym sformułował mój pogląd w „trzech słowach”, ująłbym go tak:
    Jest to pomysł utworzenia pomiędzy dwoma wrogimi dla nas blokami, niemieckim i rosyjskim, takich organizacji państwowych, albo takiego organizmu państwowego, który by mógł prowadzić wojnę na dwa fronty. To znaczy: obronić narody zamieszkałe pomiędzy Rosją i Niemcami, nie tylko przed każdym z tych wrogów pojedynczo, ale nawet w wypadku zaatakowania nas („nas” tzn. narody zamieszkałe jak wyżej) jednocześnie z zachodu i wschodu. Oto cała mądrość.
    Uważam ją istotnie za mądrość. Historia uczy nas, że koalicja rosyjsko-niemiecka jest dla nas notorycznie zgubna.”
    Jakby w oderwaniu od oceny wystawionej Piłsudskiemu, Mackiewicz napisał też:
    „Powiedziałbym, że w całej tej koncepcji, różnice pomiędzy moją krajowością i ideą mocarstwową z okresu Piłsudskiego nie są zbyt duże. Różnica główna polega na tym, że mocarstwowcy za źródło emocjonalne traktowali patriotyzm narodowy polski, ja zaś czerpię z patriotyzmu terenu, wyzbywając się egoizmu narodowościowego dla dobra wszystkich narodowości ten teren zamieszkujących.”

    Gdy zaś chodzi o zabiegi „popularnych szmirusów medialno-estradowych”, to nie tyle dziwi mnie ich uaktywnienie w obszarze „kanalizowania” ludzi młodych (od tego przecież są), ile bezmierna tępota polityczna i amnezja wyborców.
    Bo, jak można uważać Ziemkiewicza za poważną postać, skoro ten pan przez wiele lat „przytulał się” do Unii Polityki Realnej JKM?
    Dla mnie - nie ma nic bardziej kompromitującego, jak wyznawanie bredni głoszonych przez tego politycznego hochsztaplera. A skoro Ziemkiewicz dostrzegał też potencjał polityczny w wygłupach szansonisty Kukiza, tym bardziej dowodzi to ulegania mirażom „political fiction” i zagubienia w realiach III RP. Tacy ludzie nie powinni pozować na politycznych mędrców ani zawracać sobie głowy sprawami, o których nie mają pojęcia.
    Przed laty Ziemkiewicz pisywał całkiem niezłe teksty sf. I na tym powinien poprzestać.

    Pozdrawiam Panią

    OdpowiedzUsuń
  14. Rob Roy,

    Wiele razy pisałem na blogu - nie można pobłażać bestii i być zdziwionym, że zaatakowała.
    Jeśli partia Kaczyńskiego doszła do władzy na mocy paktu „nowego rozdania”, nie może uczynić nic, co podważałoby obecne status quo, a przede wszystkim, naruszało mitologię demokracji. Z niej bowiem PiS wywodzi pogląd, jakoby zachowania antypolskie, akty wojny hybrydowej i przykłady zaprzaństwa, były „naturalnym prawem demokracji”. Tym też prawem tłumaczy własną bezsilność i zaniechania w sprawach bezpieczeństwa.
    Nasi wrogowie wiedzą, że najsłabszym punktem PiS-u jest owa mitologia, a zarzut pogwałcenia tej świętości wywoła natychmiastową reakcję „obozu patriotycznego”. Politycy partii pana Kaczyńskiego prędzej potępią antysystemowych krytyków niż przyznają, że komunistyczna hybryda nie ma nic wspólnego z państwem prawa i demokracji.
    Tę dobrowolną rolę zakładnika, wielokrotnie już wykorzystywano. Wystarczyło krzyknąć – „PiS niszczy demokrację”, by zewsząd rozlegały się zapewnienia o jej poszanowaniu, zaś partyjne i medialne pajacyki podskakiwały w rytm prostackiego wrzasku.
    Ponieważ wyborcy godzą się na to łgarstwo i chętnie rozgrzeszają najbardziej haniebne działania swoich wybrańców, owa „opozycja” może czuć się całkowicie bezkarnie.
    Nikomu też nie przyjdzie do głowy „strzelać”, bo jakiekolwiek wykluczenie, ostracyzm czy nawet twarda retoryka, byłyby sprzeczne z mitem o funkcjonowaniu demokracji.
    Obecny stan zagrożenia będzie trwał tym dłużej, im częściej wyborcy PiS będą słyszeli, że ta władza stała się ofiarą agresorów i ma ograniczone pole kontrataku. Takie myślenie cechuje ludzi słabych i zagubionych w rzeczywistości III RP, ale jest też korzystne dla wyrachowanych cwaniaków, którzy z „bycia ofiarą” uczynili wygodny sposób rozgrzeszania własnych błędów i sprawowania rządu dusz.
    Dziś już nikt nie pamięta, że PiS nie otrzymało od nas władzy po to, by zapewniać eurołajdaków, że w III RP „demokracja ma się dobrze” lub mizdrzyć się do zgrai antypolskich zamordystów. Wyborcy wolą nie pamiętać, że nie czekali na celebrowanie „praw opozycji” i budowanie wspólnoty z apatrydami. Andrzej Duda nie został zaś prezydentem, by ukrywał przed Polakami wiedzę o Komorowskim i jego kamratach i dawał gwarancję zakulisowym układom.
    Dlatego każdy dzień, w którym realia tego państwa są zakłamywane projekcją fałszywych wyobrażeń o demokracji, jest dniem straconym i przybliża nas do nieuchronnej klęski. Za którą nie zapłacą panowie z PiS, lecz ci, którzy powierzyli im władzę.
    Im szybciej zrozumiemy, że uprawianie tej mitologii jest zabójcze dla polskich aspiracji i narodowych dążeń, tym większą mamy szansę uniknąć losu oszukanych głupców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisal Pan: "Andrzej Duda nie został zaś prezydentem, by ukrywał przed Polakami wiedzę o Komorowskim i jego kamratach i dawał gwarancję zakulisowym układom"

      - a może wlaśnie po to "wygral wybory" (wbrew logice...) i zostal Prezydentem???

      Dziś razem z Prezesem w odpowiedzi różnej maści krytykantom lejącym wodę na mlyn...(itd) mogą powtarzać za tow.Wieslawem: niczego nie obiecywaliśmy i slowa dotrzymaliśmy!

      Usuń
  15. Witam.

    Partia rządząca (za wyjątkiem p. Macierewicza) nie tylko boi się marzyć, ale nawet myśleć o strzelaniu. Bo to by oznaczało, że są rusofobami, a przecież obecni rządzący uważają, iż nie mają absolutnie podstaw, by tak uważać, bo gdzieżby tam… co by na to powiedziała zagranica?
    A tymczasem leży mi przed oczami takie coś i czytam sobie, że np. taki Suworow, gdy robił rzeź Pragi (ok 20 tys. mieszkańców) po prostu zdobywał fortece i obozy wroga. Pierniczył marzyć o strzelaniu, on po prostu realizował swój barbarzyński plan. I tak. Suworow, gdy upadało Powstanie Kościuszkowskie, gdy Praga została zdobyta, rozpuścił swoich żołdaków i pozwolił im na krwawą rzeź cywilów. Nie oszczędzając starców, kobiet, maleńkich dzieci. Jak pisał Henryk Mościcki: „Oderwane od piersi matek niemowlęta brano na spisy, by nie urosły do zemsty, zakonnice zamknięte w klasztorze Bernardynek, zgwałcono i zarżnięto, dziewiętnastu Bernardynów i siedmiu starców kalek, rezydujących w klasztorze, poniosło śmierć męczeńską. Z domów wywlekano nieszczęsnych, by wśród pijackiej uciechy wymyślną zadać im śmierć. Niebawem place zasłane były ohydnie zasiekanymi trupami, bez odzieży, w jednej przerażającej masie wtłoczonych w błoto, bezkształtnych, a jednak drżących jeszcze niekiedy spazmami życia gromad i zwalisk. Z pośród kul świstu i huku pękających bomb wydobywały się jęki i wołania, co przerażały serca i sięgały aż do nieba. Obok ciał ludzkich piętrzyły się stosy bezładnie porzuconych sprzętów, krwawiły się pokaleczone trupy koni, psów, kotów, nierogacizny, gdyż rozjuszone widokiem krwi żołdactwo nie przepuszczało nawet zwierzętom (…)”.
    W raporcie, co carycy Katarzyny Suworow doniósł: „Po przezwyciężeniu wszelkich trudności i przełamaniu zaciekłej obrony nieprzyjaciela nasze wojska (…). Na ten straszny widok zadrżeli Polacy. (…) Widząc swą straszną hańbę, zadrżała wiarołomna stolica”.
    Dopiero to wymusiło na warszawiakach kapitulację, a potem to już upadło Powstanie Kościuszkowskie, a wraz z nim Rzeczpospolita.
    Właśnie za to m.in. mamy, jako naród prawo „Zwyczajnie. Po prostu. Do bolszewików. Strzelać!”
    Odpowiedz na pytanie, co mogłoby sprawić, by politycy Pis przestali się bać być rusofobami i zaczęli strzelać, mnie nie interesuje?! Dlaczego?
    Bo tylko podłota nie widzi problemu, przeszkód, by po „tym wszystkim” jednać się z sukcesorami tych „Suworowów!”. Całe szczęście, że Suworowy od czasu do czasu nie chcą się jednać i gardzą chcącymi się jednać padalcami.

    Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  16. O i jeszcze jedno.

    Po tym, co wygadywał dziś Siemoniak w sejmie nad wotum nieufności dla min. MON, zwłaszcza ten moment o WSI i aneksie (zrobił zarzut min MON o nieodtajnieniu aneksu), mam 100% pewności, że mógł sobie pozwolić na ten spektakl. Bo oczywistym jest, że bandyta żonglujący przed sądem dowodami swej winy wprost, dający niezbite dowody na swą winę, może to zrobić tylko wtedy, jeśli ma pewność, że sędzia i prokurator odpowiednio dostali w łapę. Widziałam to dziś w sejmie! Widziałam!!!
    Po tej bucie i zuchwałości tego zasrańca ja już nie mam złudzeń. A pis odwołałby min MON wraz z tymi 200 draniami choćby dziś, tyle tylko, że szkoda puścić władzy… te sondaże i piepszeni internauci, którzy stanęli murem z p. Macierewiczem… dlatego też jeszcze nie teraz, za krótko… ale następnym razem, kto wie, jak okrutnym szkodnikiem dla polskiej armii wyda się p. premier, p. minister MON.?

    OdpowiedzUsuń
  17. @Halka

    "Po tej bucie i zuchwałości tego zasrańca ja już nie mam złudzeń. A pis odwołałby min MON wraz z tymi 200 draniami choćby dziś, tyle tylko, że szkoda puścić władzy… te sondaże i piepszeni internauci, którzy stanęli murem z p. Macierewiczem… dlatego też jeszcze nie teraz, za krótko… ale następnym razem, kto wie, jak okrutnym szkodnikiem dla polskiej armii wyda się p. premier, p. minister MON.?"

    Nic dodać, nic ująć.
    Kariera Siemoniaka i jego pełne buty wystąpienia od dawna nie pozostawiają złudzeń, czyich interesów jest rzecznikiem. Dlatego Pani wniosek jest jak najbardziej prawidłowy.

    OdpowiedzUsuń
  18. @

    To każdy powinien usłyszeć!

    24.05.2017r. Wystąpienie A. Macierewicza podczas debaty nad wotum nieufności.

    https://www.youtube.com/watch?v=KeixV4UzpgA


    - Dziewięćset (900) osób oskarżonych w 400 postępowaniach.

    I opracowany przez v/min. Szackiego Strategiczny Przegląd Obronny:

    http://www.polska-zbrojna.pl/home/articleshow/22698?t=Strategiczny-Przeglad-Obronny-MON-ujawnilo-szczegoly

    OdpowiedzUsuń
  19. @

    I można by było mieć nieśmiałą nadzieję, gdyby nie działania obecnego prezydenta, w wielu aspektach - kontynuatora polityki Komorowskiego.

    http://niezalezna.pl/99375-prezydent-podal-date-kiedy-mialoby-sie-odbyc-referendum-konstytucyjne

    Wiele wskazuje na to, że jeżeli spełnią się zamiary Pałacu Namiestnikowskiego, tegoroczne Święto Niepodległości zostanie zastąpione referendum konstytucyjnym i odtąd największe polskie święto może powoli ustępować "czczeniu" kolejnej konstytucji. Jak (od zawsze dla mnie fałszywe) Święto 3 maja*.

    * Konstytucja [3 maja 1791] obowiązywała przez 14 miesięcy, w ciągu których Sejm Czteroletni uchwalił szereg ustaw szczegółowych, będących rozwinięciem jej postanowień. Sejm grodzieński aktem oblatowanym w Grodnie 23 listopada 1793 uznał Sejm Czteroletni za niebyły i uchylił wszystkie ustanowione na nim akty prawne. [WIKI]

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - -

      Siedzi, siedzi (w MSZ) TW Wolfgang, Panie Wsojtku, jeszcze by nie siedział?! Za to pani mec. Szonert-Biniendzie nadal nie przywrócono stanowiska konsula honorowego. Pomimo wszechstronnych wyjaśnień i powszechnego poparcia Polonii oraz opiniotwórczych środowisk z Polski, musi szukać pomocy u FBI, bo MSZ jakoś nie kwapi się rozpatrzeć jej wyjaśnień. Za to zawsze przygarnie "odrzuconego" ex-rzecznika Magierowskiego i nowy etat v/min. MSZ dla niego wykroi. Jakby mało było wiceministrów w tym rządzie!

      Odnośnie spraw wojskowych: sorry, ale nie potrafię odszyfrować tego, co Pan napisał. Poproszę może w punktach i bez słów "odautorskich", OK? I na miłość boską, nie wszystko naraz, bo dostaję oczu na szypułkach!

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  21. Poprawka :)

    Zwrócono mi uwagę, że referendum "określające fundamenty przyszłej konstytucji" ma się odbyć dopiero w r. 2018.

    W związku z tym nie bardzo rozumiem, o co w ogóle chodzi. Pewnie jak zwykle o pijar, bicie piany i danie upustu niepohamowanej logorei pana prezydenta, bo jeśli potraktować zapowiedzi poważnie, musiałoby to raczej być "referendum zatwierdzające"?

    Szkoda, bo hasło: "CAŁY NARÓD TWORZY SWOJĄ KONSTYTUCJĘ" bardzo mi odpowiada. Każdy napisałby własną, a potem nastąpiłby np. konkurs projektów. Tylko po co do tego jeszcze pan prezydent, sejm, senat, rady, trybunały etc.?

    Nawiasem: WŁADZA - od gminnej po pałacową - rozrasta się nam w postępie geometrycznym. Wiadomo, zanim zatrzaśnie się furtka dla "naszych", każdy z nich chce się rozpaczliwie załapać do NOMENKLATURY. Bo to dopiero jest życie i gwarancja immunitetu przy każdym przekręcie.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Pani Urszulo,
      Lepiej bym tego nie ujął był :-)
      "Tylko po co do tego jeszcze pan prezydent, sejm, senat, rady, trybunały etc.?" Cały ten demokratyczny szajs. Wszak trzeba państwu naszemu grupy ludzi mądrych, nieprzekupnych, wiedzących co to racja stanu, jej mężów po prostu i ponadprzeciętnie patriotycznego lidera umiejącego korzystać z ich możliwości i trzymać za twarz gdy trzeba, a nie tego całego dziadostwa ubieranego w górnolotne kłamstwa pod dziurawym parasolem demokratycznie zboczonych racji. Reszta to zarządzanie korporacją państwową.

      Ukłony

      Usuń
    2. Dziękuję, drogi Panie Mirku :)

      Lider jest, mężowie stanu też by się znaleźli, nie trzeba ich w końcu tak wielu, ale pakt z Magdalenki nie przestał obowiązywać. Stąd majaczenia (pseudo) demokratyczne. Dopóki tego nie obalimy, próżne nasze wysiłki.

      Z nabożnym podziwem za użyty czas zaprzeszły :))

      Usuń
  22. !

    Cwana gapa, in. zasraniec [© Halka] stacza się coraz niżej. Na kukizującym (bo już zdecydowanie nie "naszym") portalu "Do rzeczy" podaje takie dezinfo:

    "Tomasz Siemoniak podkreślił, że sposób traktowania obecnego ministra obrony przez Amerykanów jest bez precedensu i świadczy o braku szacunku. Siemoniak przytoczył m.in. przykład braku zaproszenia obecnego szefa MON do Pentagonu. – To rzecz bez precedensu. (...) Sam nie wyobrażam sobie wizyty w Waszyngtonie bez spotkania z sekretarzem obrony USA. Byłem tam wielokrotnie – powiedział." KLIK

    = = = = =

    Podaję info sprzed 19 dni. Żeby nie było: z "naszego" i "wrogiego" źródła:

    "Minister Macierewicz zaproszony do Waszyngtonu na kluczowe rozmowy o bezpieczeństwie w regionie." - http://niezalezna.pl/98294-minister-macierewicz-zaproszony-do-waszyngtonu-na-kluczowe-rozmowy-o-bezpieczenstwie-w-regioni

    "Antoni Macierewicz rozmawiał z sekretarzem obrony USA" - http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/rozmowa-antoniego-macierewicza-z-sekretarzem-obrony-usa,737415.html

    Inna sprawa, że często obecność AM jest zamilczana, aby uwypuklić "dokonania" pana prezydenta. Jak np. dzisiaj, gdzie tylko przy okazji można się dowiedzieć, że w Brukseli oprócz ekipy AD, był także obecny szef ON i min. SZ i nawet ważne rzeczy mówił. KLIK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. PS. W związku ze staczaniem się portalu "Do rzeczy" gorąco namawiam do przypomnienia sobie kanonicznego tekstu Aleksandra Ściosa z 2013 - "ŚMIERTELNIE GROŹNY MIT PAWŁA LISICKIEGO"

      https://bezdekretu.blogspot.com/2013/01/smiertelnie-grozny-mit-pawa-lisickiego.html

      Usuń
  23. Witam,
    czy jest szansa na Pańską ocenę rozliczania przez PiS zamachu warszawsko-smoleńskiego z perspektywy 19 miesięcy od objęcia władzy i perspektywy na najbliższe 2 lata w tej sprawie?

    Osobiście głosowałem na PiS z dwóch powodów: przywrócenie śledztwa ws. zabójstwa ks. J. Popiełuszki prokuratorowi Witkowskiemu oraz rozliczenie zamachu warszawsko-smoleńskiego. Co do pierwszego nie mam już żadnych złudzeń, zaś co do drugiego to co miesiąc jestem tak samo naiwny w nadziei jak dziecko słuchając przemówień Kaczyńskiego.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  25. Pani Halko,

    Pisząc o łgarstwach Siemoniaka, zwróciła Pani uwagę na rzecz arcyciekawą.
    Otóż ludzie tzw. ”opozycji” zdają się nie wykazywać najmniejszych obaw przed publikacją Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI.
    Przypomnę, że słynąca z odwagi cywilnej E.Kopacz, w październiku 2015 roku zadeklarowała:
    „Jeśli prezydent Andrzej Duda zwróci się do mnie o kontrasygnatę aneksu do raportu z likwidacji WSI, otrzyma ją".
    Prezydent oczywiście nie zwrócił się o podpis premier, ale nad niezwykłą odwagą tej ostatniej warto się zadumać.
    Gdy dodamy do tego głupowaty zarzut Siemoniaka (bo to nie szef MON jest dysponentem Aneksu) i pełne buty zachowania środowiska b.WSI, można odnieść wrażenie, że wśród tych ludzi nie istnieje obawa ujawnienia Aneksu.
    I chyba nie ma się czemu dziwić, bo od czasu, gdy usłyszałem wypowiedź prezydenta Dudy i jego urzędników („to nie jest sprawa najważniejsza dla Polaków”, „temat,którego nie ma” itp.) nie mam wątpliwości, że ten prezydent nigdy nie opublikuje tajnego dokumentu.
    Wolno natomiast się zastanawiać – czy w tej sprawie istnieje niepisane porozumienie, między „zwycięzcami” z PiS i środowiskiem, które zmontowało nowe rozdanie?
    Słowa Kopacz, zachowania Siemoniaka,reakcje ludzi b.WSI, potwierdzałyby taką hipotezę.
    Jest jeszcze jedna ciekawa kwestia. Ustawa z dnia 9 czerwca 2006 r. „Przepisy wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego oraz ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego”, mówi wyraźnie:
    „Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, po zasięgnięciu opinii Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i Marszałka Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, podaje Raport do publicznej wiadomości w Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej „Monitor Polski”. Postanowienie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o podaniu Raportu do publicznej wiadomości jest równoznaczne ze zniesieniem klauzuli tajności w rozumieniu art. 21 ust. 1 i 3 ustawy z dnia 22 stycznia 1999 r. o ochronie informacji niejawnych.”
    Oznacza to że Raport oraz uzupełnienia (aneksy) muszą być publikowane przez Prezydenta RP. Przepis ten nie zawiera trybu warunkowego lecz nakłada na prezydenta obowiązek dążenia do publikacji tego typu materiałów i wręcz wymusza ich ujawnienie.
    W minionych latach politycy PiS i publicyści partyjni zwracali uwagę, że odmawiając publikacji Aneksu B.Komorowski działa wbrew ustawie i ostentacyjnie łamie obowiązujące prawo.
    Ciekawe, że takich głosów nie słychać obecnie. I to nie tylko ze strony „wolnych mediów” (to raczej oczywiste u ludzi, dla których punkt widzenia zależy od punktu siedzenia), ale też ze strony owej „opozycji”, która na różne sposoby próbowała zarzucać A. Dudzie łamanie konstytucji lub poszczególnych ustaw.
    W tej sprawie, nie słychać jednak żadnych zarzutów.

    Pozdrawiam Panią

    OdpowiedzUsuń
  26. Pani Urszulo,

    Sejmowa hucpa pt. głosowanie nad odwołaniem szefa MON w żaden sposób nie kończy „esbeckiego gambitu”. Przesuwa go jedynie w czasie.
    Myślę, że macherzy pana Kaczyńskiego doszli do wniosku, iż pozwolenie na odwołanie ministra przez „opozycję”, byłoby okupione zbyt wielkimi stratami wizerunkowymi.
    Nie wykluczam, że na przesunięcie decyzji miała też wpływ fala krytycznych wypowiedzi ze strony wyborców PiS. Przed miesiącem, wiele osób było oburzonych możliwością odwołania ministra Macierewicza i zapowiadało wycofanie poparcia dla partii rządzącej. Część tych głosów mogła dotrzeć do "zapatrzonych w sondaże".
    Nadto, pan prezydent solidnie naraził się prezesowi PiS „wyskakując przed szereg” z projektem referendum i zmian konstytucyjnych. Dla Dudy jest to wyłącznie projekt „pijarowski”, ale Kaczyński musiał zdać sobie sprawę, że ustępując dziś w kwestii odwołania ministra Macierewicza, dawałby potężną broń propagandową środowisku Pałacu Prezydenckiego. Tym bardziej, że „wybudzenie’ prezydenta w sprawach obronności i armii, jest zjawiskiem tyleż spektakularnym, jak niewygodnym dla partii rządzącej. To nie tylko (znowu) kwestia wizerunkowa, ale też sprawa różnych pomysłów służących bezpieczeństwu Polski.
    Przez najbliższe miesiące będziemy świadkami marginalizowania szefa MON, na rzecz nagłaśniania „sukcesów” pana prezydenta. Przykładem absurdu są medialne sugestie, jakoby zaproszenie D.Trumpa do Polski ,czy rozmowy z „czołowymi politykami”, były już jakimś osiągnięciem Andrzeja Dudy.
    Będzie tak, jak Pani napisała – „obecność AM zostanie zamilczana, aby uwypuklić "dokonania" pana prezydenta” Ta świadoma praktyka ma przygotować elektorat do finału „esbeckiego gambitu”. Kiedy?
    Biorąc pod uwagę potrzebę „domknięcia” różnych projektów związanych z ubiegłorocznym szczytem NATO (nikt inny w PiS nie potrafi tego zrobić), odliczając czas wakacji oraz dostrzegając konieczność wzmocnienia propagandy pro prezydenckiej, nie wcześniej niż na początku jesieni br.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  27. Jacek Kowalski,

    Tej sprawie poświęciłem wiele tekstów – od „TRZEBA WYKORZYSTAĆ TRAGEDIĘ SMOLEŃSKĄ” z kwietnia 2014, po „KSIĄŻKA ROTHA – W PUŁAPCE DEZINFORMACJI” z października ub. roku.
    Co do przywrócenia śledztwa prokuratorowi Witkowskiemu - mamy jasność. PiS nigdy tego nie zrobi i nie odważy się wyjaśnić zbrodni założycielskiej III RP.
    Ta konkluzja pozwala zrozumieć, że podczas „dobrej zmiany” nie zostanie też wyjaśniona sprawa zamachu smoleńskiego. Władza, która boi się naruszyć interesy zbrodniarzy sprzed 33 lat, nie może ujawnić mechanizmów zbrodni sprzed lat 7.
    Te sprawy łączy głęboka, nierozerwalna więź. Doświadczenie tragedii smoleńskiej stanowi bowiem kontynuację tamtego kłamstwa i tamtej wizji świata, które skazały na śmierć księdza Jerzego. Tak wówczas, tak i dziś, ta sama antypolska nienawiść wyznaczyła drogi - do tamy we Włocławku i do smoleńskiej pułapki.
    Kto lęka się naruszyć zbrodnicze układy sprzed trzech dekad, jak mógłby osądzić dzisiejszych zdrajców i bandytów?
    Uważam, że póki będzie istniał byt państwowy zwany III RP, nie poznamy okoliczności zbrodni smoleńskiej. Nie tylko dlatego, że wymagałoby to oskarżenia i skazania sejmowych kolegów panów z PiS za zbrodnię zdrady stanu (a żaden z nich nie poniesie cienia odpowiedzialności), ale z powodu praktykowania przez PiS mitologii „georealizmu”, która najskuteczniej zagradza drogę do wolnej Niepodległej.
    W tekście „CZY STAĆ NAS NA PRAWDĘ O SMOLEŃSKU?” z 2016 roku napisałem, że wiedza o prawdziwym przebiegu wydarzeń z 10 kwietnia „nie tylko zaszkodziłaby stosunkom z putinowską Rosją, ale miała wpływ na relacje wewnątrz NATO i Unii Europejskiej. Przedstawienie prawdziwego przebiegu zdarzeń musiałoby zasadniczo zmienić układ sił w Europie i na świecie oraz zagrozić wywołaniem konfliktów, których wiele państw chciałoby uniknąć.”
    Kto miałby to zrobić? Politycy, którzy drżą przed posądzeniem o „rusofobię”, tłumaczą się eurołajdakom i krygują przed zachodnimi barbarzyńcami? Ludzie bez wizji, honoru i pamięci, którzy interes Polski utożsamiają z obecnością w UE i dbałością o „dobrosąsiedzkie” relacje z Rosją i Niemcami?
    Przed rokiem pisałem, że – „taki ciężar może udźwignąć tylko państwo całkowicie wolne i suwerenne, oczyszczone z dominacji wrogiej agentury, dysponujące sprawnymi służbami i silną armią. Jeśli rząd PiS potrafi zlikwidować ruiny III RP i zbudować takie państwo, dotrze też do prawdy o Smoleńsku. Jeśli nie zamierza tego robić i chciałby nadal reanimować magdalenkowego trupa – czeka nas bolesne rozczarowanie i klęska.”

    Dziś nie miałbym cienia wątpliwości - wybór został dokonany. Prawdę o Smoleńsku poznają nasze dzieci lub wnuki.


    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  28. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  29. Dziś nie miałbym cienia wątpliwości - wybór został dokonany. Prawdę o Smoleńsku poznają nasze dzieci lub wnuki.

    To są straszne słowa, panie Aleksandrze. Jak zresztą cała Pańska odpowiedź dla p. Jacka Kowalskiego KLIK. Trudno jest się pogodzić z myślą, że upadliśmy już tak nisko (kasta polityczna, ale i znakomita większość społeczeństwa), że zatracamy najprostsze ludzkie odruchy, a wielu "polityków opozycji", "celebrytów" i naśladującej ich hołoty zachowuje się tak, jak osławiona dzicz na Krakowskim Przedmieściu w kwietniu 2010.

    Obwiniam również obecną partię władzy, której nigdy nie zapomnę tego, że wobec zamachu smoleńskiego przyjęła postawę obłudną i cyniczną. Bo i ja nie mam cienia wątpliwości, że wyłącznie brak woli politycznej PiS i osobiście Jarosława Kaczyńskiego powoduje, że wciąż jesteśmy szokowani takimi wiadomościami, jak dzisiejsza, o szczątkach ośmiu ciał w trumnie generała Kwiatkowskiego. I przypominane nam są profanacje i bezczeszczenie ofiar smoleńskich przez dzicz, zwaną tam "lekarzami". Jakby mało było zabić i trzeba było jeszcze splugawić, opluć, odebrać godność, zgasić papierosowego peta w zakrwawionych szczątkach. Jakie to dzikie, nieludzkie... ruskie. "Inny świat", "Nieludzka ziemia".

    Wielu komentatorów zauważa analogie między znęcaniem się oprawców nad zwłokami w Smoleńsku, a tym co robili funkcjonariusze komunistycznych więzień podbitej przez Sowietów Polski, przekształconej w "obóz PRL". Ze zgrozą czytam (i oglądam) doniesienia IPN z poszukiwań na warszawskiej Łączce, publikowane na TT. Jak choćby to sprzed 2 dni:

    Poszukiwania IPN‏ @poszukiwaniaipn - 27.05 /LINK/

    Kolejny rząd pochówków więziennych za nami. Szkielety bez głów, zwłoki siłą zmieszczone w grobowej jamie, obcięte nogi itp. Lata 80. na ŁII.

    A ile takich Łączek jest w całej Polsce? Dotąd niezbadanych, przywalonych pomnikami ku czci władzy sowieckiej, jak mauzoleum Bieruta na Powązkach? Przypominających straszny Zespół Memorialny na Cmentarzu Katyńskim. Uroczyście "otwierany" 7 kwietnia 2010 przez Putina i Tuska.

    To wszystko dzieje się w imię zgubnego, obłąkanego strachu przed posądzeniem o rusofobię u tych, którzy nami obecnie rządzą i wciąż zapewniają o swoim niezłomnym patriotyzmie. - Ludzie bez wizji, honoru i pamięci, którzy interes Polski utożsamiają z obecnością w UE i dbałością o „dobrosąsiedzkie” relacje z Rosją i Niemcami.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Pani Urszulo,

      "Obwiniam również obecną partię władzy..."

      Z mojego australijskiego dystansu (a to ponoć jedna z "najwyżej rozwiniętych" demokracyj, z JOW-ami, ale i z karą w razie niedopełnienia obowiązku wyborczego) obserwuję poczynania demokratycznych wybrańców nie tylko w kraju nad Wisłą. Już jakiś czas temu doszedłem do wniosku, że "partię władzy" tworzą "partie" wchodzące do parlamentów, które stają się tym samym jedynie jej frakcjami. Ich swary, kłótnie, czy nawet wzajemne groźby niewiele mają wspólnego
      z ich rzeczywistymi interesami. To co się dzieje w IIIRP
      jest tragifarsą tego, co można zaobserwować w całym demokratycznym świecie. Taki lokalny folklor. ONI zniszczą,
      albo zmarginalizują każdą nową partię, która może stać się dla nich zagrożeniem. ONI walczą tylko o większą "połać sukna" i wygrana w wyborach jednej z frakcji, to jest właśnie dostęp do orwellowskiego koryta dla świń, ale ONI wszyscy zwierzęta, a MY tylko ludzie, ich wyborcy. Kraje opanowane przez "kłamstwo demokratyczne" są tylko ich naturalnymi żerowiskami z racji miejsca urodzenia. To tak jak Obcych i Tutejszych łączy z Polską jedynie miejsce
      urodzenia. Żadne tam ojczyzny. Czego dowodem może być chociażby trend łączenia się w organizmy ponadnardowe, takie czy inne unie, albo zatrudnienie byłego szwabskiego "zahlen eins" w ruskim naftointeresie. Albo Donald T.? Albo Clinton'y, Kenijczyk, Berlusconi, Brukselczycy... Albo "łączący się konserwatyści"?
      Ich marzeniem jest partia władzy składająca się tylko z dwóch frakcji, tzw. "system dwupartyjny" pozwalający na cyrk rotacyjny z wygranymi na przemian pozwalającymi rozładowywać napięcia powodowane "programowymi różnicami"(jedni gromadzą kasę, a drudzy ją rozdają). Po co ma im się pętać pod nogami jakaś "świerza opozycja", czy konieczność "koalicyjnych przystawek".
      Wywodząc z powyższego też obwiniam obecną partię władzy.

      Trzeba nam, wolnym ludziom nie tylko Polskę, ale i świat ściosać na miarę.

      To jak to jest z tym "Chrystusem narodów"? Tak jak wzywał Św.JPII? Jest zatem jakaś nadzieja? Nie jest mi ona matką więc wolę słowo szansa.

      A tu jeszcze islamska orda nadciąga. Króla Jana nie ma by dał odpór, a ten który mógłby nas poprowadzić właśnie
      przez partię władzy jest osaczany "esbeckim gambitem". Czyż nie? No i do tego jeszcze tak niewielu mężczyzn "męskość boli" jak powiedział Archer i nie miał na myśli genitaliów.

      Kłaniam się Pani

      Usuń
  30. SZLAG CZŁOWIEKA TRAFIA!

    Z przykrością stwierdzam, że to jest kolejny dramatyczny przykład, jak niechlujnie były przeprowadzane czynności w pierwszych dniach po tragedii w Smoleńsku - ocenił w "Jeden na jeden" w TVN24 wiceminister obrony narodowej Michał Dworczyk - W imieniu państwa polskiego trzeba powiedzieć "przepraszam" - dodał. Odniósł się w ten sposób do wyników ekshumacji generała Bronisława Kwiatkowskiego.

    = = = = = = = = = = = = =

    Panie Aleksandrze, nie uwierzę, żeby ten wiceminister, nb. eksploatowany na okrągło przez medialne szczujnie i równie chętnie jak BBN-Soloch się w nich udzielający, był powołany przez Macierewicza. Czy wie Pan jakim cudem on się znalazł w MON?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Komu byt magdalenkowy,"państwo" Komorowskiego i Tuska, kojarzy się z "państwem polskim"- niech przeprasza. Jego sprawa.
      Nie można wykluczyć, że ten młody człowiek jest kreowany na "delfina" i po zdymisjonowaniu Antoniego Macierewicza zrozumiemy logikę tej nominacji.

      Usuń
    2. Panu Dworczykowi dedykuję:

      Komorowski: "W polskim interesie leży, żeby w wyniku współdziałania różnych i bardzo różnych sił politycznych w tej Unii Europejskiej zakopać Polskę aż po sam czubek głowy, zakopać razem z tym czakiem ułańskim, razem z czapką krakuską, z – kiedyś, swego czasu padło takie stwierdzenie – jedwabnym kapeluszem, a nawet z tymi moherowymi beretami też – też, a może przede wszystkim."

      Tusk: "Polskość to nienormalność".

      =====

      Usuń
  31. Wsojtek,

    To są sytuacje, które dobitnie pokazują realną wspólnotę tzw. establishmentu III RP. Nie ma różnicy między opiniami B.Komorowskiego, R.Sikorskiego i A.Dudy. W tej przykładnej zgodności w ocenie postaci zmarłego, uwidacznia się stosunek owych elit do kwestii naszej niepodległości, do „georealizmu”, relacji z USA i Rosją.
    Brzeziński był bowiem nie tylko słabym, podległym sowieckiej strategii dezinformacji doradcą jednego z najgorszych prezydentów USA. I nie tylko został sromotnie „ograny” przez Sowietów i Chińczyków (jak i jego patron).
    W moim odczuciu - był to przede wszystkim „wybitny” szkodnik, który przez całe życie dbał o to, by Polska na zawsze pozostawała poddana dyktatowi jałtańskiemu i znajdowała się pod butem sowieckim i rosyjskim.
    Po roku 1989 zabiegał zaś o uczynienie z naszego kraju bezwolnego „pasa transmisyjnego” w relacjach USA-Rosja-Niemcy. Jego obłędny „georealizm” – po stokroć skompromitowany doświadczeniami historii i agresywnym zachowaniem Rosji, jest podstawową „doktryną”, która łączy ludzi, tak z pozoru różnych, jak Komorowski, Rydzyk czy Duda.
    Osobnym tematem jest zachowanie Brzezińskiego w drugiej połowie lat 80., jego stosunek do Jaruzelskiego i pomoc w zawarciu antypolskiego paktu Jaruzelski –Rockefeller, którego celem było m.in. przygotowanie komuny do bezbolesnego przejścia tzw. transformacji ustrojowej.

    OdpowiedzUsuń
  32. Pani Urszulo,

    Prawda – to straszne słowa. Ale po tylu latach obecności na bezdekretu, chyba nie spodziewała się Pani innych.
    Nie zamierzam udawać, że wierzę w działania obecnego rządu ani ulegać prostackiej demagogii rządowych „wolnych mediów”. Ci ludzie, poza epatowaniem wyborcy rozmaitymi „sensacjami”, nie uczynią nawet kroku w kierunku rozwikłania smoleńskiej pętli. Wymagałoby to działań, do których zakładnicy mitologii demokracji nie są zdolni.
    Dość dawno pisałem, że gdyby PiS chciał wyjaśnić okoliczności zamachu, nie powierzono by takiego zadania zaledwie podkomisji ministerialnej o budżecie 3 mln zł i ograniczonych kompetencjach. Dla porównania – na TPPR-bis, czyli tzw. Centrum Polsko Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia wydaje się dziś z budżetu 5,7 mln zł rocznie.
    Już następnego dnia po zaprzysiężeniu rządu należało powołać specjalny trybunał do zbadania i osądzenia tej zbrodni, uchwalić stosowne ustawy, zastosować dziesiątki aresztów „wydobywczych”, wynająć najlepsze kancelarie prawnicze na świecie, powołać kilkanaście sztabów specjalistów ze wszystkich dziedzin związanych z tematem oraz wyłożyć z budżetu kwotę wielu miliardów złotych.
    Ta sprawa winna stać się priorytetem polskiej polityki zagranicznej i wszystkich instytucji państwowych, a od pomocy udzielonej nam w sprawie Smoleńska, winny zależeć wszelkie kontakty i kontrakty zagraniczne.
    Żaden Trump, Merkel czy Macron, nie powinni korzystać z polskiej przychylności, póki nie udzielą pomocy w sprawie najważniejszej dla naszego bytu narodowego.
    Tak postąpiłoby każde wolne i niepodległe państwo, którego elity zginęły w skrytobójczym zamachu.
    PiS zaś powierzył ten temat grupie kilkudziesięciu osób i jednemu, wyjątkowo zapracowanemu ministrowi. Zrobił z niego pospolitą „monetę przetargową”, rzucając ją tylko wtedy, gdy nie zagraża to wyimaginowanym obawom „sondażowym”.
    Jakby tego mało – uczynił z tego ministra ulubiony obiekt ataków i esbeckich kombinacji oraz pozwolił, by „pijarowski projekt” pokroju Andrzeja Dudy mógł dezawuować osiągnięcia tego ministra i „ostrzyć pazurki” na tematach związanych z obronnością. Zachowania owego „projektu pijarowskiego” – z którego strony nie ma żadnych, znaczących wypowiedzi na temat zbrodni smoleńskiej, jest najlepszym dowodem traktowania narodowej tragedii.
    Sprawę tę sprowadzono dziś do ordynarnych (ze względu na demagogię) tematów zastępczych: zbiórek na budowę pomników, pogadanek pana Kaczyńskiego podczas miesięcznic, biadoleń nad zachowaniem antypolskiej dziczy, epatowaniem emocjami i pustą symboliką.
    Nazwać to draństwem – to obrazić najpodlejszych drani.

    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisała Pani – „To wszystko dzieje się w imię zgubnego, obłąkanego strachu przed posądzeniem o rusofobię u tych, którzy nami obecnie rządzą i wciąż zapewniają o swoim niezłomnym patriotyzmie”.
      To prawda, ale nie ona mnie przeraża.
      Przeraża to, że z takim zachowaniem „wybrańców narodu” godzą się ci, którzy tyle nadziei pokładali w rządach Kaczyńskiego i jego kolegów. Przeraża bezmierna uległość i głupota ludzi, którzy przez osiem lat byli doświadczani rządami antypolskiej hołoty i zepchnięci do roli widzów w obcej grze.
      To oni – to my, jesteśmy dziś ofiarami hochsztaplerstwa PiS-u, bezczynności w sprawie Smoleńska, kłamstw serwowanych podczas miesięcznic, objawów bezkarności i buty tzw. „opozycji”.
      Zadziwia mnie - jak człowiek zdrowy na umyśle możne tłumaczyć takie zaniechania „walką na wielu frontach”, „brakiem „naszych” sądów”, „koniecznością cierpliwego czekania”, „groźbą wojny domowej” itp. stekiem bredni wymyślanych przez stado dziennikarskich cwaniaków na partyjnym żołdzie?
      Brać pod uwagę samopoczucie jakiegoś polityka, mieć wzgląd na jego mętne „strategie”, troskę o posady dla kolesi, dochody i apanaże - może tylko kompletny idiota, który gardzi swoimi bliskimi, gardzi własnym narodem i przyszłością Polski.
      A jeśli takich „wyhodowano” nam patriotów, wyborców i rodaków – jest się czym przerazić.

      Pozdrawiam Panią

      Usuń
  33. Panie Aleksandrze,

    Tak postąpiłoby każde wolne i niepodległe państwo, którego elity zginęły w skrytobójczym zamachu. - więc skoro tak nie postępuje, nie jest ani wolne, ani niepodległe. Jest kontynuacją komunistycznego tworu - PRL, okraszonego "kwaśniewską" konstytucją.

    Myślę, że w rzeczywistości może być gorzej i poczynania nawet tak nielicznego i pozbawionego środków podzespołu mogą być dodatkowo hamowane i cenzurowane przez macherów partyjnych. A wyniki badań podawane tylko sporadycznie i w zależności od partyjnych słupków i sondaży.

    Łatwo Panu wytłumaczę zachowanie pokornego "elektoratu PiS", bo sama do niego należałam i znam jego obecne poglądy. Zapytani: "jak możecie to wszystko widzieć, znosić i nie odważyć się na choćby słowo sprzeciwu?" - odpowiadają zawsze tak samo: "a czy wyobrażasz sobie co by było bez PiS"?

    I nigdy nie obędzie się bez złośliwego: "Ty chyba chciałabyś powrotu Komorowskiego i Tuska?"
    - -

    "Wydrążeni ludzie". Zafiksowani na przekonaniu, że poza PiS nie ma życia. Wieczni wyborcy mniejszego zła.

    Tak, Panie Aleksandrze, tacy właśnie są współcześni patrioci.


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze jedno.

      Znani mi wyborcy PiS są w większości apologetami Macierewicza. Zapytani, jak tłumaczą tchórzostwo i zachowawczość rządu, skoro min. ON udowadnia, że jednak można inaczej, odpowiadają pytaniem: "a kto umożliwia panu Antoniemu jego aktywność, jeśli nie PiS i pan Jarosław?"

      Na co ja reaguję jednym słowem. Niecenzuralnym.

      PS. Jakakolwiek krytyka prezydenta Dudy w ogóle nie wchodzi w rachubę, bo moi koledzy z elektoratu PiS staja się agresywni i powątpiewają, czy aby jestem przy zdrowych zmysłach.

      Usuń
    2. Droga Pani Urszulo,
      Według internetowego Słownika Języka Polskiego:
      - intelektualista to osoba pracująca umysłowo,
      - inteligent to ktoś odznaczający się wyjątkową inteligencją, mądrością.
      Zatem nie każda soba pracująca umysłowo jest inteligentna i tego się trzymajmy.

      Ukłony :-)

      Usuń
  34. Pani Urszulo,

    “Nie ma lepszej pożywki chorobotwórczej dla bakteryj fałszu i legend, jak strach przed prawdą i brak woli”- zanotował J.Piłsudski w książce “Rok 1863”.
    Gdy w komentarzu napisałem o “wyhodowaniu” patriotów, wyborców i rodaków (jakkolwiek może to kogoś oburzać), miałem na myśli historyczny proces wpajania i przyuczania do postaw, które żadną miarą nie mogą być uważane za naturalne i patriotyczne.
    Ten proces ma genezę tak długą, jak długo trwało zniewalanie Polaków - przez zaborców, okupantów niemieckich i sowieckich, przez magdalenkowych cwaniaków, a wreszcie - zakładników mitologii demokracji.
    Iluż obywateli, światłych polityków i duchownych Księstwa Warszawskiego, opiewało ówczesne “wolności” i “zyski ekonomiczne” i wychwalało ten napoleońskich projekt jako “państwo polskie”?
    Ilu Polaków uznawało “pracę organiczną” za dostateczną powinność patrioty, odżegnywało się od czynu zbrojnego i za wielką łaskę poczytywało zamianę zaborcy rosyjskiego na knut niemiecki czy austriacki?
    Iluż to naszych rodaków, ludzi niegłupich i prawych, uważało PRL za “jedyną alternatywę” dla otwartej okupacji sowieckiej, sławiło spokój “małej stabilizacji” i pochylało się ze zrozumieniem nad łgarstwami aparatczyków straszących nas “ruską interwencją”?

    W “Moje pierwsze boje” Piłsudski napisał:
    “Gdy wojna w 1914-ym roku wybuchła, Polacy we wszystkich trzech zaborach zdecydowali oddać Bogu, co boskie — cesarzowi, co cesarskie. Ja i legjoniści postąpiliśmy inaczej, a bez względu, jak kto wtedy patrzał i jak teraz to widzi, zdecydowaliśmy spróbować, czy nie można dać naszemu narodowi bez państwa przedstawicielstwa wojennego w postaci wodza i żołnierza. (...)
    Nie mogłem się pozbyć uporczywej chęci zwalczenia tradycji myślowej naszego polskiego społeczeństwa w stosunku do 63-go roku. Znałem doskonale tę tradycję! Pobłażliwa pogarda bardzo a bardzo rozumnych i praktycznych ludzi wobec śmiesznie głupiutkich stworzeń, rozmazanych marzeniem o samodzielnej pracy polskiej — to najwzględniejszy sąd, który spotkać mogliśmy dla siebie w tej tradycji. Obok zaś taki rozumny, taki praktyczny geszefcik, taki, co niecałe trzy grosze dziennie zarabia, a osłonięty ogromnem, olbrzymiem hasłem patrjotycznej pracy organicznej, której przeszkadzają takie właśnie warjaty!
    Piękna polska tradycja po klęsce 63-go roku! Znałem to dobrze i wiedziałem zgóry, do czego ta tradycja prowadzi — do najczarniejszych, do najsmrodliwszych sprzedaży i siebie, i polskich interesów, i polskiej samodzielności — każdemu, kto płaci. Znowu więc, dla pociechy tych tradycyjnych Polaków, mam być „uciekinierem" z czasów 63 roku! Poto mnie może uzbrojono licho, poto zrobiono wszystko, bym nie mógł dobrze i przyzwoicie walczyć. Poto, by tem pewniejszy był triumf „praktycznej, geszefciarskiej“ myśli nad upartą głupotą „romantyków" o „samodzielnych" głowach!”

    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ci “pokorni wyborcy PiS”, których opinie Pani cytuje, owi “polityczni pragmatycy” spod znaku partii “ludzi rozumnych”, są przecież wiernymi naśladowcami “tradycji 63-go roku”.
      Wpojono im, że jeśli nie pogodzą się z tym, co mają, co dostali dzięki łasce jakichś polityków i woli obcych mocarstw, jeśli zapragną mieć więcej i odważą na wielkie marzenia - wszystko zostanie im odebrane.
      Im wystarczy - “taki praktyczny geszefcik, taki, co niecałe trzy grosze dziennie zarabia”, bo chcieć więcej, znaczy walczyć, trudzić się i ponosić ofiary.
      Są gotowi sławić i wielbić polityków PiS, bo “skrojono” ich na taką samą miarę - “tradycyjnych Polaków”, gotowych wyśmiewać się z głupoty “romantyków” i zadowalać bylejakością.
      Dla nich PiS jest i będzie “jedną alternatywą” - bo nie odważą się wymyślić innej.
      Dla nich, musi być “oazą polskości” - bo jeśli nie PiS, grożą nam nieprzezwyciężone i potężne siły.
      Należy więc godzić się na małe kroki, mieć liche marzenia i nędzne efekty, byle nie zderzyć z rzeczywistością, która na zawsze przekreśla łaskę niewiedzy.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  35. Szanowny Panie Aleksandrze,

    Przedstawił Pan analizę, która w pełni pokrywa się z moją oceną stanu świadomości i ducha rodaków. Przyznam, że uzmysłowienie sobie takiej właśnie prawdy spowodowało, iż od dłuższego już czasu nie staram się nawet przyglądać teatrowi odgrywanemu na naszych oczach. Zbyt wiele danych wskazuje na to, jaki będzie nieuchronny finał. Swoją powinność ojca i obywatela widzę w formowaniu postaw dzieci i wnuków, konieczności, wręcz obowiązkowi przeniesienia poprzez nich w przyszłość tych wartości i sposobu myślenia, których jestem wyznawcą. Nie odzywałem się od dłuższego czasu z powodu takiej właśnie oceny sytuacji, nie chcąc być posądzony o defetyzm i niemęskie załamywanie rąk. Ale wszystko wokół nas, od dłuższego już czasu wskazywało na jedno. Parszywa hydra tylko skuliła się nieco, schowała i przeobraziła. Ale nadal żyje i ma się coraz lepiej. Ten "zapracowany minister", wielki człowiek, zostaje powoli sam. Drogi jego i pis-u niebawem się rozejdą. I pewnie, jak Pan to już kiedyś napisał, to nieuniknione, ale w pewnym sensie dobre.
    Na razie i oby jak najdłużej, nie dla wyborców pis-u ale dla Polski, aktualny jest jeszcze przekaz "WIECEJ I MNIEJ. WBREW RADOM NIEPRZYJACIÓŁ".

    Pozdrawiam serdecznie Pana i obecnych na tym blogu.

    OdpowiedzUsuń
  36. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  37. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  38. Szanowny Panie Zaścianku,

    „Formowanie postaw dzieci i wnuków” jest stokroć ważniejsze niż obserwacja tego teatru lub komentowanie jego kolejnych odsłon. To przecież zadanie na miarę Polski, jaką chcielibyśmy stworzyć dla następnych pokoleń.

    Siłą hydry, o której Pan wspomina, jest nie tylko zdolność do przeobrażeń i mimikry, ale umiejętność po wielokroć groźniejsza – wtargnięcie w nasze myśli, systemy wartości i ocen.
    Napiszę o najgroźniejszej infekcji. Proszę zauważyć, z jaką łatwością narzucono nam przeświadczenie, że ta niewielka grupa Obcych, wataha zawodowych łgarzy i kanalii, całkowicie obcych polskiej tradycji i kulturze, jest czymś nieodłącznie związanym z realiami tego państwa. Że grupa ta posiada jakieś prawo do formułowania swoich „postulatów”, ma zdolności honorowe i obywatelskie, zasługuje na uwagę i poważne traktowanie.
    To jest dopiero miara absurdu rzekomo „wolnej” Polski, w której takie przywileje nadaje się pospolitym zwyrodnialcom, zdrajcom i degeneratom.
    Co więcej trzeba usłyszeć od tych ludzi, poza tym, co wiedzieliśmy od kwietnia 2010 i co owa „opozycja” powtarza dziś w obliczu prawdy o profanacji ofiar Smoleńska, by zrozumieć, że nazywanie ich Polakami jest krzywdzące dla tych, którzy oddawali życie za tę wartość?
    I nikomu z wyborców PiS (o politykach tej partii nie wspominając) nie przyjdzie do głowy, że owa grupa powinna zostać wykluczona ze społeczności polskiej i poddana najostrzejszemu ostracyzmowi. Trzeba do nich „strzelać”, jak do bolszewików i wrogów. „Strzelać” pogardą, ignorancją, odrzuceniem poza granice narodowej wspólnoty.
    Nie przyjdzie zaś dlatego, że hydra III RP wszczepiła nam pogląd, jakoby przyzwolenie na walkę z polskością było jakimś atrybutem demokracji i stało wyżej niż prawo suwerena do zachowania narodowej tożsamości.
    Wmówiono nam, że w kraju zarządzanym przez różne mafie i esbeckie koterie, trzeba praktykować zasady jakiejś pokracznej demokracji - której żyjący w III RP nigdy nie doświadczyli.
    Ten systemowy wirus niszczy nas od wewnątrz, zaciemnia obraz rzeczywistości, nie pozwala uwolnić się od brzemienia obcych wpływów i zależności. Tak rozumiana mitologia demokracji jest bronią wymierzoną w Polaków. Korzystają z niej owe mafie sądowe, medialne i esbeckie, na niej opierają się rządy miernot i zaprzańców, ona decyduje o trumfie demagogii nad faktami.
    Zwrócę uwagę, jak funkcjonuje ten zatruty mechanizm.
    Prezydencki minister Andrzej Dera mówi publicznie: "Partia, która w tak ordynarny sposób kłamie powinna na stałe zniknąć ze sceny politycznej. Nie tylko Ewa Kopacz. Ta formacja nie ma prawa, z punktu widzenia politycznego na jakikolwiek byt”.
    Prorządowe „wolne media” zachłystują się tymi słowa i informują ogłupionych czytelników, że „tak dosadnie chyba jeszcze nikt tego nie ujął”.
    Nikt nie zada pytania – co dalej? Powiedział to wysoki rangą urzędnik prezydenta III RP. Powiedział publicznie, dodając jeszcze – „Kara w tym przypadku powinna zostać wymierzona, a wymierzona powinna być infamia. To powinno być zapamiętane – nie ma miejsca na kłamców w polityce".
    W prawdziwej demokracji, pojawiłyby się pytania: jakie działania podejmie urząd prezydenta, co w tej sprawie zrobi rząd i podległe mu instytucje, kiedy należy spodziewać się wniosku o delegalizację tej formacji, wykluczenia jej polityków z debat publicznych, bojkotu medialnego i politycznego?
    My wiemy, że nic podobnego nie nastąpi, a słowa Dery wpisują się w długi ciąg pustej, propagandowej retoryki, jaką ludzie PiS karmią swoich wyborców od dwóch lat.
    Nie nastąpi również dlatego, że w rozumieniu większości naszych rodaków, byłaby to „decyzja niedemokratyczna” i sprzeczna z mitologią, jaką ich nakarmiono podczas trzech dekad komunistycznej sukcesji. Nie ma oczekiwań, by takie deklaracje były spełniane, bo Polacy są przekonani, że żyją w kwitnącej demokracji, a jedni jak i drudzy gracze – PiS i owa „opozycja” wiedzą, że jest to wyłącznie teatr dla gawiedzi.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  39. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń