Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

piątek, 31 października 2014

JAKIE WOLNE MEDIA?


Wyobraźmy sobie bitwę, podczas której taktyka bojowa jednej ze stron ogranicza się do wpatrywania w gesty dowódców wrogiej armii i reagowania na ruchy przeciwnika. Atak piechoty, wyprowadzony z prawej flanki, skutkuje wysłaniem wojsk na tę stronę pola, ostrzał armatni doprowadza do oddania salwy z dział, zaś szturm konnicy przeciwnika uruchamia bezczynne dotąd oddziały kawalerii. Nietrudno zrozumieć, kto kontroluje przebieg takiej potyczki i po czyjej stronie leży inicjatywa. Historia zna bitwy, o których wyniku decydowała błędna taktyka spóźnionych reakcji lub oddanie pola przeciwnikowi. Dwie najważniejsze bitwy Powstania Listopadowego: wygrana pod Olszynką Grochowską w lutym 1831 roku i stoczona trzy miesiące później, przegrana bitwa pod Ostrołęką, doskonale ilustrują tę zasadę. O ile pierwsza, mimo przewagi Rosjan, była sukcesem armii polskiej (dzięki przewidującej strategii gen. Chłopickiego), o tyle druga okazała się fatalną w skutkach porażką, której można było uniknąć, gdyby wojska polskie próbowały wyprzedzić ruchy armii rosyjskiej.
Obserwacja współczesnej „batalii” o sprawy polskie, musi prowadzić do wniosku, że strategia „wolnych i niezależnych” mediów bardziej przypomina dziś bitwę pod Ostrołęką, niż doprowadzi nas do wiktorii grochowskiej.
Jeśli w swoich tekstach konsekwentnie stosuję cudzysłów na określenie mediów kojarzonych z opozycją, znajduje to uzasadnienie w fakcie, iż niemal cały przekaz tych ośrodków pozbawiony jest treści, które można uznać za w pełni autonomiczne i wartościowe. Nie tworzy on nowej jakości i nie buduje obszaru wolnej myśli, lecz wyłącznie rezonuje obcą taktykę i z reakcji na bodźce reżimu czyni jedyną normę opozycyjności. W żadnym zakresie nie są to działania prowadzące do przełamania monopolu propagandy. Przypominają raczej smętną pogoń za popłuczynami „głównego nurtu” i nie powinny być kojarzone z niezależnym dziennikarstwem.
Jeśli odmawiam znaczenia wytworom „uznanych” tuzów tzw. niezależnej publicystyki, to nie tylko z tej przyczyny, że ludzie ci nie próbują uwolnić się od konotacji towarzyskich i podległości informacyjnej i zdobyć na świeżą refleksję, ale również dlatego, że ich aktywność dziennikarska odbywa się wyłącznie w kontrakcji do tzw. mainstreamu, z którego najczęściej się wywodzą i do którego gorąco tęsknią. Ci ludzie dotąd nie pojęli, że rzetelne informowanie Polaków, budowanie nowych obszarów zainteresowań i niezależności od obcej narracji, wymaga porzucenia podglądactwa i samodzielnego spojrzenia na świat.
Gdy w dziesiątkach miejsc, przyznających sobie miano „wolnych mediów” czytam polemiki z tezami TVN-u, krytykę kłamstw „GW” lub rozważania nad bełkotem propagandysty- ćwierćinteligenta- zadaję pytanie: co wspólnego z niezależnością ma tak żałosna praktyka i jaki jest jej związek z budowaniem wolnej myśli? Skąd u ludzi wypisujących te brednie bierze się przekonanie, że recenzowanie tego, co powiedzieli w reżimowych przekaźnikach jest szczytem opozycyjności i służy polskim sprawom? Zastanawiam się również - jak ludzie „naszych” mediów muszą nisko cenić swoich odbiorców, jeśli w ramach tak pojmowanej rzetelności serwują im ekstrakt najnikczemniejszych łgarstw i bezmiernej głupoty?
Odpowiedź na to pytanie, wydaje się akurat prosta, bo zdecydowana większość słuchaczy i czytelników akceptuje podobne praktyki i nawet im do głowy nie przyjdzie, że lektura 187 „analizy” na temat Sikorskiego, lub oglądanie w „republikańskiej” telewizji twarzy reżimowych polityków, jest kpiną z wolności słowa i  nie ma nic wspólnego z opozycyjnością. Wskazując na analogię z czasami komuny (do czego chętnie odwołują się niektórzy żurnaliści), dość wspomnieć, że gdyby autorom „Solidarności Walczącej” czy „Głosu” przyszło do głowy opierać swoje teksty na partyjnych biuletynach, analizować bełkot Toepliza lub polemizować z wywodami Siwaka, nie tylko straciliby prestiż i odbiorców, ale nikt przy zdrowych zmysłach i nie nazwałby tych wydawnictw wolnymi mediami.
Dzisiejsi odbiorcy „niezależnych” byliby zapewne oburzeni, gdyby powiedzieć im, że zarządcy tych mediów marnotrawią pieniądze zwolenników opozycji i zamiast tworzyć przekaz nieskrępowany wyziewami propagandy, budują własną mitologię, a nierzadko własne fortuny.
Widząc zachwyty nad „pryncypialnością” niektórych żurnalistów i redaktorów naczelnych, przypomina mi się opowieść Tyrmanda z jego „Cywilizacji komunizmu”. Warta przytoczenia, bo również dziś bezbłędnie definiuje mechanizmy rządzące tą mitologią. Autor „Złego” przedstawiał przypadek młodego człowieka z Rumunii, który w czasach głębokiej komuny otrzymał tzw. legitymację korespondenta terenowego jednej z centralnych gazet. Tyrmand pisał:
Z legitymacją tą udał się na zapadłą wieś, gdzie zgłosił się do gminnej rady narodowej, w której przedstawił się jako dziennikarz ze stolicy. Nazajutrz wypadało święto państwowe, więc tak wybitny gość zaproszony został do prezydium uroczystej akademii, gdzie wygłosił grzmiące przemówienie o urokach socjalizmu i wielkości partii. Wieśniacy, oszołomieni rozmiarami jego dewocji i pryncypialności, doszli do wniosku, że musi on być człowiekiem potężnym i wpływowym, toteż w ciągu następnych dni młody człowiek wyrywany był sobie przez miejscowych notabli, spijał ich najstarsze trunki i kochał ich córki. Początkowo odmawiał przyjmowania drobnych podarunków, ale gdy go niemal na klęczkach błagali ażeby pomógł ludowi pracującemu, zdecydował się uciszyć w sobie głos idealistycznego sumienia i przyjął pokaźną sumę pieniężną dla dokonania zakupu nawozów sztucznych, o które chłopi daremnie walczyli od lat. Po czym, żegnany czule, zniknął.”
Odnoszę wrażenie, że łatwość, z jaką odbiorcy „naszych” mediów namaszczają dziś różne postaci, publicystów i redaktorów naczelnych na rzeczników środowisk patriotycznych, mocno przypomina wiarę owych rumuńskich wieśniaków. Wystarczy sama obecność w środowisku kojarzonym z opozycją, plus kilka krytycznych uwag na temat obecnej rzeczywistości, by zostać  okrzykniętym „niepokornym” autorytetem i otworzyć sobie drogę do umysłów i kieszeni Polaków.   
Skąd bierze się taka tendencja, nietrudno zgadnąć. Dążność do identyfikacji i potwierdzenia własnych poglądów oraz jeszcze silniejsza potrzeba znalezienia autorytetów mocno usprawiedliwia łatwowierność odbiorców, a jednocześnie napędza tryby wielu manipulacji. Nie dostrzega się przy tym specyfiki „polityki redakcyjnej” niektórych gazet i portali, nie widzi stosowania cenzury ani omijania tematów nazbyt niewygodnych. Nie pamięta o błędnych prognozach przedwyborczych, naciąganych „analizach”, straconych nadziejach i niewykorzystanych szansach.
Opozycyjność sprowadzona do krytyki kasty rządzącej, wsparta na wierze w tzw. sondaże i mechanizmy demokracji, karmiona bełkotem reżimowych półgłówków lub polemikami z propagandą – święci dziś największe trumfy i jest wyznacznikiem postawy patriotycznej.
Druga przyczyna wydaje się bardziej złożona, bo jej genezy trzeba szukać w powszechnym przeświadczeniu, że III RP jest państwem wolnym i na tyle normalnym, by sprawy rządzących stanowiły ważny składnik przekazu publicznego, nieodzowny w budowaniu świadomości społecznej lub prognoz politycznych. Nad umocnieniem tego przekonania pracowały nie tylko dwa pokolenia propagandystów z GW, ale cała rzesza użytecznych, „naszych” wolontariuszy – od partii opozycyjnej poczynając, na blogerach kończąc.
„Niezależni” żurnaliści i redaktorzy, podejmując polemikę z wytworami propagandy lub traktując z atencją pospolitych idiotów i drani, dają nam zatem do zrozumienia, że widzą w nich reprezentantów autentycznych mediów i legalnej, demokratycznej władzy. Czy można się dziwić, że stosują cywilizowane normy dla opisania jakże cywilizowanej rzeczywistości? Wystarczy, że owi publicyści są święcie przekonani o istnieniu w grupie rządzącej pluralizmu politycznego i funkcjonowaniu naturalnych procesów politycznych, by stali się nosicielami jednej z najgroźniejszych mitologii, znakomicie ułatwiającej rządy obecnego reżimu. Wystarczy, że sugerują, iż w partii rządzącej są ludzie o rozmaitych poglądach, dzieląc jej członków na „lepsze” i „gorsze” postaci, lub wyznają wiarę, że życie publiczne III RP jest porządkowane według magicznych „reguł demokracji” - by przyjmowali wdzięczną rolę wsporników w rozmaitych kombinacjach dezinformacyjnych.
Sięgając ponownie po analogię z czasami komuny, należałoby powiedzieć, że jest to opozycyjność wyznająca zasadę, iż rozgrywki w łonie partii rządzącej, wypowiedzi kacyków oraz materiały zamieszczane w „Trybunie Ludu”, stanowią istotny punt odniesienia w sprawach polskich i powinny decydować o strategii opozycji i przekazie wolnych mediów. Po dostrzeżeniu tej analogii, dochodzimy do najciekawszej konkluzji, bo oto odbiorcy „niezależnych” i „niepokornych” muszą w istocie wyznawać taki sam pogląd i w identyczny sposób oceniać realia III RP.
Wprawdzie miło jest czasem pogderać, wystroić się w szaty antykomunisty lub wrzeszczeć o „powrocie komuny”, to pogląd wyrażany w akceptacji bełkotu czerpiącego natchnienie z reżimowej propagandy, aż nadto obnaża prawdziwe przekonania. Jeśli nawet wiemy, że III RP coraz mocniej zwraca się ku swoim korzeniom, a technologia kłamstwa sięga po kolejne ofiary – zgoda na uprawianie fikcji „wolnych mediów” ujawnia tu głęboką schizofrenię.
Należałoby się bowiem zdecydować: albo III RP jest sukcesorem komunistycznego zaprzaństwa i atrapą państwa stojącego nad przepaścią, a wówczas trzeba odrzucić jej przekaz i traktować miarą właściwą dla takiego tworu - albo jest to diagnoza fałszywa i demagogiczna, stworzona przez politycznych hochsztaplerów. Albo mamy do czynienia z ludźmi kupczącymi polskością, zakładnikami obcych reżimów i kłamstwa smoleńskiego, a wtedy nie wolno przyznawać im praw honorowych ani traktować z przyjazną atencją - albo szermujemy zarzutami, w których sens sami nie wierzymy.
Ponieważ przedstawiciele „niezależnych” mediów oraz ich odbiorcy nie są w stanie rozstrzygnąć podobnych dylematów, czeka nas dalsza mistyfikacja opozycyjności i dalsze pozorowanie walki. Dramat takiej „batalii” nie polega na klęsce opozycji w przyszłorocznych wyborach, lecz na przegranej ludzi, którzy zawierzyli taktyce światłych żurnalistów i uwierzyli w mitologię „wolnych” mediów. Nie będzie to dramat udziałowców bądź redaktorów naczelnych, ale porażka milionów Polaków, którzy poniosą koszty kolejnych lat upodlenia.

48 komentarzy:

  1. Aleksander Ścios

    Odkąd piorun rozwalił mi dekoder, nie oglądam tv i mam nieodparte wrażenie, że wyostrzyły mi się zmysły, w tym instynkt samozachowawczy. Nie docierają do mnie kolejne odsłony zbiorowych histerii o "matce Madzi" (szkoda tylko biednego dziecka), kontredansach Sikorskiego (szkoda Polski) czy "kontrowersyjnych" zachowaniach Rafa-coś tam i Niesiołowskiego. Może to wstyd, ale o jakichś perypetiach p. Joanny Lichockiej dowiedziałem się z komentarzy p. Urszuli Domyślnej na tym blogu...i to nie do końca jasno.

    Polskie wolne, niezależne media nie istnieją, chyba że w internecie. Najgorsze jest to, że poza względami merkantylnymi i strachem, decyduje o tym kiepski (staropolskie słowo) poziom umysłowy ludzi mediów, po prostu.

    Serdecznie pozdrawiam Autora i Komentatorów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. viva cristo rey,

      Okazuje się, że również uderzenie pioruna może przynieść dobre następstwa. Z Pana wypowiedzi wynika, że brak tv nie spędza snu z powiek i nie wywołuje frustracji :)
      Muszę przyznać, że w pełni podzielam słowa o kiepskim (choć w tym przypadku są nazbyt łagodne) poziomie intelektualnym "naszych" czołowych żurnalistów. Domyślam się również, że świadomość takich ograniczeń może być powodem wielu stresów i kompleksów. Zwykle objawiają się w sposób charakterystyczny - im marniejszy umysł, tym większa buta i pycha.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Żona oceniła "tego pioruna" jako "znak" - i tego się trzymamy :))

      Usuń
    3. VCR

      Ależ ja nie mam telewizora! :) I to nie "od pioruna", tylko w ogóle. O Niesiole i o tym że jestem śmieciem, dowiedziałam się z internetu. I zapłonęłam - jak to ja - świętym oburzeniem, więcej: miarkowana przez Pana Aleksandra (pod poprzednim wpisem) - uporczywie trwałam w oburzeniu. :)

      Do czego przyznaję się bez wstydu, bo coś mi się wydaje, że tym samym zainspirowałam go do aktualnego tematu. :)

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    4. Co do Niesioła, to

      "Z Wołoszynami poczciwey rozmowy nie masz, bo plemię złodzieyskie, tedy wszelką gadkę zaczynay dawszy wprzódy w pysk".

      "Tarcza Żołnierza y Rycerza Ziemie Koronney", (Zamość, 1669)

      :))

      Usuń
  2. Szanowny Panie Aleksandrze,

    Bardzo trudno komentować Pańskie ostatnie teksty.
    Coraz wyraźniej widac to, co wskazuje pan W. Miara w swoich komentarzach pod poprzednim tekstem.
    Mówi (pisze) Pan to, z czym faktycznie pewna część osób się zgadza (lub wprost kopiuje). Bo trudno tym wywodom zarzucić cokolwiek z punktu widzenia logiki i faktów.
    Brak jednak chęci podjecia ryzyka związanego z implementacją w rzeczywistość naszych mediów przekazywanych treści. Czasem wyglada to na sondażowe balony majace sprawdzić reakcję odbiorców a czasem (co być przecież może) zaspokajanie własnego poczucia dobrze spełnionego obowiązku.
    Ostatecznie, tak niewielu przecież odważa sie dzisiaj "walić Ściosem"!

    Od pewnego juz czasu nie wierzę w realną zdolność "naszych" polityków i mediów do samoistnej zmiany czegokolwiek.
    Ten system stworzono również dla nich!
    A oni to już wiedzą. To, że właśnie w tej rzeczywistości im się będzie również dobrze żyło. I że wypełniają tym samym przestrzeń polityczną i w świadomości mas na tyle, by nie było tam juz miejsca na cokolwiek innego. W tym na "Ściosa saute" , bez panierki i obłożenia.

    Zmiana obecnego stanu będzie możliwa jedynie po zaistnieniu czynnika, który zmiecie dzisiejsze realia na tyle, że chcąc, niechcąc, albo zmuszeni zostaniemy do wyścia na ulicę, albo zmuszeni bedziemy przewartosciować nasze potrzeby i priorytety w zupełnie nowych realiach.

    pozdrawiam Pana i Komentatorów

    Zascianek



    OdpowiedzUsuń
  3. A. Ścios,

    trzeba rozumieć, że Pańskie uwagi wyrażone w tym artykule mogą służyć jedynie celom poznawczym, tzn. ukazać czytelnikom problemy tzw. wolnych mediów, ale na pewno nie staną się czynnikiem wyzwalającym poważniejszą reakcję korygującą taką postawę. Nieliczne postaci podobne do Pana Sumlińskiego, które podejmują ryzyko dziennikarstwa otwartego na śmiertelny problem zgromadzonej wokół Belwederu bezpieki komunistycznej już podjęły odpowiednie decyzje odnośnie swojej postawy - na innych Pan nie wpłynie, ich zasób skłonności do ryzyka jest już naciągnięty do granicy wytrzymałości.

    Nie wpłynie Pan również na próby wykorzystywania pewnej łatwowierności czy też i desperacji Polaków w poszukiwaniu autorytetów. Pod tym względem pozycja wielkiej części pracowników mediów prawicowych przypomina dokładnie pozycję nomenklatury opozycyjnej: ci ludzie zrobili sobie z tego łatwy sposób na życie, w dużej części nie mają alternatywy, i nie zamierzają ryzykować ponad miarę. Chcą raczej podążać w bezpiecznej koleinie za PiSem, który ma im wyborować drogę do udziału we władzy - a jak nie wyboruje, to razem posiedzi się do 2027 r. w opozycji. Byle nie było konkurencji, a wszystko będzie dobrze!

    Fakt, że poziom umysłowy dziennikarzy jest w większości zły. Z paroma wyjątkami, jest to raczej masa przeżuwaczy - nawet, jeśli i poczciwych albo i uczciwych, to niestety miernych. A skoro miernych, to i biernych a i wiernych wobec chlebodawcy. Bo innego szybko nie znajdą. Sterowalność przez centrale dodatkowo osłabia jakość ich pracy.

    Jeśli dodamy, że w części są to centrale partyjne, trudno oczekiwać jakiegoś oddziaływania mediów prawicowych na partie głoszące się opozycją.

    Dlatego, Szanowny Panie Ścios, niech Pan nie liczy na bitwy rozgrywane na własnych warunkach. Media prawicowe siedzą dziś w kolejce zwanej ustrojem demokratycznym tuż za wagonikiem PiSu i nie ruszą placem, żeby przesadzić w kierunkach wykazywanej inicjatywy Prezesa i jego ekipę. A co do inicjatywności tej grupy, sam Pan wie najlepiej, co o niej myśleć.

    Ale ,,prawda jakoby przyrodzenie oliwy mając, zawsze na wierzch wypłynie, choćbyś ja w niezbrodzonym utopił oceanie, aboli przysypał niebotycznymi Karpatami" jak twierdził Pan Zagłoba - jako regimentarz. Dlateego osbiscie nie boję się, ze w nędznej ilosci utonie nieliczna jakość. Jeszcze rok, moze dwa i - wocbec blamażu tych srodowisk- przełożenie autorów podobnych Panu wzrosnie zancząco.

    Szkoda, że jak pan naipsał, ludzie zapłacą za ten utracony czas.

    pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  4. post scriptum:

    jeszcze odnośnie Pańskiego porównania poklasku niektórych dziennikarzy i autorytetów do rumuńskiego buca partyjnego.
    To zjawisko przypomina i mocno wiąże sie z ,,moda na patriotyzm" która wynika z pewnego, zrdrowego, renesansu zainteresowania własną historią i potrzeby pielęgnowania patriotyzmu w szacie rekonstrukcyjno-historycznej przez bardzo dużą część społeczeństwa. otóż nie tak dawno sam Michał Figurski - próbujący odzyć w showbiznesie - zadeklarował, że jest gorącym patrotą i walczyłby w Powstaniu warszawskim. Sądzę, że była to ze strony tego cżłowieka próba podłączenia się pod popularny kierunek społecznego zapotrzebowania, i ugranie na tym swoich interesów. Niemniej jednak, daje to do myślenia. Czy jeśli Michał Figurski będzie pisywał w niektórych mediach prawicowych czy ,,prawicowych", skrytykuje PO albo Tuska - czy zostanie niepokornym?
    ta postać chyba nie rpzejdzie (chociaż???>>>)< ale pozosatwia pytanie o kryteria oceny medialnych rzeczników polskiej racji stanu.

    pozdrawiam Pana i komentatorów

    OdpowiedzUsuń
  5. Szanowny Panie Zaścianku,

    Autorowi wypada jedynie cieszyć się, jeśli jego teksty są czytane i znajdują potwierdzenie w publikacjach "uznanych" żurnalistów. To zaś (na co zwracał uwagę Pan Wojciech Miara pod poprzednim tekstem), że ludziom tym nie przejdzie przez klawiaturę nazwisko Ścios, jest ułomnością doskonale mi znaną, ale też wytłumaczalną.
    Wielokrotnie podkreślałem, że cały "ciężar gatunkowy" odbioru tzw. naszej publicystyki opiera się na konstatacji - kto napisał te słowa. Jeśli autorem jest "uznany" żurnalista, redaktor naczelny lub ogłoszony autorytetem ekspert, odbiorca przełknie każdą brednię i nie zapyta o logikę wywodu. Odmiennie wygląda rzecz z autorem anonimowym, który nie tylko nie istnieje w tzw. środowisku, co samo w sobie stanowi poważną ujmę, ale nie jest pokazywany w pozach mędrca, nie wypowiada się w telewizjach i nie gości w klubach dyskusyjnych. Jego jedyną bronią i znakiem rozpoznawczym jest słowo - co dla ludzi parających się dziennikarstwem i szeroko rozumianą kulturą, stanowi zbyt wątłą rekomendację.
    Proszę wierzyć, że w różnych sytuacjach, w tym podczas korespondencji mailowej, spotkałem się z takim właśnie postrzeganiem moich predyspozycji i pozycji publicystycznej.
    Przypomnę, że również pani doktor Fedyszak Radziejowska, z którą próbowałem podjąć polemikę, była głównie zainteresowana - kim jest A.Ścios, nie zaś - co ma do powiedzenia.
    Wprawdzie potrafię zrozumieć, jaką trudność sprawia dyskusja z człowiekiem anonimowym, nie mogę jednak nie dostrzec, że istnieje dziś pewna fatalna maniera, w której ponad wartość słowa przenosi się pozycję społeczną, towarzyską, zawodową.
    Moja anonimowość ma oczywiście także inne konsekwencje, bo przecież dość łatwo jest plagiatować tezy z moich tekstów, jeśli istnieje pewność, że autor nie będzie próbował dochodzić swoich praw, choćby tylko w sferze etyki dziennikarskiej.
    Osobną kwestią jest oczywiście poczucie zagrożenia, jakie mogą odczuwać niektórzy "uznani" publicyści w zetknięciu z anonimem. Myślę, że są tacy, dla których moje pisanie stanowi jakąś formę konkurencji, jest czasem niewygodnym wyzwaniem, obnaża ignorancję lub piętnuje błędy. To dostateczny powód, by wzbudzać zawiść oraz inne uczucia związane ze środowiskowymi kompleksami.

    Bardzo trafnie Pan zauważył, że "brak jednak chęci podjęcia ryzyka związanego z implementacją w rzeczywistość naszych mediów przekazywanych treści". To jest tendencja wręcz powszechna. a wskazując na niektóre aspekty schizofrenii politycznej, miałem na myśli sytuacje, w których brakuje elementarnej konsekwencji (zgodności słów z czynami) oraz "wcielenia" w życie głoszonych prawd. Ta cecha, w sposób szczególnie dobitny dowodzi słabości środowisk opozycyjnych, a niewykluczone, że świadczy o dużej dozie niewiary we własne siły i zdolności.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A. Ścios, Zaścianek,

      Panowie,

      kwestia uzasadnienia swojego stosunku do treści publikacji poprzez pryzmat anonimowości autora jest bardzo ciekawa.

      Otóż nie po raz pierwszy zauważam pewien bardzo ćwierćinteligencki, a niestety niesamowicie w Polsce rozpowszechniony, mankament umysłowy ludzi, którzy uważają się za intelektualistów, albo przynajmniej inteligentów. W każdym razie, takich, którzy szczycą się wykształceniem wyższym. Często i stopniem naukowym. Mankament ten to nieznajomość bądź nieumiejętność stosowania w rozważaniach umysłowych dorobku logiki, choćby w zakresie podstawowym, czyli przerabianym - nie bez powodu - na pierwszym roku kierunków nieprzyrodniczych (o przyrodniczo-matematycznych naukach nie wspominam, gdyż tam ta znajomość powinna być gruntowna).

      Wiem że od czasów Arystotelesa jednym, z podstawowych założeń tej nauki jest ocenianie zdania/twierdzenia pod względem jego prawdziwości w kontekście możliwości przeprowadzenia dowodu odpowiedniej wartości logicznej. Autorstwo zdania nie ma w logice żadnego znaczenia.

      Niestety! Właśnie ćwierćinteligencja, obrazowanszczina, próbuje narzucać swoje ułomności kulturze intelektualnej Narodu. Stąd te problemy, o których wspomina Pan Ścios. Proponuję bezzwględnie bronić dorobku logiki przed tymi ludźmi, bezlitośnie obnażając ich braki.

      Anonimowość wydaje mi się mieć raczej zalety, niż wady w przypadku publicystyki Pana Ściosa. jeśli wiedziałbym, że autor jest moim szefem, czy podejmowałbym równie śmiało krytykę jego twierdzeń? Czy wiedza o pozycji autora i jego relacjach nie rzutowałaby na oceną głoszonych przez niego tez? Słowa głoszone anonimowo pozwalają na lepszą jakość koncentracji nad meritum spraw.

      Wreszcie ktoś, kto mówi: ,,Pan, Panie Ścios, może sobie wygodnie atakować Komorowskiego czy Dukaczewskiego, bo Panu nic nie grozi" - jest dla mnie skończony pod względem wiarygodności. Można mu odpowiedzieć: w takim razie Pan powinien natychmiast także zacząć publikować tylko pod pseudonimem, bo każda Pańska publikacja pod własnym nazwiskiem - wobec takich wynurzeń - musi być uznawana za niewiarygodną. Dlaczego w takim razie w ogóle publikuje Pan cokolwiek pod własnym nazwiskiem, oszukując odbiorców?


      Odnośnie okradania anonimowego autora z jego dorobku, zwracam uwagę, że np. autorskie prawa majątkowe i osobiste można w odniesieniu do konkretnej publikacji przenieść na (najlepiej zagraniczną) spółkę, która złoży odpowiedni pozew. Prawa takie ponadto posiadają długi okres ochronny, a autor publikujący stale pod pseudonimem jest uważany za autora (o ile może dowieść, że to on używał pseudonimu), stąd brak pozwu w 2014 nie oznacza, że nie będzie on złożony w np. 2017 r. Taką polityke mozna zapowiedzieć na swojej stronie.


      pozdrawiam Panów

      Usuń
    2. Wojciech Miara,

      Bardzo dziękuję za ten komentarz i solidną argumentację.
      Już dość dawno zwracałem uwagę na rzecz (tylko pozornie) oczywistą: wartość publicystyki mierzy się miarą słów i żadne inne atrybuty nie powinny decydować o czyjejś pozycji lub wiarygodności.
      Publicysta, który poważnie traktuje słowo i chce budować własny wizerunek musi brać pełną odpowiedzialność za to, co napisał przed miesiącem, rokiem czy dziesięcioma laty.
      Ta uwaga dotyczy w równiej mierze publicystów, jak polityków. Od jednych i drugich trzeba wymagać rzetelności i oparcia na faktach, co oznacza także możliwość zweryfikowania ich słów w czasie i poddania powtórnej ocenie.
      Tymczasem wielką ułomności "naszych" środowisk jest powszechna amnezja. Nie tylko nie pamiętamy, co ktoś powiedział lub napisał przed rokiem, ale nawet cezura miesięczna jest nazbyt dalekim horyzontem. Myślę, że decyduje o tym ogólnie słaba kondycja intelektualna, ale też lekceważenie wartości słowa i znaczenia przekazu medialnego.
      Odbiorca, który nie potrafi zapamiętać, co polityk mówił przed kilkoma miesiącami lub jaką diagnozę stawiał wówczas publicysta – jest zapewne pożądanym partnerem dla obecnego reżimu. Na ludziach dotkniętych tak poważną amnezją pasożytuje dziś aparat propagandy, oni są podporą dla najgłupszych hipotez i medialnych dywagacji.
      Wydawałoby się, że hodowanie takich odbiorców nie powinno leżeć w interesie opozycji i „naszych” mediów. Człowiek podatny na manipulację, pozbawiony wiedzy o świecie i oddany na pastwę medialnych demiurgów, nigdy nie będzie dokonywał wolnych wyborów i nie stanie się obywatelem wolnego państwa.


      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  6. Wojciech Miara,

    Tak się składa, że większość moich tekstów może służyć jedynie celom poznawczym i zawiera treści, których implementacja (jak wspomniał Pan Zaścianek) byłaby bardzo trudna, a dziś, nawet niemożliwa. Z pewnego punktu widzenia, taka logika wywodu stanowi wadę, a nawet może być uznana za gatunek fikcji publicystycznej.
    Spotkałem się także z interpretacją, że łatwość formułowania niektórych tez jest przymiotem mojej anonimowości, lecz nie przystoi ludziom występującym pod własnym nazwiskiem. Pomijając wiele innych wad takiego rozumowania, dodam, że głoszący podobne poglądy ludzie zwykle zapominają, że w obszarze internetu nie istnieje pełna anonimowość.

    Chciałbym Pana zapewnić, że pisząc teksty "ku celom poznawczym" nigdy nie oczekuję, iż staną się one bieżącym "podręcznikiem" dla polityków, dziennikarzy, blogerów. Gdybym żywił takie oczekiwania, świadczyłoby to o dużej dozie naiwności i pychy, lub dowodziło, że przez siedem lat obecności w sieci internetowej nie nabyłem żadnej pożytecznej wiedzy.
    Mam jednak prawo uważać, że wielu sprawach poruszanych na tym blogu, racja (jakkolwiek byśmy jej nie definiowali) leżała po mojej stronie - co potwierdzał przebieg wydarzeń, zakres podjętych decyzji, zaistniałe fakty. Jeśli nawet nie wiedzą tego niektórzy czytelnicy, ta świadomość pozwala nieco inaczej patrzeć na kwestię adaptacji moich tekstów do bieżącej sytuacji.
    Napisał Pan, że "jeszcze rok, może dwa i - wobec blamażu tych środowisk- przełożenie autorów podobnych Panu wzrośnie znacząco". Słusznie zatem Pan zakłada, że obecne postawy tzw. naszych polityków i dziennikarzy, nie będą mogły się ostać.
    Zostaną zweryfikowane i skompromitowane przez przyszłe wydarzenia. O tym jestem przeświadczony.
    I choć nie liczę na pamięć "naszych" wyborców i czytelników, pokładam nadzieję w instynkcie samozachowawczym oraz w dokonującej się już "rewolucji" postaw i poglądów.
    Myślę też, że wielu żurnalistów dostrzegło już ten problem i za pomocą różnych działań próbują (a będą robili to coraz częściej) kreować bardziej radykalny wizerunek. To swoista polisa ubezpieczeniowa, która pozwoli im przetrwać kolejną klęskę, w taki sam sposób jak wyśmienicie przetrwali wszystkie poprzednie.
    Bardzo bym sobie życzył, by odbiorcy "wolnych mediów", nigdy nie musieli płacić za ich błędy i zaniechania. Jeszcze bardziej - by mieli odwagę wymagać od panów redaktorów znacznie więcej niż tylko pozorów niezależności. Nie ma chyba jednak innego wyjścia, bo tylko bolesna lekcja realizmu może utrącić niektóre narracje i obalić fatalne mity.

    Dziękuję Panu i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam taki pogląd, że po 10.04.10 każdy (widząc ten makabryczny teatr kłamstw i podłości), kto nie oddał legitymacji partyjnej PO i nie uciekł w popłochu z tej organizacji jest jak zombie. Tak postrzegam tych osobników oraz cały ich elektorat. Mając pewną dozę koniecznego chrześcijańskiego miłosierdzia dla tych ludzi, za każdym razem przekonuję się jednak, że dyskusja z nimi jest jałowa i bezcelowa. Dość łatwo przekonać się, że oni bezwiednie posługują się aktualnym przekazem propagandy, który powielają i traktują jako bezpieczny punkt odniesienia, który boją się stracić.

    Polemizowanie z zombie jest jak rozmowa przez telefon z przedstawicielem banku, który dzwoni by coś nam wcisnąć. Doświadczają Państwo tego czasami? Współczuję im i ilekroć dzwonią mam problem by grzecznie zakończyć rozmowę, są tak natrętni i walczą do ostatniej sekundy bo są zaprogramowani. "Nasze" media czasami zachowują się tak jakby nam znajomy opowiadał jak to się bohatersko postawił przez telefon takiej panience z banku. Nie dość, że o tym w ogóle wspomina to jeszcze robi to tak jakby bitwę wygrał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marcin Ís,

      Jarosław Marek Rymkiewicz ujął tę prawdę w bardzo mocnych słowach:
      "Mickiewicz tłumaczy nam wyraźnie, że istnieją dwie Polski. Jest Polska rosyjskich kolaborantów, tych, którzy występują w „Salonie warszawskim” z III części „Dziadów”, i jest Polska tych Polaków, którzy chcą pozostać wierni swoim narodowym obowiązkom."
      Mówiąc zaś o "Polsce kolaborantów", Rymkiewicz stwierdził:
      "Mówiąc o „Polsce rosyjskich kolaborantów”, poeta stwierdził:
      „Nawet nazywać ich nie warto – w ogóle nie warto się nimi zajmować, najlepiej jest uznać, że ich nie ma. Trzeba wychodzić, kiedy wchodzą, odwracać się, kiedy do nas podchodzą. Polska należy do nas, a oni niech sobie gadają w swoich postkolonialnych telewizjach, co chcą, niech sobie piszą w swoich postkolonialnych gazetach, co im się podoba. Nas to nie dotyczy."

      Niestety - ani "nasi" publicyści ani politycy opozycji nie potrafią zrozumieć tych prostych słów. Wywołują w nich zdumienie lub strach.

      Pozdrawiam

      Usuń
  8. ŚWIETNE!!!, od dawna z odrazą patrzę na zły zwyczaj odpowiadania różnym szumowinom (ostatnio p.Waldemar Łysiak jakiemuś GW Piątkowi). Trzeba się szanować a to oznacza, między innymi, że pewnych kreatur się wogóle nie zauważa. Tak, panowie, takie to proste. Pozdrawiam, Kazimierz Pacyno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazimierz Pacyno,

      To "odpowiadanie różnym szumowinom" jest chyba czymś więcej niż złym obyczajem.
      Świadczy bowiem o zwycięstwie medialnych terrorystów i wygranej brudnego Golema.
      Pozwolę sobie przypomnieć słowa z tekstu "Golem", napisanego w styczniu 2011 roku:

      "Semantyczny terroryzm, jest dziś użyty przeciwko słusznym dążeniom wielu milionów Polaków, domagających się wyjaśnienia przyczyn tragedii z 10 kwietnia. Ma ich zastraszyć, podzielić i sklasyfikować, a gdy przyjdzie pora - posłużyć jako „norma prawna” w rozpętaniu represji i prześladowań. Trzeba pamiętać, że tylko krok dzieli histerię medialnych kunktatorów, demagogicznie piętnujących każde dążenie do prawdy, od działań państwowych inkwizytorów czyniących z kłamstwa smoleńskiego nadrzędną „rację stanu”.
      Zwycięstwo „brudnego Golema” polega przede wszystkim na akceptacji tych okoliczności – jeśli nie poprzez wiarę w medialne kłamstwa, to w formie tak mocno podkreślonej w tekście Tyrmanda - „obsesji polemiki” z czymś, co na żadną polemikę nie zasługuje i winno zostać z pogardą odrzucone. Tkwi w takiej postawie objaw zaniku naturalnego systemu obronnego, który jeszcze przed rokiem 1989 nakazywał milionom Polaków traktowanie mediów jako ośrodków propagandy, służących zniewoleniu i oszukaniu społeczeństwa.
      Zwycięstwo Golema polega zatem na bezrefleksyjnym komentowaniu doniesień dziennikarskich, na chwytaniu każdej informacji z medialnego stołu, na traktowaniu wyrobników medialnych i rozpowszechniany przez nich bredni, jako wartych uwagi i dyskusji. Zwycięstwo Golema - to uwiarygodnianie szumowin, jako „mężów stanu”, przydawanie honoru pospolitym kanaliom, wsłuchiwanie się w głos miernot, niczym w słowa ludzi godnych. Dopadająca nas „obsesja polemiki” zniża nas zawsze do poziomu brudnego Golema i już na wstępie pozbawia szans na zwycięstwo."

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  9. Cóż powiedzieć..... ?
    Sama prawda.

    Okazuje się, że już samo bycie w mediach, jest wartością samą w sobie, niezależnie od tego , że obok siedzi: cham, prostak, złodziej , zdrajca czy zwykły przestępca, którego wypowiedzi też padają na żyzny grunt krajowych półgłówków, też oglądających czy słuchających media, a obecność nie jest krepująca.

    Nawet ludzie reżimu rozumieją, że lepiej w ogóle nie pokazywać nieujarzmionych kretynów typu Mikke, który przyciąga więcej zwolenników własną głupotą, niż mądrością.
    Tzw. Pis - owcy, to dla nich pożyteczni idioci, których można obśmiać, bo traktują swoich oponentów z szacunkiem i powagą.

    Gdyby w stylu Mikkiego, wyzywali ich od durniów, zdrajców czy przestępców, szybko by przestali by być zapraszani, z tego prostego powodu, czyli mówienia totalnej prawdy, a nawet jeśli by powiedzieli kompletną, ale atrakcyjnie brzmiącą bzdurę, to w wygłupionym społeczeństwie znaleźli by następną grupę zwolenników i poszerzyli by swój elektorat.
    Dla reżimu są wystarczająco "mądrzy", aby ich zapraszać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pierwszy lepszy przykład tego o czym pisze Autor:

    http://wpolityce.pl/polityka/220463-skandal-wiadomosci-tvp-zaliczaja-gen-jaruzelskiego-w-poczet-postaci-wybitnych-zabraklo-choc-slowa-o-jego-zbrodniach

    OdpowiedzUsuń
  11. Stanley Panama,

    Warto zwrócić uwagę na rzecz niezwykle znamienną. Tacy ludzie, jak premier Jan Olszewski, poeta Jarosław Marek Rymkiewicz czy prof.Cieszewski, cieszą się w środowisku opozycyjnym zasłużonym autorytetem.
    Każdy z wymienionych, wypowiadając się w różnym czasie na temat tzw. mediów III RP i naszych powinności, postulował bojkot tego przekazu i całkowite ignorowanie propagandystów.
    Jan Olszewski nawoływał byśmy byli antysystemowi, JM.Rymkiewicz mówił wprost, że "w wielkiej wspólnocie żyjących nie ma miejsca ani dla wampirów, ani dla upiorów, ani dla zmór nocnych", zaś Chris Cieszewski dziwił się naszej pobłażliwości i twierdził, że "obecność w 'mediach' III RP byłaby ich autoryzacją, przyznaniem że działają normalnie".
    To bardzo znamienne, że oceny takich ludzi w kwestiach przecież zasadniczych, są powszechnie ignorowane i odrzucane.

    OdpowiedzUsuń

  12. Od pewnego juz czasu nie wierzę w realną zdolność "naszych" polityków i mediów do samoistnej zmiany czegokolwiek.

    Ten system stworzono również dla nich!


    - napisał Pan Zaścianek i to jest tak oczywista oczywistość, że nie powinniśmy o niej zapominać. Niestety, zapominamy.

    Media prawicowe i okołoprawicowe stworzono (jak we wszystkich "nowych demokracjach") do obsługi NAS = elektoratu prawicowego (konserwatywnego, patriotycznego, niepodległościowego etc.). Jesteśmy dla nich targetem, z nas żyją, na nas zarabiają, nam sprzedają swoje książki, spektakle i filmy, więc:

    a) piszą (mówią/grają/śpiewają) nie tak jak jest, tylko tak, jak im się wydaje, że nam się będzie podobało => to te wierzące

    b) ściemniają zawodowo jak cała reszta => to te od "nocy świetojańskiej"

    Komunistyczna świnia z zakończenia filmu Barei zadaje arcytrafne pytanie:

    CO MI ZROBISZ, JAK MNIE ZŁAPIESZ?

    http://www.youtube.com/watch?v=WSW-YWSiRms

    I tak to trwa już 35 lat!

    OdpowiedzUsuń
  13. Sir Alexander, ladies & gentelmen i ty, Magdaleno Środo*


    Rosyjski konsul informatyzuje NATO.

    Koniec informacji.

    http://niezalezna.pl/61005-rosyjski-konsul-informatyzuje-nato

    = = = = = = = =

    *Trawestacja :) Tak podobno w II RP prezes PAL wyróżniał pisarkę Maryję Rodziewicz. Czytałam o tym, ale nie pamiętam gdzie. W internecie znalazłam potwierdzenie w pracy magisterskiej (z Wilna!) - str. 7 i nast.

    http://vddb.library.lt/fedora/get/LT-eLABa-0001:E.02~2006~D_20060612_092914-57072/DS.005.2.01.ETD

    Skojarzyło mi się, bo przed chwilą czytałam to:

    http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/220478-sroda-w-formie-jest-gender-jest-zabawa-nie-ma-gender-jest-wies

    Poza tym w prawicowym internecie okolicznościowe michałki plus rytualne wyrzekania:

    - na TV (że wspominała Jaruzela - "SZOK!")
    - na autora "spotu bez krzyży" (za brak krzyża na Giewoncie)

    Aż chce się zawołać: nakręćcie z krzyżami i nie zawracajcie głowy, albo napiszcie prawdę: ŻE ŻYJEMY W PRL, a minione 30-lecie to okres Wielkiej Ściemy.

    I przestańcie się wreszcie dziwić jak pensjonarki i robić idiotów z "targetu", który was żywi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawka w tytule! :)

      jest: gentelmen
      powinno być: gentlemen

      Zawsze to źle piszę, ale nie cierpię błędów ortograficznych, więc poprawiam :)

      Usuń
    2. "Aż chce się zawołać: nakręćcie z krzyżami i nie zawracajcie głowy, albo napiszcie prawdę: ŻE ŻYJEMY W PRL, a minione 30-lecie to okres Wielkiej Ściemy."

      Howgh!

      :)

      Usuń
    3. Howgh!!!

      Dziękuję za piękny tekst barokowy. Uwielbiam polski barok. :)

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  14. Dzień dobry.Do "wolnych" mediów(aczkolwiek będę się upierał,że są wolni dziennikarze,np. pan W.Sumliński), można dodać "wolne" wybory.W związku z tymi nadchodzącymi,w dodatku do informacji o firmie Unizeto i tym wszystkim,co w związku z PKW pisał m.in.Pan,następująca informacja z 04.03.2014r http://www.nabino/106,panstwowa-komisja-wyborcza-wybrala-nabino-do-obslugi-serwisow-wyborczych.html , w tym o pakiecie zamówień http://www.nabino.pl/portfolio19/ ; moją uwagę zwróciły daty i klienci tej firmy. Jak Państwo uważacie: czy ta informacja to celowe wypuszczenie dezinformacji by przykryć coś znacznie ważniejszego,czy też jest coś na rzeczy-np. kolejne "zmiany" konserwujące to samo,czyli "nowoczesny" PRL-bis pod "światłym przywództwem" patrona/arbitra? Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pani Urszulo,

    Jeśli jest tak, że oni to "piszą (mówią/grają/śpiewają), jak im się wydaje, że nam się będzie podobało", bylibyśmy w zamkniętym kręgu, z którego nawet optymista z PiS nie znalazłby wyjścia.
    Oznaczałoby to przecież, że większość elektoratu opozycji stanowią ludzie,których obszar zainteresowań jest tragicznie wąski i ubogi. Ograniczony do pogoni za jednodniową plotką i przeżuwaniem medialnych śmieci.
    Podstawowe pytanie: jaką nową i wartościową wiedzę nabywa odbiorca "wolnych mediów" dowiadując się o programie na temat Jaruzelskiego lub słuchając o jakimś nieszczęsnym "spocie"? Co dowie się o rzeczywistości III RP, na ile poszerzy to zasób jego informacji? Jak i do czego zainspiruje, jakie wywołuje refleksje?
    Znając poziom intelektualny "naszych" żurnalistów i ludzi zarządzających "wolnymi mediami" nie dziwię się, że serwując takie śmieci, nie zaprzątają sobie głowy podobnymi pytaniami. Dziwię się jednak tym, którzy za ten chłam płacą i kupując gazety i abonamenty dają się nabierać grupce "chwilowo wydalonych z mainstreamu".
    Czynnik ekonomiczny powinien być najmocniejszym narzędziem nacisku. Otwarcie np. napisałem, że po nominacji Terlikowskiego na szefa TV Republika, nie wydałbym na tę telewizję nawet złotówki. Dorobek tego pana jest jak najgorszą rekomendacją i nie widzę powodu, by nazywać "naszą" stację, której przekaz może zadowalać tylko najmniej wybredne oczekiwania.

    Bardzo podobają mi się te Pani słowa "przestańcie się wreszcie dziwić jak pensjonarki i robić idiotów z "targetu", który was żywi!"
    Cóż jednak, skoro i Pani i ja wiemy, że ludzie, których nie stać na zachowania godne mężczyzny, nigdy nie przestaną się dziwić. Tym bardziej nie zrezygnują z "targetu".
    Z czego by żyli?


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  16. wsojtek,

    Dość dawno zrezygnowałem z informowania na twitterze o kolejnych, intrygujących rozstrzygnięciach przetargów PKW. Te rzeczy nie interesują partii opozycyjnej i pora to zrozumieć.
    Sądzę natomiast, że partię pana Kaczyńskiego oraz "wolne media" są bardzo zainteresowane utrzymywaniem wśród wyborców PiS przeświadczenia, że wybory mogą być sfałszowane. Tu bowiem otwiera się wielki obszar nadinterpretacji tzw. wyników wyborczych. Zawsze można zakrzyknąć, że "wybory sfałszowano" i za własne błędy i nieudolność obarczyć "ruskie serwery".
    Gdyby opozycja była zainteresowana przebiegiem wyborów musiałaby monitorować cały proces wyborczy, począwszy od przetargów ( o co wielokrotnie postulowałem) oraz przeprowadzić rzetelny nadzór nad wszystkimi lokalami wyborczymi.
    Wiemy, jak wyglądało to w ubiegłych latach, dlatego do wszelkich dzisiejszych deklaracji i medialnej demagogii trzeba podchodzić z rezerwą.
    Zwrócę natomiast uwagę na bardzo charakterystyczną wypowiedź Pawła Solocha -"eksperta Instytutu Sobieskiego, byłego wiceministra spraw wewnętrznych i administracji w latach 2005-2007", zatytułowaną "Ekspert o „cudach nad urną”: Milczenie mediów nie zwalnia obywateli z konieczności wywierania presji na rządzących".

    http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/220634-ekspert-o-cudach-nad-urna-milczenie-mediow-nie-zwalnia-obywateli-z-koniecznosci-wywierania-presji-na-rzadzacych-nasz-wywiad

    Pan Soloch nie mówi nic nowego, ale należy dostrzec, że postulat pilnowania wyborów, czyli "wywierania presji na rządzących" kieruje do samych obywateli i organizacji pozarządowych.
    Panu ekspertowi nawet do głowy mu nie przyjdzie, by tym obowiązkiem obarczyć partię opozycyjną, która nie tylko dysponuje odpowiednimi narzędziami nacisków, ale której członkowie działają za nasze pieniądze i mienią się naszymi przedstawicielami.
    Niewykluczone, że po przegranych wyborach, głosami takich ekspertów zostaniemy uświadomieni, że sami jesteśmy sobie winni.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I PONOWNIE BĘDZIE "JAK U MROŻKA". :)

      "- O tu! - krzyknąłem, szeroko otwierając jamę ustną i wskazując palcem na zęby trzonowe. - O tu, wybili, panie, za wolność wybili!

      Nastąpiło zamieszanie. Ucichli, patrzyli na mnie, nie mogąc zrozumieć, o co mi chodzi. A przecież chciałem tylko uprzytomnić im w sposób jasny i przystępny, niejako poglądowy, cierpienia mojego narodu. To, że najwidoczniej nie doceniali martyrologii, bardzo mnie rozgniewało."

      S. Mrożek, Moniza Clavier

      Usuń
    2. Przypomina mi się niedawna akcja PiS pt. UCZCIWE WYBORY i słowa nadzorującej pani posłanki, która uzasadniała konieczność uruchomienia "akcji" - bynajmniej nie chęcią dopilnowania wyborów - tylko tym, "ŻEBY NIE MÓWILI (wyborcy PiS) - ŻE NIE BYŁO ŻADNEJ KONTROLI!" (cytuję z pamięci, ale sens by właśnie taki). Ostatecznie - jak z poprzednich - tak i z tej akcji - nic nie wyszło.

      W wyborach samorządowych (za niecałe 2 tygodnie) chyba zrezygnowano nawet z pozorowanej "zasłony dymnej". :) A PKW dostarczając codziennej rozrywki komunikatami o tym, że znów siadł system, niepilnowana przez nikogo, pewnie już po cichu przeprowadziła te wybory - jak ostatnio jej odpowiedniczka w Donbasie!

      Usuń
    3. Dzień dobry.Tak; ostatni akapit Pana odpowiedzi o zrzuceniu odpowiedzialności by samemu móc się dalej wymądrzać stwierdzając :"a nie mówiłem"-zgadza się. Pooglądałem też różne szkiełka,w tym występy przedstawicieli partii opozycyjnej-pomijając niektóre wypowiedzi,które zaliczyłbym z góry jako dyskwalifikacja uderza jedno: brak umiejętności odpowiednio ostrej riposty u opozycyjnych polityków w mediach "drugiej strony" oraz pajacowanie niektórych dziennikarzy "naszej strony". Druga rzecz,to ciągłe wtopy i ich uzasadnianie,zamiast zdecydowanego przecinania. Abstrachując od "ruskich serwerów" na przykład takie wtopy: http://www.jerzywilk.pl -"dobry gospodarz Elbląga",pomimo takiego zachowania:http://www.elblag.eu/index.php?option=com_content&view=article&id=6247:jubileusz-wspolpracy-elblaga-i-kaliningradu&catid=1:miasto&Itemid=2 ,kontynuowane w Pułtusku http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/czerwony-burmistrz-z-pultuska.html http://www.pultusk24.pl/content/view/5679 (choć pamiętam doskonale,kto forował "pojednanie" z RCP (np. osobę abp.Michalika),w tym ostatnie "gesty Cyryla".Pamiętam też wcześniejszą hucpę wymierzoną przez miejscową opozycję przeciw pani J.Chmielewskiej (SW),która ośmieliła się stanąć w obronie prez.R.Śląskiej oraz inną,związaną z nazwą ronda im.śp.L.Kaczyńskiego.Obecnie zaś mogę powiedzić:gdzie oni są,ci politycy z opozycji w R.Śląskiej-jakoś nie widać ich kampanii kompletnie. Coś to więc nie jest tak,jak być powinno;potem pan A.Macierewicz,którego rozumiem,bo jednak ma ogrom roboty jest zaskakiwany: http://www.youtube.com/watch?v=c59N3ISF6Fo#t=36; chciałoby się ryknąć: krótko i za pysk swoje wojsko ,panie Antoni,bo gładkie słówka raczej nie wystarczą. I jeszcze to przygotowywanie gruntu pod miękkie lądowanie...w wiecznej opozycji i uparte trzymanie się obcych zgodnie z "globalnymi trendami".Nie zrozumiem nigdy ich fascynacji Orbanem(GP): droga Orbana oznacza dla mnie aktywność,także wyborczą (jak już),a nie ślepe naginanie rzeczywistości dla usprawiedliwienia polityki tego czy innego kraju: mają stać przede wszystkim na straży polskiego interesu narodowego,a nie jakiegokolwiek innego,bo wtedy budują cudzą suwerenność,a nie polską.,balowicze z Titanica (świeć Panie nad ich wieczną wachtą). Komisje wyborcze: spotkałem się z relacją pewnego gościa na jednej ze stron patriotycznych,jak nasi potraktowali go przy akcji pilnowania wyborów(chyba to było na blogmediach, ale nie jestem pewien-nie mam jednak żadnych podstaw,aby tą jego relację negować) ;czasami mam wrażenie,że opozycja chcąc pozyskać nowych jednocześnie odrzuca żelaznych (i potencjalnych) zwolenników,że upodabniają się coraz bardziej do tego,z czym podobno walczą-czyli z patologią POkomorry. Na przykład na relację z procesu pana W.Sumlińskego można było liczyć praktycznie tylko na blog @andera ,ale już np. niezalezna.pl zaledwie to http://www.niezalezna.pl/61043-sad-wezwal-komorowskiego-komorowski-kaze-sadowi-przyjsc-do-kancelarii ( w TVR była krótka zajawka z wypowiedzią pana Wojciecha "na gorąco"), a przecież jest nadzieją; o Pana 'Aferze marszałkowej' nawet się nie zająknęli-pewnie zbytek cnoty,co to krytyki się nie boi. Pozdrowienia.

      Usuń
  17. Panie Aleksandrze,

    Myślę, że warto jeszcze podkreślić wątek, o który Pan tylko lekko zahaczył.

    Chodzi mianowicie o tęsknotę oddelegowanych [co ja piszę?! - zesłanych!!!] na prawicę wyrobników pióra, za tzw. prawdziwym mainstreamem. A przede wszystkim - o nieprzepartą chęć powrotu do źródła źródeł - najobrzydliwszego medium III RP - Gazety Wyborczej, z której - jak mi się wydaje - prawie wszyscy się jakoś wywodzą. [Czy bardzo się mylę?]

    Oczywiście - szczytem marzeń (nawet dla tych z GW) nadal pozostaje TELEWIZJA. Mam nadzieję, że są wyjątki, ale nie wierzę, żeby kogokolwiek z państwa dziennikarstwa, nawet z tych najbardziej "niepokornych", nie uwiodło własne "okienko" w TV. Duszę by za to sprzedali! Dlatego w takiej np. TVR odbywa się nieudolne kopiowanie "gwiazdorów" TV, replikowane są telewizyjne wzorce oraz zapraszane do studia mainstreamowe harpie i pterodaktyle. Własne, oryginalne pomysły - do policzenia na palcach jednej ręki przysłowiowego drwala z Lutowisk.

    W artykule rozważał Pan także "skąd bierze się taka tendencja".

    Do wymienionych przez Pana przyczyn, dodałabym jeszcze jedną, silnie zaznaczoną np. w moim środowisku. Jest to tzw. głód informacji oraz (jeszcze większy) głód słowa pisanego - same książki nie wystarczą! - u ludzi przyuczonych do czytania i przedkładających lekturę nad ruchome obrazki TV oraz wrzaski i chamstwo milicyjnego & wsiowego potomstwa. Stąd popularność kolorowych, wydawanych na dobrym papierze tygodników "prawicowych": "wSieci" i "do Rzeczy" oraz ich dodatków historycznych.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Jakże trafna uwaga. Ciągłe wpatrywanie się treści GW, śledzenie TVN-u i innych reżimowych ośrodków, jest oczywistym wyrazem kompleksów "naszych" żurnalistów. Podejrzewam, że pozbawieni takich inspiracji, mieliby trudności z napisaniem jakiegokolwiek tekstu. Wystarczy więc, by GW i TVN milczały przez miesiąc, a "gwiazda" wielu uznanych publicystów mocno zbladnie.
      Aż nadto widać, że w tym wpatrywaniu i naśladownictwie pobrzmiewa wielka tęsknota.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  18. Aleksander Ścios

    Napisał Pan w jednym z komentarzy cyt. "cały "ciężar gatunkowy" odbioru tzw. naszej publicystyki opiera się na konstatacji - kto napisał te słowa. Jeśli autorem jest "uznany" żurnalista, redaktor naczelny lub ogłoszony autorytetem ekspert, odbiorca przełknie każdą brednię i nie zapyta o logikę wywodu. Odmiennie wygląda rzecz z autorem anonimowym, który nie tylko nie istnieje w tzw. środowisku, co samo w sobie stanowi poważną ujmę, ale nie jest pokazywany w pozach mędrca, nie wypowiada się w telewizjach i nie gości w klubach dyskusyjnych. Jego jedyną bronią i znakiem rozpoznawczym jest słowo..." również - toutes proportions garder - spotkałem się z tym zjawiskiem wobec mojej nikomu nieznanej osoby; nie dziwiłem się gdy 'za komuny' okazywałem się rozwydrzonym wyrostkiem, który niczego nie przeżył, nic nie widział..etc; lekko dziwiłem się, gdy w roku 1989 i później posiadanie i wygłaszanie zdania innego, niż 'twórcy polskiej demokracji' (na Piwnej jest tablica z takim napisem...) świadczyło o prawicowym oszołomstwie, zoologicznym antykomuniźmie itd; więc właściwie dziś powinienem się dziwić bardzo mocno, widząc takie zjawisko (nieważne co mówi - ważne Kto mówi...) po stronie ogłaszającej się 'Naszą' - ale niestety wcale już mnie to nie dziwi... Obiektywnie rzecz biorąc (trochę to trąci marksizmem, niestety..) osoby tworzące "Nasze Wolne Media pełnią rolę Flecisty z Hammeln - prowadząc stado w ściśle określony obszary, aby tylko jak najdalej od innych zakazanych terenów (tematów). Zastanawiam się, ile z nich robi to mimowolnie, nieświadomie - a ile wykonuje określoną robotę... Resortowe Dzieci musiały mieć przecież kuzynów, szwagrów, bratanków...
    Na marginesie Zaduszek - na warszawskich Powązkach wiele grobów wspaniale odnowionych, udekorowanych kwiatami i zniczami...- grobów komunistycznych działaczy, generałów, esbeków - pewnie nasi dziennikarze śledczy wytropią, kto to finansuje :)
    Poważnie - przegrywamy walkę o Pamięć; i jeszcze na Krakowskim Przedmieściu przed Pałacem Namiestnikowskim - gdzie nie może przecież stać żaden obiekt, a już Broń Boże pomnik - bo architektura, ochrona zabytków itd itp - prawie pół roku sterczy na stelażu ogromny brezentowy pomnik Gary Coopera z Mazowieckim i Wałęsą po bokach; to też w ramach walki z Pamięcią, Naszą Polską Pamięcią ...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Aleksander Ścios

    W prezencie dla Pana - parę cytatów z nieśmiertelnego Orwella.

    Najpierw ten, który najbardziej mi się z Panem kojarzy:

    "Jeśli wolność słowa w ogóle coś oznacza, to oznacza prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć."

    I ten:

    "Do przyszłości, czy przeszłości, do czasów, w których myśl jest wolna, w których ludzie różnią się między sobą i nie żyją samotnie. Do czasów, w których istnieje prawda. Z epoki identyczności, z epoki samotności, z epoki Wielkiego Brata, z epoki dwójmyślenia pozdrawiam was!"

    A w odniesieniu do mającego nastąpić "przesłuchania", o którym wspomina Pan na tt:

    "Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre są równiejsze od innych."

    "Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na świnię, to na człowieka, potem znów na świnię i na człowieka, ale nikt już nie mógł się połapać, kto jest kim."


    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Serdecznie dziękuję za te cytaty i skojarzenie :) Orwell napisał kiedyś zdanie, które często sobie przypominam. Ostatnio, nazbyt często:

      "Należenie do mniejszości, nawet jednoosobowej, nie czyni nikogo szaleńcem. Istnieje prawda i istnieje fałsz, lecz dopóki ktoś upiera się przy prawdzie, nawet wbrew całemu światu, pozostaje normalny. Normalność nie jest kwestią statystyki."

      Pozdrawiam Panią

      Usuń
    2. VERITAS CONTRA MUNDUM - prawda (nawet) przeciw światu, Panie Aleksandrze!

      I tego się trzymajmy. Bo przecież tylko "veritas nos liberavit" :)

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Świetną, zjadliwą ilustrację do "JAKIE WOLNE MEDIA" zamieścił na "Rodaku" Pan Mirosław Rymar:

      KLIK

      Usuń
  20. Panie Aleksandrze!


    Jak Pan wynajduje takie portale?!!


    Zajrzałam na linkowany na tt (z okazji ochoczego przyjęcia odznaczeń od Komorowskiego przez kilku księży-opozycjonistów) portal: dzieje. pl

    I AŻ MNIE ZEMDLIŁO!

    Toż amalgamat najbrudniejszej wody! I podobnie trujący.

    Na powitanie mamy to - KLIK

    Z podpisem:

    "Marszałek Sejmu Radosław Sikorski zainaugurował we wtorek akcję „Mamy Niepodległą! 2014”, w ramach której można bezpłatnie wysyłać specjalne kartki z życzeniami z okazji Święta Niepodległości. Jest z czego się cieszyć i być dumnym, bo mamy Niepodległą - mówił."

    A ten w tle na zdjęciu, z siwą patriarchalną brodą - pomyślałam że jakiś cudem uchowany legionista?, a to - okazuje się - wnuk Marszałka (wiele mówiący - między wierszami - życiorys w WIKI) i pomysłodawca całej landrynkowej akcji. Karteczki będziemy wysyłać. Z życzeniami. Znaczitsia, do marszałka Sikorskiego? Jak w II RP dzieci, na urodziny Komendanta?

    ....................

    Od Marszałka do marszałka. Jak to czasem daleko pada jabłko od jabłoni... I jak nie ma szczęścia DO WNUKÓW nasza biedna Rzeczpospolita!

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  21. Jutro w Belwederze zostanie zatwierdzony jeden z najgroźniejszych instrumentów propagandowych IIIRP - tzw. Strategia Bezpieczeństwa Narodowego


    To oni nam na Święto Niepodległości taki suwenir szykują?!
    Strategija Narodnoj Biezopasnosti. To nawet podobnie brzmi
    w obu językach? I skrót jakby ten sam...

    OŻEŁ MOŻE???

    Ależ to trzeba będzie odgruzowywać!!!

    OdpowiedzUsuń
  22. Panie Aleksandrze!

    Choć to już niemal dwa lata od Pańskiego artykułu "TOWARZYSZE OD BEZPIECZEŃSTWA":

    http://bezdekretu.blogspot.com/2013/01/towarzysze-od-bezpieczenstwa.html

    - do dziś pamiętam pasjonującą dyskusję pod tym tekstem. Za chwilę ją sobie odświeżę w całości, teraz tylko początkowy fragment - moja rozmowa z Jaszczurem:

    = = = = = = =

    Jaszczur 3 stycznia 2013 15:21

    W świetle tego, co pisał Autor o tej postaci i strukturach z nią powiązanych, można powiedzieć, że mamy do czynienia z (dalszą) sowietyzacją przez prywatyzację.

    Czy nie powinny zostać podjęte jakieś działania ze strony rządzących oraz prokuratury?

    I czy zainteresuje się tym skandalem opozycja?
    Oraz nasze całkiem już wyzwolone i niepokorne media?
    Czy będą pytania/działania/dochodzenia - z ich strony ?


    Władza? Musiałaby chyba powtórzyć manewr munchausenowski ;). Ewentualnie, popełnić seppuku. Bo to właśnie środowiska komunistyczne sprawują realną władzę.

    Opozycja musiałaby się uczyć od takich ludzi, jak baron Ungern von Sternberg, generał Franco, generał Suharto. Ale przede wszystkim nie dojdzie do tego poziomu, bo "demokracja", "dziedzictwo Solidarności", bo "wartości chrześcijańskie" i "JP-2", "koniec wojny polsko-polskiej" itd., itp.

    - - - - - -

    Urszula Domyślna 3 stycznia 2013 15:23

    Wiem :)

    Moje pytania były tendencyjne !!!

    - - - - - -

    Urszula Domyślna 3 stycznia 2013 15:36

    "demokracja", "dziedzictwo Solidarności", bo "wartości chrześcijańskie" i "JP-2", "koniec wojny polsko-polskiej" itd., itp.


    Doskonałe podsumowanie przyczyn ogólnej niemożności!

    Dodałabym "elektorat centrowy" (poszukiwany jak zaginiona Arka Przymierza z szarańczakami) wiarę w zabobony polityczne, oraz - kto wie czy nie najważniejszy - brak mężczyzn (z tym co trzeba) wśród "naszych polityków". Przeważają kunktatorzy i oby-nam-się-udało-do-nastepnej-kadencji!

    - - - - - -

    Jaszczur3 stycznia 2013 16:13

    Urszulo - piszemy oboje o tym samym!

    OdpowiedzUsuń
  23. wsojtek,

    Zainteresowanie "naszych" mediów procesem w sprawie afery marszałkowej to rzecz osobliwa.
    Przez trzy lata w żadnym z głównych mediów tego nurtu nie pojawiały się relacje z rozpraw, a żurnaliści skwapliwie omijali salę sądową na Kocjana. Gdyby nie relacje blogera andera, nic byśmy nie wiedzieli o przebiegu sprawy.
    Dziś przypomniano sobie temat i tylko dlatego, że świadkiem ma być Komorowski. Dobre i to, chociaż w relacjach pomija się wiele istotnych wątków, inne zaś nagłaśnia niewspółmiernie do znaczenia.
    Na niezależnej.pl nie było sprawozdań z rozpraw, zaś obecna praktyka pisania o aferze jest dość charakterystyczna. Autorzy mocno uważają, by nie wymienić tu mojego nazwiska i nie przypomnieć okoliczności związanych z pojawieniem się owej afery.
    Przypomnę jedynie, że przez wiele miesięcy 2007 i 2008 roku temat ten funkcjonował w "naszych" i reżimowych mediach jako tzw. afera aneksowa. Była to nazwa celowo dezinformująca, sugerowała bowiem, że w tej sprawie chodzi o handel aneksem i nieprawidłowości wokół Komisji Weryfikacyjnej WSI.
    Tylko Wojciech Wybranowski, później zaś, Wojciech Sumliński pojawiali się na moim blogu na Salonie 24, gdy w szeregu tekstów opisywałem udział Komorowskiego i nadałem tym wydarzeniom nazwę afery marszałkowej.

    Wielokrotnie zwracałem uwagę, że obecny proces sądowy powinien być w centrum uwagi "naszych" mediów i partii opozycyjnej. Nie ma ważniejszej i bardziej charakterystycznej sprawy, by poznać prawdziwe oblicze lokatora Belwederu. Gdyby opozycja rzeczywiście chciała zawalczyć o prezydenturę, wystarczy nagłaśniać temat i wciąż przypominać Polakom o dokonaniach Komorowskiego w latach 2007-2009.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. Fotocanon,

    To bardzo prawdziwe zdanie z Pańskiego komentarza: "Nasze Wolne Media pełnią rolę Flecisty z Hammeln - prowadząc stado w ściśle określony obszary, aby tylko jak najdalej od innych zakazanych terenów (tematów)".
    Im dłużej przyglądam się pewnym praktykom, a szczególnie tematom okołowyborczym, tym częściej mam takie wrażenie. Są tematy lekkie, łatwe i przyjemnie, jak np. gonienie za rządowymi króliczkami (tu szczególnie kwitnie opozycyjność żurnalistów) i rzeczy zupełnie innej wagi, jak budowa reżimu prezydenckiego czy sprawy bezpieczeństwa, których nikt nie ośmiela się tykać.

    Pańskie osobiste doświadczenia ze zjawiskiem opisanym w moim komentarzu, wydają się potwierdzać, że mocno tkwimy w mentalności tzw. minionej epoki. Tylko społeczności zniewolone i pozbawione autentycznej elity mogą kierować się normą "z autorytetu deontycznego".

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  25. Pani Urszulo,

    Skoro wspomina Pani dyskusję sprzed dwóch lat, ja przypomnę, że użyła Pani wówczas niezwykle celnego określenia: "Prywatyzacja Bezpieczeństwa Narodowego Polski".
    Na tym, w pewnym uproszczeniu polega zamysł Belwederu, by ze sprawy narodowego bezpieczeństwa uczynić domenę kilku panów rodem z peerelowskiej nomenklatury. Dlatego SPBN i pochodne tego "dzieła" są autorskim projektem pana Kozieja, grupy jego przyjaciół oraz przyjaciół B. Komorowskiego. Pisałem o tym więcej przed trzema laty w tekście "Eksperci od bezpieczeństwa".
    Dziś ta "prywatyzacja" przybiera postać pewnego ciekawego kontraktu. Dowiedzieliśmy się np., że Romuald Szeremietiew, kojarzony przecież z "naszą" stroną został szefem Biura Inicjatyw Obronnych Akademii Obrony Narodowej.
    http://wpolityce.pl/polityka/220826-prof-szeremietiew-wojna-na-ukrainie-wzmocnila-postulat-zorganizowania-obywatelskiej-obrony-nasz-wywiad

    Ta inicjatywa polega na podporządkowaniu Belwederowi wszystkich ruchów społecznych i stowarzyszeń działających na rzecz "obrony terytorialnej". Szumnie nazywa się to nawet "tworzeniem nowej Armii Krajowej", ale kto odwiedzi tę stronę: http://obronanarodowa.pl/ rychło zrozumie, jakie postaci i środowiska stoją za owym projektem. Intencje Belwederu zostały zaś wyjawione podczas spotkania "przedstawicieli organizacji społecznych o charakterze proobronnym", do jakiego doszło w BBN 30 września br.
    http://www.bbn.gov.pl/pl/wydarzenia/5932,Organizacje-spoleczne-w-systemie-bezpieczenstwa-panstwa.html

    Nie muszę chyba dodawać, że "wolne media" wchodzą bardzo gładko w tę belwederską ustawkę i ochoczo uczestniczą w promocji "nowej Armii Krajowej".
    Udział pana Szermietiewa ( kto dziś pamięta o jego obecności na wykładach ProMilito w r.2008 czy uczestnictwie w "projekcie blogerskim Nowy Ekran) gwarantuje, że rzecz otrzyma "prawicowy" charakter.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Aleksandrze,

      Nazywanie wytworu komunistycznych PRL-owskich trepów, pod wodzą tow. Kozieja z "komorowskiego" BBN - ARMIĄ KRAJOWĄ - to jest tak nieprawdopodobna profanacja, że aż mi na chwilę mowę odjęło!

      Tym bardziej, że równolegle PO-wski minister Obrony Narodowej, Siemoniak, tworzy Gwardię Narodową!

      http://wpolityce.pl/polityka/220702-siemoniak-we-wsieci-chcemy-stworzyc-gwardie-narodowa-sprawdz-co-planuje-mon

      I jako wisienka na torcie, Naczelny Bloger Nowego Ekranu - Romuald Szeremietiew. Tak okrutnie potraktowany w dawnym MON przez "kolegę z opozycji" B. Komorowskiego i skarżący się nań wszędzie (tylko nie w sądzie) - ale do czasu! Dokładnie tak, jak Pan przewidywał.

      Teraz najwyraźniej znów zgodnie współpracują. Prawicowość (taka raczej ze Zjednoczenia Patriotycznego "Grunwald") - gwarantowana!

      Brrrrr, zimno się robi! Ale i "zawziętości przybywa".

      Bezwstydnym plagiatorom, poważającym się "narodowe świętości szargać" proponowałabym powrót do ich prawdziwych źródeł - i nazwanie tego, co proponują jedynie właściwie:

      - Armią Ludową
      - Gwardią Ludową

      AMEN

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  26. Dzień dobry.Kiedyś dawno temu pewna osoba ostrzegła mnie przed NE,skutecznie ostrzegła; ja jestem za dbaniem o suwerenność Polski,sprzeciwiam się linii eurokołchozu/resetu,co nie oznacza,abym nie dostrzegał prosowieckiej linii pozorantów. O strepiałym LWP i ich pomysłach pod egidą środowiska BK; wystarczyła zaledwie mała "aktualizacja" w formie "zdalnego dotknięcia" dziejów.pl,by dojść do wniosku-w którą stronę sterują:spod założycieli PAP i MHP pod patronatem MKiDN wyskakują "polubieni" Instytut Polski w Petersburgu-> Instytut Polski w Moskwie oraz organ miękkiej propagandy prosowieckiej cogita.ru. Uważam,że "oparowe" rozpierzchło się z NE przepoczwarzając np. w "neonki",w których z lubością występuje m.in. prof.Żaryn towarzysząc generalskiemu trepowi J.Grudniewskiemu,uzasadniającemu m.in.21.09.2014 "zmniejszenie terytorium Ukrainy".Przypominają się też ostrzeżenia,m.in.Pana artykuły,w tym cytat z Kiszczaka o "tworzeniu nowych organizacji,stowarzyszeń etc." bądź "umieszczaniu swoich esbeków" w różnych organizacjach,w tym w ruchach/partiach itp.Takim czymś jest wg. mnie "Błękitna Polska" i np. towariszcz Zagozda (jak RAŚ) piszący apel do płk.Putina w sierpniu 2014r,czy też pewne wspólny sabat założycielski tegoż "błękitnego" z prelegentem R.Oparą w jednej z głównych ról(łatwo znaleźć na YT). W tym kontekście rozpatruję też takie publikacje jak: http://www.pch24.pl/blekitna-polska--ujawnia-tajne-stowarzyszenia,2030,i.html http://www.pch24.pl/prof--zoll--konwencja-antyprzemocowa--to-wykroczeni-tradycje,31926.html http://www.obronanarodowa.pl/download/OdbudujmyAK/petycjedoprezydenta.pdf . Wszystkie promują (i reklamują się)określone środowisko,uznając Komorowskiego za "patrona elegancji": pierwszy mija temat różnych związków "byłych",drugi zapomina o przedstawieniu pełnej sylwetki prof.Zolla (np. o roli fundacji centrumjp2 w "pojednaniu"),trzeci: wystarczy "sygnatariusz naczelny" gen.Skrzypczak,sławiący na swoim "zawieszonym blogu" wersję MAK/Millera/Laska. I wprawdzie cieszy mnie wygrana pana G.Brauna przed ETPCz,ale czy to jednak nie podobne: "szkoła/kościół/strzelnica" i "odbudujmy AK"- przy takim patronacie? Jestem za wzmacnianiem polskiej armii,dopuszczam nawet "model szwajcarski",ale...bez przesady i powiazań z komorrą. I inna sprawa: w dzisiejszej GP(str.34-35) opublikowano artykuł pana M.Pawlaka "Cudowne odhibernowanie",podrozdziały: Pod dyktando Rosjan,Autonomiczny kanał,Kampania wyborcza-puste deklaracje,Przyczyny zmiany stanowiska rządu,Uzasadnione decyzje inwestycyjne PiS,Połączyć Świnoujście,Tunel już dawno by powstał. Jestem za tym,aby takie inwestycje idące w kierunku uniezależnienia się powstały,ale tworzenie alibi dla elbląskiego kandydata ,bo tak odbieram pominięcie faktu promowania "Rosji w Polsce" przez pana J.Wilka z maja 2014r http://www.elblag.eu/index.php?option=com_content&view=article&id=6247:jubileusz-wspolpracy-elblaga-i-kaliningradu&catid=1:miasto&Itemid=2,psuje przekaz. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  27. Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.

    OdpowiedzUsuń