Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

sobota, 14 sierpnia 2010

GWARANT UKŁADU

Czasy, gdy na polecenie Moskwy gen. Kiszczak przeprowadzał konsolidację „wojskówki” z cywilną bezpieką, integrując policję polityczną wokół walki z opozycją niepodległościową  minęły bezpowrotnie. Operację zjednoczenia służb zakończono w momencie wyselekcjonowania „konstruktywnej opozycji” i przejścia do projektu „historycznego kompromisu”, otwierającego drogę ku III RP.. Powierzenie służbom wojskowym operacji „zabezpieczenia finansowego”, znanej jako afera FOZZ oraz wyjęcie „wojskówki” spod jakiejkolwiek weryfikacji świadczyły o dominującej roli ludzi II Zarządu Sztabu Generalnego w procesie tzw. transformacji ustrojowej.
Wraz z ustanowieniem „nowego” tworu państwowego i dokonanymi wówczas roszadami, odżyły też dawne konflikty wynikające z odrębności interesów i podziału wpływów. Z tej przyczyny, walki między cywilnymi i wojskowymi sitwami były tłem wielu procesów gospodarczych i politycznych zachodzących w ostatnich 20 latach. 
Nie może też dziwić, że  różnego rodzaju zdarzenia publiczne miały mniej lub bardziej ukrytych reżyserów wywodzących się ze służb specjalnych, a to, co postrzegaliśmy jako decyzję polityczną mogło mieć zupełnie inny wymiar i być interpretowane w kontekście walki o wpływy, toczonej przez grupy interesów związane ze służbami.
W centrum tego układu decyzyjnego byli ludzie z Wydziału XI Departamentu I SB MSW (tzw. wywiad cywilny) do których dołączyli funkcjonariusze z dawnego II Zarządu Sztabu Generalnego, czyli wojskowego wywiadu sowieckiego w PRL. Większość z nich przeszła szkolenie w KGB lub w GRU. Byli sprawni i groźni, dysponując doskonałymi kontaktami i wiedzą o agenturalnej przeszłości wielu dzisiejszych prominentów.
W III RP ludzie z tych środowisk nigdy nie zmierzali do bezpośredniego przejęcia władzy. Nie musieli tego czynić, skoro każda kolejna ekipa dbała o ich interesy i była podatna na wpływy i sugestie. Ten stan służby zapewniały sobie poprzez lokowanie wśród rządzących agentury oraz przy pomocy metod operacyjnych, inspirując decydentów do obsadzania poszczególnych stanowisk „niezawodnymi” kandydatami. Ponieważ układ musiał być oparty na zasadzie symbiozy – służby pomagały władzę zdobyć, ale też utrącić niewygodnych rywali lub przeprowadzić wybrane interesy. Ułatwiały politykom zdobywanie środków na kampanie, choćby poprzez tworzenie tzw. czarnych kas czy zmuszanie poszczególnych biznesmenów do „świadczenia usług” na rzecz aktualnej grupy rządzącej.
Proces ten nabierał szczególnego natężenia w okresie wyborczym. Obserwowane w ostatnich miesiącach „zjawiska” prywatyzacyjne i afery były efektem rozgrywek ludzi służb, operujących na styku biznesu i polityki. Gdy władzę w Polsce sprawuje partia powołana przez ludzi Departamentu I MSW, zawdzięczająca zwycięstwo kampaniom dezinformacji inspirowanym przez ośrodki medialne zależne od wojskowej agentury – rola służb wzrosła niewspółmiernie, a wielu przypadkach środowiska te pretendują do miana głównych rozgrywających.
Nie przypadkiem od początku swoich rządów Donald Tusk wzmacniał układ, którego najmocniejszymi reprezentantami mieli stać się szef ABW i były minister MSWiA. Z tego powodu, niemal natychmiast po wygranych przez PO wyborach przystąpiono do tworzenia supersłużby i superministerstwa, – jak śp. Zbigniew Wassermann nazwał te dwa filary władzy grupy rządzącej. Z drugiej strony – w ramach spłaty przedwyborczych zobowiązań Tusk przystąpił do reaktywacji wpływów środowiska Wojskowych Służb Informacyjnych, – którym zawdzięczał m.in.. wsparcie podczas kampanii wyborczej 2007 roku oraz operacyjne rozgrywki w łonie koalicji PiS- Samoobrona- LPR, które w efekcie doprowadziły do upadku poprzedniego rządu. O realnych możliwościach tego środowiska niech świadczy fakt, że Komisja Weryfikacyjna WSI podczas swojej działalności ustaliła nazwiska kilkudziesięciu polityków, ponad 200 dziennikarzy oraz blisko tysiąca przedsiębiorców współpracujących z wojskową bezpieką, a następnie z  WSI.
Przez dwa lata ludzie tego środowiska oczekiwali na pełną reaktywację swoich wpływów. Obiecującym sygnałem była decyzja rządu Tuska z 23 maja 2008 roku, dotycząca  nowelizacji ustawy o weryfikacji żołnierzy b. WSI, zgodnie z którą, żołnierze nie posiadający stanowiska Komisji Weryfikacyjnej zostali przyjęci do nowych służb (SKW i SWW) bez jakiejkolwiek kontroli i bez względu na nieprawidłowości jakich dopuścili się w przeszłości.
Do rekonstrukcji pozostał ogromny obszar wpływów w służbach specjalnych, mediach i w biznesie, uszczuplony w procesie likwidacji WSI. Tu jednak, rząd Tuska postawił na poszerzanie kompetencji służb cywilnych i szybko rozpoczął budowę nowej sieci biznesowej, w której zaczęło brakować miejsca dla towarzyszy z „wojskówki”. Niemałe znaczenie w dominacji służb cywilnych miały tzw. ustawy antyterrorystyczne, a w szczególności ustawa o zarządzaniu kryzysowym oraz nowela ustawy o ochronie informacji niejawnych. Na ich podstawie, „cywilni” otrzymali nieograniczone uprawnienia w zakresie nadzoru nad informacją niejawną, w tym certyfikatami bezpieczeństwa, a samo ABW zajęło pozycję krajowej władzy bezpieczeństwa, eliminując praktycznie wpływy służb wojskowych.
Niedawne doniesienia medialne o śledztwie prokuratury wojskowej w sprawie poważnych nieprawidłowości przy wydawaniu przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego świadectw bezpieczeństwa przemysłowego, mogą świadczyć, że walka o certyfikaty nie została jeszcze zakończona, a ujawnienie korupcji wśród oficerów SKW może posłużyć do odebrania tej służbie uprawnień do przyznawania przedsiębiorstwom i placówkom naukowo-badawczym dostępu do tajnych dokumentów.
Na przeszkodzie reaktywacji układu WSI, stanęły również plany prywatyzacyjne Platformy, w których nie uwzględniono oczekiwań tego środowiska. Takie zdarzenia, jak fiasko prywatyzacji grupy ENEA, do czego przyczyniło się ujawnienie roli spółki TFS (związanej z oficerami Departamentu I MSW) czy afera zwana stoczniową, w której jedna grupa przeszkodziła drugiej w przeprowadzeniu korzystnego interesu, były czytelnym sygnałem, że w tle zdarzeń polityczno- gospodarczych mamy do czynienia z walką ludzi służb o ogromne wpływy i dochody.
Być może, zasób cierpliwości wyczerpał się w momencie, gdy udaremniono stoczniowo – zbrojeniowy interes z El Assirem, a minister Grad okazał się niezatapialny. Pojawienie się kolejnych afer z udziałem polityków Platformy i postępujący spadek notowań Donalda Tuska musiał również uruchomić mechanizm ostrej rywalizacji o władzę wewnątrz PO i był wyraźnym sygnałem, że doszło do konfrontacji środowisk cywilnej i wojskowej bezpieki.
W dotychczasowym monolicie Platformy ujawnił się zatem podział dwóch, zwalczających się frakcji – wszechwładnego dotąd ministra spraw wewnętrznych Grzegorza Schetyny i politycznego patrona WSI Bronisława Komorowskiego. Czas wybuchu afery hazardowej zbiegł się z rosnącym niezadowoleniem środowiska WSI, które po dwóch latach wspierania grupy rządzącej postanowiło cofnąć swoje „rekomendacje”. Od tego momentu, można było obserwować nasilenie krytyki medialnej oraz postępujący spadek notowań samego lidera Platformy. Media – jak dotąd dyspozycyjne wobec faktycznych decydentów - podjęły się roli wykonawcy „wyroku” i wyraźnie dążyły do pozbawienia Tuska prezydenckich ambicji. To ostrzeżenie nie mogło zostać zignorowane.
Odstawienie Schetyny na boczny tor i forsowanie prezydenckiej kandydatury Komorowskiego oznaczało, że w „wojnie służb” środowisko WSI okazało się bardziej skuteczne, a nowe rozdanie ma zagwarantować nienaruszalność wpływów „wojskówki”.    Szczególnie spektakularną oznaką tej aktywności była rejestracja na początku 2010 roku stowarzyszenia „Sowa”, mającego za zadanie „integrację środowiska i przywrócenie dobrego imienia WSI”. Najwyraźniej generał Dukaczewski trafnie antycypował, że nadchodzi dobry czas dla oficerów LWP po sowieckich kursach.   
Można też wyraźnie dostrzec, że pomysł prezydentury Komorowskiego spotykał się ze sprzeciwem środowiska byłego Departamentu I MSW.  Jako charakterystyczną warto odnotować wypowiedź  tajnego współpracownika wywiadu PRL Andrzeja Olechowskiego, który 1 kwietnia w programie „Fakty po faktach” podzielił się intrygującą uwagą:
 Kandydat Platformy Obywatelskiej nie ma kwalifikacji, żeby objąć urząd prezydenta państwa. Są rzeczy, których nie mogę powiedzieć, bo cały czas obowiązuje mnie tajemnica państwowa. Ale my wiemy niestety o nim rzeczy różne”.
Odpowiedzią na te wystąpienia było jawne poparcie Komorowskiego przez gen. Dukaczewskiego i zapowiedź „otwarcia szampana” po zwycięstwie w wyborach prezydenckich.  Aktywność środowiska WSI dotyczyła również narracji w sprawie tragedii smoleńskiej.. Według gazety „Nasz Dziennik”, major Michał Fiszer - chętnie i szeroko spekulujący w mediach na temat przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu - to funkcjonariusz Wojskowych Służb Informacyjnych. Od wielu lat ze środowiskiem służb wojskowych jest również związany inny „niezależny” ekspert Tomasz Hypki, którego artykuły w piśmie „Raport” atakujące twórców Raportu z Weryfikacji WSI nie pozostawiają wątpliwości, co do proweniencji autora.
Ważnym sygnałem rosnących wpływów środowiska była zapowiedź, iż były szef WSI gen. Janusz Bojarski (dotychczasowy szef Departamentu Kadr w MON) może zostać polskim przedstawicielem przy NATO i UE oraz umorzenie przez prokuraturę wojskową w czerwcu br. śledztwa ws. związków zwierzchników Wojskowych Służb Informacyjnych z nielegalnym handlem bronią z lat 90.
Prezydentura Komorowskiego daje środowisku WSI gwarancję nienaruszalności, ale też  zapewnia istotny wpływ na kierunki polityki zagranicznej i kształt bezpieczeństwa narodowego. Ważnym obszarem wpływów może być sektor energetyczny i zbrojeniowy. Jawna rezygnacja z działań dywersyfikacyjnych i utrwalenie monopolu rosyjskiego poprzez kontrakt gazowy z Gazpromem, staje się  symbolem tych tendencji.  Co oczywiste, – by osiągnąć  cel nie trzeba bezpośrednich nominacji oficerów WSI na stanowiska w administracji publicznej. Wystarczą działania „w tle” i akceptacja dla rozwiązań wspieranych przez środowisko.
W tym kontekście, prezydentura Komorowskiego mogła być najważniejszym elementem porozumienia ludzi dawnych służb peerelowskich, mającym zapewnić ciągłość III RP i nowy podział wpływów. Ponieważ układ służb postsowieckich jest całkowicie transparentny dla rosyjskich „siłowników”, a sam Komorowski należy do żarliwych zwolenników „pojednania” warszawsko-moskiewskiego nietrudno przewidzieć, kto będzie beneficjantem tej prezydentury. 
Osoba byłego marszałka Sejmu wydaje się kluczem do zrozumienia i interpretacji wielu procesów politycznych zachodzących w ostatnich latach, a szczególnie tych, w których tle występują ludzie tajnych służb. Wydarzenia z udziałem tego polityka – począwszy od afery marszałkowej, poprzez farsę prawyborów, aż po następstwa tragedii z 10 kwietnia – spinają okres rządów PO niczym logiczna klamra i wyznaczają kierunek, w jakim obecnie zmierza III RP. W jakim zakresie, można w tych procesach dostrzegać ingerencję „moskiewskich przyjaciół” pozostaje pytaniem otwartym, które należy otwarcie stawiać.


Artykuł opublikowany w nr.32/2010 Gazety Polskiej 

2 komentarze:

  1. Doskonały artykuł. Proszę o więcej. Ma Pan dar ujmowania faktów w logiczną całość. Jest to o tyle trudne, bowiem jest cała horda podłych złoczyńców fałszujących obraz prawdy.

    Sokrates został skazany za gorszenie młodzieży. Czy walka z głupotą przez niego podjęta nigdy się nie skończy?

    Teraz walka idzie o niepodległość, choć intuicja mi mówi, że Tusk z Komorowskim podpisali tajną bezwarunkową kapitulację.

    Ciekawe kto kupi teraz gdańską spółkę energetyczną ENERGA. To będzie rozgrywka między służbami (GRU dla Czechów, FSB dla Kulczyka -może się mylę). Tobędzie ważny temat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Poruszył Pan temat "dialektyki" relacji pomiędzy komunistycznymi specsłużbami - pomimo konfliktów partykularnych interesów poszczególnych służb, w sprawach "imponderabiliów" obowiązuje "jeden front". Tezy Golicyna o markowanych konfliktach wewnątrzkomunistycznych - z powyższym zastrzeżeniem - są nadal aktualne i na każdym poziomie.

    Inaczej niż Pan interpretuję dopuszczenie krytyki Tuska i rządu w mediach - moim zdaniem dano "prikaz", by takową dopuszczono dla uwiarygodnienia obu (tzw. i mediów, i Tuskich).

    OdpowiedzUsuń