Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

poniedziałek, 16 marca 2009

KRĄG SIÓDMY (OSTATNI) – SŁUDZY

„Największa trudność, gdy chodzi o komunistyczne zafałszowanie, polega na tym, że są one tak ogromne i tak konsekwentnie stosowane, iż niekomuniście trudno uwierzyć, by ktoś mógł posuwać się tak daleko. Są jednak fakty - dowody tak liczne, że nie pozwalają na jakąkolwiek wątpliwość” – pisał Jan Maria Bocheński w książce „Lewica, religia, sowietologa”.

Problem, o którym mówił ojciec Bocheński dotyczy wszystkich sfer życia publicznego, w których mamy do czynienia z działaniami tzw. postkomunistów – czyli ludzi, (jak trafnie definiował Rafał Ziemkiewicz) którzy „przeszli z peerelu do wolnej Polski w zwartych strukturach, nawet nie pytani przez nikogo o swe bandyckie sprawy. Przenieśli tu polityczne mordy, mafijne interesy, sprowadzili polską demokrację do poziomu latynoskiego, a polski wolny rynek do poziomu sycylijskiego.”

Nie ma żadnego przypadku w fakcie, że porwanie Krzysztofa Olewnika nastąpiło tuż po objęciu rządów przez poskomunistyczny układ, gdy schizofrenia i wyborcze ogłupienie moich rodaków osiągnęło apogeum podobne, jak to z roku 1993. Metoda zastosowana wobec „niepokornego” Włodzimierza Olewnika, polegająca na porwaniu syna, w akcie zemsty za odrzucenie „ofert nie do odrzucenia”, wiodąca do pognębienia, upokorzenia i zubożenia nieposłusznego biznesmena, pochodzi z arsenału działań mafijnych i w tych kategoriach musi być postrzegana i analizowana.

Słuszność tej oceny wynika z konstatacji, iż wewnętrzna struktura mafii ma zawsze charakter korporacyjny, zbliżony do struktury przedsiębiorstwa, w której ściśle określone są role poszczególnych członków organizacji, a od innych form zorganizowanej przestępczości odróżnia się specyficzną hierarchią oraz sferą wpływów politycznych i gospodarczych, sięgających najwyższych szczebli władzy.

W poprzednich tekstach „Kręgów” wskazałem, w jaki sposób funkcjonował układ wzajemnych relacji pomiędzy poszczególnymi postaciami dramatu, a także, jakie pozycje zajmowały te osoby w strukturze zwanej „polską mafią”. Poczynając od bezpośredniego wykonawcy - Wojciecha Franiewskiego, poprzez „łącznika” - Grzegorza K., po politycznego „underbossa” – Andrzeja Piłata i kontrolujących sprawę śledztwa wysoko ulokowanych esbeków - „nadzorców”. Schemat tej konstrukcji, nie wynika z towarzysko – biznesowych powiązań postkomunistycznej kamaryli. To schemat działania mafii, która od 20 lat oplata wszystkie sfery życia publicznego w Polsce.

Tylko człowiek o złej woli lub skończony ignorant mógłby twierdzić, że ośmioletnie zmagania rodziny Olewników z indolencją organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, są efektem sumy jednostkowych przypadków, pomyłek, zaniedbań i błędów. Wewnętrzna, niezwykle spójna prawidłowość istniejąca w zachowaniach policjantów, prokuratorów czy polityków, przy jednoczesnej analizie wspólnych im powiązań i zależności – nakazuje wykluczyć działania przypadkowe lub powodowane ludzkimi ułomnościami i błędami.

Sądzę, że posługując się myśleniem indukcyjnym, jakie od początku stosowałem w tekstach „Kręgów” – czyli wyprowadzając ogólne wnioski ze szczegółowych przesłanek, będących przypadkami tych wniosków – nie można dojść do innych konkluzji, niż przedstawione powyżej.

Jak pisałem wcześniej, powstająca na początku lat 90-ych „polska „mafia”, tworzona była w dwojaki sposób: od góry – przez coraz bardziej skorumpowanych polityków i urzędników, którzy wykorzystując władzę przejmowali strategiczne działy gospodarki państwa oraz od dołu – przez coraz lepiej zorganizowanych drobnych przestępców. Można powiedzieć, że w tym procesie nieuczciwi politycy „kryminalizowali się”, a przestępcy „cywilizowali”. Obie grupy spotykają się zazwyczaj w połowie drogi, – gdy politycy potrzebują partnerów z gotówką w celu przejęcia kolejnego atrakcyjnego kąska gospodarki (ewentualnie osłony interesu przed innymi lub może sztuczne stworzenie monopolu) lub, gdy kryminaliści poszukują osłony i kontaktów dla legalizacji zasobów finansowych zdobytych w wyniku przestępstw. Pośrednikami między tymi grupami, są ludzie znający świetnie oba środowiska, czyli byli funkcjonariusze komunistycznej policji politycznej, występujący najczęściej w czasach PRL-u jako oficerowie prowadzący dzisiejszych kryminalistów lub polityków. W sprawie porwania i zabójstwa Olewnika doszło właśnie do takiego spotkania w połowie drogi, gdy interesy politycznych „underbossów” wymagały wsparcia ze strony przestępców, przy czym do bezpośredniego wykonawstwa użyto pospolitych kryminalistów, zza których plecami działali „fachowcy” z mafii. Cała operacja wymagała ustawicznej, kompleksowej kontroli: w stadium śledztwa sprawować ją mogli ludzie tacy jak Roman Kurnik, Józef Semik czy Zbigniew Sobotka – posiadający niemal nieograniczone wpływy na pracę policji i służb specjalnych, a na szczeblu politycznym – Zbigniew Siemiątkowski, Ryszard Kalisz czy Krzysztof Janik.

Utrata władzy wykonawczej przez postkomunistów w roku 2005, nie miała żadnego wpływu na przebieg sprawy Olewnika. Nie mogła mieć, ponieważ niezmienne pozostały nieformalne układy interesów, których przedstawiciele sprawują faktyczną władzę w Polsce – niezależnie od wyników wyborczych i zmiany barw partyjnych. Trwałe ulokowanie w polskiej policji, a w jeszcze większym stopniu, w służbach specjalnych ludzi z peerelowskiego aparatu represji, podległych dyrektywom Kurnika czy Czempińskiego, zapewniało bezpośredni nadzór nad przebiegiem poszczególnych postępowań i stwarzało postkomunistom poczucie bezpieczeństwa. To właśnie poprzez te - wynikające z mafijnych zależności układy, które przez cały okres IIIRP jednoczą w imię wspólnych interesów, tak z pozoru różne środowiska jak „prawicowców” ze „stajni” Artura Balazsa, ludzi SKL –u i Platformy Obywatelskiej, z esbecko – agenturalną grupą skupioną wokół Aleksandra Kwaśniewskiego czy Leszka Millera, możliwe jest istnienie „polskiej mafii”.

Wspólnotą brudu – nazwał Andrzej Zybertowicz ową grupę ludzi, „którzy mają wspólnie coś za skórą, mają interes, żeby się wzajemnie chronić, ale jednocześnie trzymają się wzajemnie na uwięzi”.

Czy to oznacza, że wszystkich ich łączy bezpośredni związek ze sprawą Olewnika, czy musieli posiadać wiedzę na jej temat? Oczywiście, że nie. Wystarczy, że obowiązują ich jednakowe prawa, podobne do tych z mafijnego „kodeksu Omerta”, narzucające „zmowę milczenia” i „pełne posłuszeństwo”. Wystarczy, że wszyscy oni wiedzą, komu i ile można powiedzieć, kto i gdzie jest najważniejszy, kogo i dlaczego należy chronić lub słuchać. Ta „tajemna” wiedza łączy ze sobą tak wiele środowisk życia politycznego, biznesowego czy medialnego, że nie sposób wytyczyć innej linii granicznej, niż ta, wynikająca z mafijnego układu III RP.

W efekcie – sprawa porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, nie mogła zostać nigdy wyjaśniona, gdyż odsłaniała kulisy „polskiej mafii”, ujawniała jej skryte mechanizmy działania oraz prawdziwe oblicza i interesy ludzi, mieniących się stróżami porządku, praworządności i demokracji. Warto dodać, że niekoniecznie musieli być to ludzie z pierwszych stron gazet, osoby publicznie znane lub zajmujące medialnie eksponowane stanowiska.

Podczas obrad „orlenowskiej” komisji śledczej, której działalność odsłoniła wiele kurtyn IIIRP, doszło do niezwykle ciekawego zdarzenia. W trakcie przesłuchania Krzysztofa Kluzka – w roku 2002 członka rady nadzorczej PKN Orlen, padło pytanie o „stowarzyszenie koneserów”. Kluzek pytany, czy był członkiem tego nieformalnego stowarzyszenia odpowiedział: „nie byłem godny, na szczęście”. Na liście członków stowarzyszenia, nazwanego przez Kluzka „grupą lobbująca, lobbystyczną […].grupą, która jest, że tak powiem, lubią te whisky, wino, ale jednocześnie załatwiają między sobą określone jakieś interesy, bo tam jest to napisane w statucie. […]Grupa trzymająca władzę, ja bym to tak określił” – widnieją nazwiska, które przeciętnemu odbiorcy niewiele powiedzą. Oto wymienia się tam panów: Piegrzyka, Sasala, Lwa i Marcina Rywinów, Cytryckiego, Gmyrka, Golonkę, Gościmskiego, Kotta, Pachowskiego, Sidora, Szymczychę, Wojtynę i Wróbla.

To „stowarzyszenie koneserów”, funkcjonujące „na zapleczu” polityki i biznesu miało ogromny, choć nigdy niewyjaśniony wpływ na działalność największej polskiej firmy paliwowej, konsolidując interesy wielu grup i środowisk. Można się zastanawiać - co łączy (prócz zamiłowania do whisky i wina) producenta filmowego z weterynarzem, magistra ekonomii w Leningradzkim Instytucie Finansowo-Ekonomicznym, (w IIIRP – ministra skarbu państwa) z członkiem zarządu TVP, sekretarza stanu w kancelarii Kwaśniewskiego z prezesem banku?

Skoro wiemy, że to właśnie w płockim Orlenie zatrudnieni byli krewni wielu prominentnych osób, jak córka Alicji Grześkowiak, żona Zbigniewa Siemiątkowskiego czy brat Marka Belki, określenie spółki, jako miejsca „łączącego polityków i mafiosów” nabiera wyrazistego sensu.

Tragedia rodziny Olewników, rozgrywająca się na tle gigantycznych interesów, związanych z przejęciem Orlenu przez ekipę Millera, w trakcie gangsterskiej ekspansji politycznych cwaniaków, wielorakiej agentury i pospolitych kanalii - nie mogła mieć innego finału.

To wówczas, w latach 2002 -2003 można zaobserwować proces, który więcej mówi o polskiej rzeczywistości, niż drobiazgowe analizy socjologiczne i raporty politologów.

Możemy bowiem dostrzec, że dojście do władzy postkomunistów i zawłaszczenie przez nich ogromnych obszarów gospodarki i polityki, zbiega się w czasie z odbudową struktur kryminalnych mafii, że stosunki i relacje istniejące w świecie polityki i biznesu – odpowiadające wyższym kręgom „polskiej mafii”, zostają dokładnie odwzorowane w niższych kręgach przestępczości zorganizowanej. By wyjaśnić ten proces, należy przypomnieć o faktycznych „capo di tutti cappi”, o prawdziwych „bossach” „polskiej mafii” kryminalnej i politycznej.

„Oto Sołncewo - podmoskiewskie przedmieście, w którym rezyduje jedna z najsilniejszych w świecie mafii nazywana Sołncewską Bracią. Powstała z byłych funkcjonariuszy KGB wspieranych kadrą GRU, stanowi absolutnie piorunującą mieszankę. Zagrożenie ze strony tej mafii w mniejszym stopniu wynika z tego, że korzysta z parasola ochronnego w postaci rosyjskich służb specjalnych. Prawdziwe niebezpieczeństwo bierze się ze stosowanych przez nią metod rodem ze specsłużb, z prowokacjami, szantażem, zabójstwami i tzw. grami operacyjnymi włącznie. Równie ponurą sławą, co starsi gangsterzy cieszy się młody narybek mafii szkolony przez weteranów wojny w Afganistanie. Są uczeni torturowania, przypalania, dźgania nożami, duszenia i zabijania. Ich bezwzględność jest przerażająca. Stanowią iście diabelskie narzędzie w rękach mafii” – pisał w 2007 roku Jerzy Jachowicz, w artykule „Długie ręce rosyjskiej mafii”.

Słynny „Pruszków”, dobrze zorganizowany gang oprychów, niesłusznie i mocno na wyrost określanych mianem mafiozów, był tylko spółdzielnią usługową, wykonującą polecenia wysokich oficerów PRL-owskich służb specjalnych oraz wyżej ulokowanych agentów, takich jak Jeremiasz Barański czy ludzie ze środowiska wiedeńskiego. O genezie „polskich mafiosów”, z których większość była od czasów PRL-u współpracownikami SB, pisałem wcześniej.

Faktyczną władzę nad „Pruszkowem” sprawowała mafia z Sołncewa, traktując polskich „mafiosów” jak własną, wysuniętą na Zachód filię. Według rosyjskiego miesięcznika "Kompromat", specjalizującego się w przestępczości zorganizowanej w Rosji, mafia sołncewska w Polsce - inaczej niż w wypadku Węgier czy Litwy - nie tworzyła własnych struktur, lecz podporządkowała sobie najsilniejszy, działający u nas gang.

W artykule „Pruszków pod Moskwą” z roku 2003, Ewa Ornacka, Wojciech Sumliński i Violetta Krasnowska napisali m.in.: „ Kilkanaście miesięcy temu, gdy w aresztach znaleźli się bossowie polskiej mafii, wydawało się, że "Pruszków" został rozbity. Okazało się jednak, że największy polski gang wciąż istnieje, bo jest potrzebny mafiosom z "Sołncewa". To oni doprowadzili do szybkiej reaktywacji "Pruszkowa".

W tym samym czasie, gdy nowy komendant policji Leszek Szreder pozbywał się, przy aplauzie posłów SLD generała Adama Rapackiego, „ukonstytuował” się nowy zarząd „Pruszkowa”. Stworzyli go Adam Danielak (syn Leszka Danielaka), Artur Danielak (syn Mirosława Danielaka), Kazimierz Klimas, Andrzej Horek, Sławomir Fabiański oraz Jacek Genejak. Szefem doradców nowego zarządu został Wojciech Paradowski, typowany przed laty na ministra budownictwa w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego. Co najistotniejsze - nowy zarząd "Pruszkowa" stał się nieprzenikliwy dla policyjnych agentów. Uważa się, że gang musiał w tym czasie otrzymać instrukcje, jak bronić się przed tzw. wtyczkami. Instrukcje na tyle szczegółowe, że bandyci zaczęli likwidować wówczas policyjnych informatorów, a od kul zginęło co najmniej 11 osób. Kilka miesięcy wcześniej odwołano ppłk. Tomasza W., naczelnika IV wydziału CBŚ, szefa tzw. przykrywkowców, czyli policjantów przenikających do gangów.

„Odrodzenie” kryminalnych struktur „Pruszkowa”, zbiegło się w czasie z pierwszym okresem rządów poskomunistycznych i należy traktować to zdarzenie w kategoriach odbudowy „zbrojnego zaplecza”, służącego celom układu przejmującego wówczas władzę. Bez wątpienia, również sami gangsterzy zdawali sobie sprawę, że rządy SLD przyniosą im okres spokojnego działania i prosperity. Niech świadczy o tym zdarzenie, sprzed wyborów parlamentarnych z 2001 roku, gdy Danuta Waniek, wówczas posłanka SLD, otrzymała list napisany w areszcie przez Zygmunta Raźniaka, ps. "Bolo", jednego z liderów "Pruszkowa". "Bolo" pisał: "Przychodzą do mnie do celi różni ludzie, którzy się nie przedstawiają i wypytują o kontakty mafii z politykami SLD. Obiecują, że jak ujawnię odpowiednie informacje, to zwolnią mnie z więzienia ze względu na stan zdrowia". Policjanci wyśmiali list "Bola", traktując go jako taktykę obrony, twierdząc, iż gangster postanowił przestawić swoją kryminalną sprawę na tory polityczne i szukać obrony w obozie przyszłych zwycięzców. Jestem przekonany, że ów „Bolo” posiadał doskonałe rozeznanie sytuacji i całkiem niezły instynkt polityczny.

Podobnie, jak w obszarze hierarchii i zależności istniejących pomiędzy „Sołcewem”, a „Pruszkowem” , identyczny – choć z pewnością funkcjonujący na innym poziomie układ - można zaobserwować w przypadku relacji w świecie polityki i wielkiego biznesu.

Czas rządów tzw. lewicy to okres rozkwitu, działającej pod nadzorem WSW/WSI mafii paliwowej, to próba sprzedaży Rosjanom polskiego sektora paliwowego i trwałego uzależnienia Polski od rosyjskich dostaw, to czas negocjacji i ustaleń najwyższych polityków III RP z funkcjonariuszami KGB i rosyjskimi „dyplomatami”. Osoby realizujące ten plan -Aleksandra Kwaśniewskiego, Leszka Millera, Wiesława Karczmarka czy Jana Kulczyka łączą wieloletnie, nigdy nieujawnione związki z peerelowskimi lub sowieckimi służbami.

W kontekście ówczesnej aktywności rosyjskiej agentury, należy oceniać bliskie kontakty Władymira Ałganowa z pełnomocnikiem Kwaśniewskiego - Janem Kulczykiem, czy związki pułkownika Nikołaja Iwanowicza Zachmatowa, oficjalnie radcy ambasady rosyjskiej z Andrzejem Piłatem i Robertem G. To wśród rosyjskich agentów i działających pod przykryciem biznesmenów i dyplomatów, należy upatrywać prawdziwych „capo di tutti cappi” „polskiej mafii”, a na Kremlu poszukiwać składu mafijnej „commission”.

Ujawnione w tym okresie, przykłady „współpracy” polityków poskomunistycznych z agenturą generała Putina świadczą, że mieliśmy do czynienia z identycznym procesem, jak w przypadku reaktywacji „Pruszkowa” przez mafię sołncewską. Zbliżenie to odbywało się na podobnej zasadzie bezwzględnego podporządkowania i dotyczyło strategicznych interesów polskich, poddanych dominacji rosyjskiej.

Jak WSW/WSI było delegaturą sowieckiego GRU na Polskę, a tzw. wywiad PRL-u i pozostałe struktury SB – zależne od KGB - tak ‘mafiozi” „Pruszkowa” działali jako filia „Sołcewa”, a „polska mafia”, złożona z komunistycznych aparatczyków, biznesmenów i funkcjonariuszy podlegała całkowitej kontroli i zadaniowaniu przez „rosyjskich przyjaciół”.

Jerzy Jachowicz, kończąc cytowany już artykuł „Długie ręce rosyjskiej mafii” napisał:

„Kiedy mówimy o bliskiej przyszłości "czerwonej mafii" w Polsce, musimy mieć świadomość, że przyniesie ona ze sobą tradycje rosyjskiej ekspansji i mocarstwowości. Będą się więc wciskać wszędzie, gdzie są do wzięcia wielkie pieniądze. I to wszelkimi metodami. Będą przejmować banki, towarzystwa ubezpieczeniowe, wielkie spółki budowlane, firmy prawnicze jako zaplecze swoich działań, magazyny jubilerskie, domy mody, organizację wielkich imprez masowych itd. Drogę będą im torowały niebotyczne pieniądze, korupcja na ogromną skalę, a wszystko pod płaszczykiem legalnych, zgodnych co do joty z literą prawa działań. Czy jesteśmy w stanie obronić się przed prawdziwym imperium zła, jakie niesie ze sobą rosyjska mafia?

Daleki jestem od twierdzenia, jakoby porwanie i zabójstwo Krzysztofa Olewnika miało związek z interesami rosyjskiej mafii. Nie usprawiedliwiałyby takiego poglądu, pojawiające się w sprawie doniesienia o roli spółki „Krup-Stal”, handlującej rosyjską stalą z przemytu i związkach jednego z właścicieli spółki z gangiem „pruszkowskim”. Nie uprawnia do takich uogólnień, nawet obecność ludzi „Pruszkowa” wokół głównych postaci porwania Olewnika.

W tym kontekście, na szczególną uwagę zasługuje reakcja marszałka Komorowskiego, który będąc od początku przeciwnikiem powołania komisji, gromko przestrzegał posłów, by nie próbowali zastąpić śledztwa prokuratorskiego i nie przesłuchiwali np. „pruszkowskiego” gangstera"Żaby". To zastanawiająca i nieostrożna uwaga pana Komorowskiego. Czy polityczny opiekun WSW/WSI tak bardzo obawia się ujawnienia roli „Pruszkowa” i służb specjalnych IIIRP w sprawie Olewnika?

Należy jednak uświadomić sobie, że istnieje zależność przyczynowo skutkowa, pomiędzy ekspansją interesów „polskiej mafii” (nawet tych lokalnych), przypadającą na okres porwania Olewnika, a podporządkowaniem jej struktur kryminalnych i politycznych wpływom rosyjskim. Bez tej świadomości, rozpoznanie istoty wielu działań związanych z PKN Orlen, podejmowanych przez ówczesnych polityków i podległe im służby, oraz ich aktywność w innych obszarach gospodarki (rolnictwo, biopaliwa, przemysł mięsny, handel) byłoby obarczone ryzykiem poważnego błędu.

Zapewne niektórzy z czytelników „Kręgów” odczują pewien niedosyt, iż w ostatniej części nie pojawiają się precyzyjne wskazania dotyczące mocodawców porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, że nie wymieniam (poza już ujawnionymi) nazwisk osób odpowiedzialnych za tę tragedię. Koniecznym wyjaśnieniem niech będzie stwierdzenie, że nie taki był cel moich tekstów i nie posiadam „tajemnej” wiedzy na ten temat. Wierzę, że czytający sami potrafią dokonać ocen i wyciągnąć wnioski. Zbyt łatwe uogólnienia, a w jeszcze większym stopniu bezpodstawne oskarżenia, pozbawiłby (w moim odczuciu) wiarygodności - autora i jego tekstu.

Jestem natomiast przekonany, że jeśli prace sejmowej komisji w sprawie Olewnika, będą prowadzone rzetelnie, z determinacją dotarcia do prawdy – ujawnione w trakcie jej działań osoby i łączące je relacje będą zbieżne z obrazem, jaki przedstawiłem w „Kręgach”. Nie ma innej drogi do „polskiego piekła”. Co więcej – odkrycie mechanizmów działania „polskiej mafii”, które doprowadziły do fałszowania śledztwa i ukrywania prawdy o zleceniodawcach zbrodni – może doprowadzić do wstrząsu porównywalnego z efektem dziesięciu komisji „rywinowskich”. Przestrzegałbym jednak, przed widzeniem tej sprawy w jednowymiarowo, wyłącznie w kategoriach politycznych i traktowania jej jako okazji do zdobycia argumentów przeciwko tej, czy innej opcji politycznej. Za globalnym, wielowątkowym obrazem „polskiej mafii” kryje się bowiem konkretna, osobista tragedia młodego człowieka i jego rodziny – skrzywdzonych przez pospolitych kryminalistów i przez lata poniżanych przez przedstawicieli własnego państwa. Ich piekło, nie miało politycznych barw i rozciągało się na całą przestrzeń III RP. Wyłącznie niebywałej odwadze, sile i determinacji tych ludzi zawdzięczamy, że dojdzie do próby wyjaśnienia okoliczności, w jakich rozgrywał się ten dramat.

Przedstawiona w moich tekstach wizja, choć nawiązuje tytułem i konstrukcją do „dantejskiego” Piekła i posiłkuje tym arcydziełem, daleka jest od literackich iluzji. Nie ma w niej miejsca na dramatyczną ornamentykę, figury retoryczne czy poetykę przekazu. Obraz polskich „Kręgów” niesie z sobą znacznie większą grozę, niż czyni to dzieło literackie Dantego. Dotyczy bowiem realnej, codziennej rzeczywistości, doświadczalnej i dotykalnej przez każdego, kto zechce przedrzeć się przez zasłonę milczenia i zakłamania, kto ma odwagę widzenia więcej, niż ukazują to zwodnicze przekazy medialne.

Jeśli kiedykolwiek mamy stanąć przed szansą zmiany tej rzeczywistości, to tylko wówczas, gdy sami przemierzymy i dogłębnie poznamy kręgi „polskiego piekła”. Nie ma innej drogi do wyjścia.

Źródła:

http://www.komisje5.paroles.com.pl/dzialy/orlen/18181/

http://www.komisje5.paroles.com.pl/dzialy/orlen/18182/

http://www.mafiapress.pl/d_976_Krzysztof_Kluzek_obciaza_Kwasnie.html?Chapter=2

http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33211,1798196.html

http://www.dziennik.pl/opinie/article96728/Jachowicz_Dlugie_rece_rosyjskiej_mafii.html?service=print

http://www.wprost.pl/ar/53363/Pruszkow-pod-Moskwa/?O=53363&pg=1

http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34317,2324234.html

http://www.axisglobe.com/article.asp?article=732

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,6201514,Komorowski__Kazdy_mezczyzna_powinien_miec_prawo_do.html

3 komentarze:

  1. Jestem zachwycona Pańskim artykułem.... Brak mi słów....
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem zachwycona Pańskim artykułem.... Brak mi słów....
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem zachwycona Pańskim artykułem.... Brak mi słów....
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń