Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

piątek, 19 grudnia 2008

PRZYJACIELE Z DAWNYCH LAT – (4)

Są w polskiej polityce ludzie, których działalności nie sposób zdefiniować jednym zdaniem i poddać jednoznacznej ocenie. Karty ich życiorysów zapisane czynami godnymi, mieszają się z aktami nikczemności i renegacji. Te ostatnie, z zadziwiającą prawidłowością pojawiają się w biografiach wówczas, gdy na horyzoncie politycznej kariery możemy dostrzec działania oficerów WSW/WSI. Można pokusić się o tezę, że „ukąszenie wojskówki” przemienia postaci polskiej polityki, niczym trujący jad wampira. Przypadek obecnego marszałka sejmu nie wydaje się odosobniony.

Nie może zatem w tekstach „PRZYJACIÓŁ Z DAWNYCH LAT” – opisujących korelację zdarzeń z początku lat 90- tych, z obecną kontrakcją polityczną zabraknąć postaci, której biografia zdaje się potwierdzać fatalne skutki owego „ukąszenia”. Tym bardziej, że wokół tego polityka znajdziemy ludzi WSI znanych już z poprzednich tekstów – w tym wielce zasłużonego, protegowanego Bronisława Komorowskiego - płk. Lucjana Jaworskiego.

W roku 1992 Wojskowe Służby Informacyjne, uzasadniając wszczęcie Sprawy Operacyjnej Rozpracowania twierdziły, że nasz bohater jest „zaangażowany w działalność polityczną ugrupowań stawiających sobie za cel osłabienie struktury i spoistość wojska, chce osłabić autorytet Zwierzchnika Sił Zbrojnych i kierownictwa MON. W perspektywie podporządkowania Sił Zbrojnych określonym celom politycznym „Szpak” szczególnie zaciekle atakuje Wojskowe Służby Informacyjne podważając ich cele i zadania, chce paraliżować działania WSI.”

Na stronie 74 Raportu z weryfikacji WSI znajdziemy następującą informację:

„Prowadzenie SOR „SZPAK” również zlecono płk. R. Loncy a nadzór nad nim sprawowali płk Lucjan Jaworski i płk Janusz Bogusz. Według wyjaśnień płk. Loncy prowadzenie SOR „SZPAK” miał mu zlecić sam szef WSI, gen. Izydorczyk, a on był jedynie kontynuatorem sprawy, która była już prowadzona.

W toku sprawy podjęte zostały działania mające na celu inspirowanie artykułów prasowych negatywnie pokazujących osobę Sikorskiego, zwłaszcza jako wiceministra obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego. Jedną z inspirowanych przez WSI osób był dziennikarz „Gazety Wyborczej”, Edward Krzemień. Niewykluczone, że w trakcie prowadzenia SOR „SZPAK” WSI same mogły kreować negatywny wizerunek figuranta (tj. wiceministra Sikorskiego) poprzez ujawnianie i nagłaśnianie dyskredytujących zdarzeń z jego udziałem.”

W przypisie 108 do tej informacji znajdziemy niezwykle ciekawą relacje, ukazującą mechanizmy, jakimi posługują się ludzie WSI w zakresie „inspirowania zdarzeń medialnych”. Warto mieć ją na uwadze – szczególnie w ocenie wielu obecnych publikacji medialnych.

„Wcześniej dokonano rozpoznania operacyjnego osoby E. Krzemienia za pośrednictwem rzecznika prasowego MON Ryszarda Tabora – który był OZI obsługiwanym przez płk R. Loncę. Poprzez R. Tabora WSI uzyskało informacje o negatywnym nastawieniu red. E. Krzemienia do postulowanych przez środowiska prawicowe zmian w WP i do osoby wiceministra R. Sikorskiego. W toku dalszych działań ustalono, że red. E. Krzemień jest zainteresowany napisaniem krytycznego artykułu o R. Sikorskim i skompromitowaniu go. Dzięki temu doszło do sytuacji ocenionej jako niezwykle „korzystna” dla WSI w aspekcie podjęcia działań inspirujących. Wówczas prowadzący sprawę zdecydowali się podstawić red. E. Krzemieniowi oficera WSI, który miał podsuwać mu materiały źródłowe do planowanych przez niego artykułów. E. Krzemień w swoich artykułach dotyczących sytuacji w resorcie obrony narodowej bardzo negatywnie przedstawiał osobę wiceministra R. Sikorskiego.”

Dokładna data wszczęcia SOR „Szpak” nie jest znana, choć pierwsze zachowane notatki pochodzą z maja 1992r. W notatce tej zawarte są informacje – uzyskane od „źródeł osobowych” – o zajęciach zawodowych i kontaktach towarzyskich Sikorskiego. Podano nawet sumę rachunku za połączenia telefoniczne z początku maja 1992 r. a autor tego dokumentu (prawdopodobnie płk R. Lonca) podkreślił wręcz, że są to „dane operacyjne”. Płk Ryszard Lonca w czasie wysłuchania przed Komisją Weryfikacyjną WSI stwierdził, że: „Teczka sprawy „SZPAK” była grubsza, jej część została zniszczona bądź wyłączona ze sprawy”.

Można powiedzieć, że WSI nie miało, za co kochać Sikorskiego i założenie sprawy operacyjnego rozpracowania leżało w interesie ówczesnego układu. Przez trzy lata na podsłuchu były telefony Sikorskiego, m.in. linia miejscu zamieszkania. "Pluskwy" założono również w chobielińskim dworku. Sprawa miała zostać zakończona w roku 1995. Jakie materiały zebrano, czego dowiedziano się o kontaktach Sikorskiego, o jego rzekomo burzliwej i bohaterskiej przeszłości - nie wiemy. Tym bardziej, że teczka SOR SZPAK jest niekompletna. Niemniej – ten okres z politycznej kariery Sikorskiego wydaje się najistotniejszy dla zrozumienia jego późniejszych zachowań.

Sam Sikorski, ujawniając 30 czerwca 2006 roku na swojej stronie internetowej zawartość teczki, zamieścił również własny komentarz. Możemy tam m.in. przeczytać:

„Jako polityk uważam, że w odniesieniu do mojego życia prywatnego stosują się wyższe wymogi jawności niż w przypadku osób niezaangażowanych w życie publiczne. Doświadczenie naszej niedoskonałej demokracji pokazuje ponadto, że każda teczka prędzej czy później jest elementem gry politycznej. Nie życzę sobie, aby mną grano.

Precedensem jest odtajnienie i ujawnienie materiałów wytworzonych już w wolnej Polsce - przed czym generalnie bym przestrzegał. Usprawiedliwia to fakt, że - jak wynika z samej zawartości teczki „Szpak” - WSI wczesnych lat 90-tych była instytucją głęboko zanurzoną w mentalności i metodach PRL. [...] Satysfakcję daje mi fakt, że trzy lata prześwietlania przez WSI nie dało żadnych podstaw do podważania mojej wiarygodności. W płaszczyźnie czysto ludzkich emocji nie sposób nie odczuć zadowolenia, że to w co tylu wątpiło - inwigilacja prawicy i prowokacje wobec członków pierwszego w pełni demokratycznie wyłonionego rządu RP - znajduje tak namacalne potwierdzenie. Był to czas zemsty na ludziach pierwszego rządu, który może ułomnie, ale w dobrej wierze próbował przerwać patologie odziedziczone po okresie dyktatury. Oby nadużycie władzy, które miało miejsce wobec mnie, już nigdy się nie powtórzyło. Napawa otuchą fakt, że większość żołnierzy, którzy pracowali ze mną w trudnym okresie przełomu początku lat 90-tych odmówiła donoszenia na mnie. Podnosi na duchu i umacnia wiarę w sens ludzkich przyjaźni to, że ówczesnemu WSI nie udało się zwerbować żadnego z moich przyjaciół czy znajomych.[...]

Mam nadzieję, że ujawnienie teczki „Szpak” będzie stanowiło ostrzeżenie dla oficerów dzisiejszych służb specjalnych i polityków, którzy ich nadzorują, aby powierzonej sobie władzy nad ludzkimi losami używali wyłącznie w interesie publicznym. Zanim ktokolwiek wyda lub wykona nielegalny rozkaz, powinien mieć na przestrodze to, że jego działanie może być kiedyś ujawnione i ocenione.”

W czasie, gdy Sikorski pisał te odważne słowa był członkiem rządu Jarosława Kaczyńskiego i ministrem obrony narodowej. Czy powtórzyłby je dzisiaj?

W roku 1992, już pod upadku rządu Jana Olszewskiego, w znanym artykule w angielskiej gazecie „Spectator”, Sikorski, wspominając swoją pracę w ministerstwie obrony napisał:

„Krytykowano nas za zwalnianie ludzi. Przykro mi, że skróciłem tyle wspaniałych komunistycznych karier. Nie można jednak było myśleć o dołączeniu do NATO na szczeblu politycznym, gdy nasi wykształceni w Moskwie funkcjonariusze wpadali podczas nieudolnych operacji wywiadowczych w zachodnich stolicach, gdy niektórzy nasi wykształceni w Moskwie generałowie byli w kontakcie ze starymi kumplami w Rosji, gdy wreszcie nasze uzbrojenie było nieporównywalne z zachodnim. Zmiany trzeba było wprowadzić. Nie chcieliśmy antagonizować Rosji, a jednocześnie naprawdę musieliśmy oddzielić od nich nasz aparat bezpieczeństwa".

Na temat Wojskowych Służb Informacyjnych miał jednoznaczną opinię:

„WSI były ostatnią funkcjonującą organizacją komunistyczną, która mogła przejąć kontrolę nad krajem, gdyby ze Wschodu znów zaczęły wiać chłodniejsze wiatry. Jeszcze długo po puczu w Związku Radzieckim polscy szefowie WSI wciąż myśleli, że ich czas może nadejść. (...) Obecni i byli oficerowie WSI mieli mieszkania i zagraniczne konta bankowe, prowadzili operacje przemytu broni, mieli własne źródła dochodu i własne kontakty na Wschodzie i na Zachodzie. W ciągu kilku ostatnich miesięcy komunizmu sprzedawali swe tajemnice każdemu, kto gotów był zapłacić".

Wówczas, te wyznania wywołały w Polsce gwałtowne reakcje. W wywiadzie zatytułowanym „Nie ma niechęci”, jakiego Bronisław Komorowski udzielił „Gazecie Wyborczej” w nr 165, wydanie waw z dnia 15.07.1992 r. , str. 14 możemy przeczytać, co obrońca wojskowych służb ma do powiedzenia o Sikorskim.

Na pytanie J.Kurskiego - „Na czym polegają patologiczne układy w służbach specjalnych MON?” – Komorowski odpowiada:

- „Nie wiem. Nie podzielam spiskowej teorii dziejów. Przez dwa lata pracy w MON nie zetknąłem się z sytuacjami, które mogłyby potwierdzić istnienie takich układów. [...]

Między służbami specjalnymi Wojska Polskiego i armii radzieckiej istniała ścisła współpraca. Była to jednak raczej współpraca instytucji a nie kontakty agenturalne oparte na zasadzie indywidualnego werbunku. Po co więc radzieckie służby specjalne miałyby lokować agentów w instytucji w pełni sobie podporządkowanej? To jest wątpliwe. W ramach tej zinstytucjonalizowanej współpracy, na wysokich szczeblach byli przedstawiciele służb radzieckich. To są fakty i temu nikt nie przeczy. Uważam, że odwołanie radzieckich oficerów łącznikowych - rezydentów, powinno przerwać współpracę. A oni odwołani zostali już dawno.

Zarzut współpracy z obcym wywiadem to ciężkie oskarżenie. Takich oskarżeń nie można wygłaszać publicznie, jeśli się nie ma niezbitych dowodów. Podtrzymywanie przez Sikorskiego tych zarzutów dzisiaj, po odejściu z ministerstwa, jest próbą usprawiedliwienia własnej nieudolności. To nie jest gra fair.”

W odpowiedzi na pytanie dziennikarza o fragment artykułu Sikorskiego, który powyżej przytoczyłem, Komorowski mówi:

„To mocne stwierdzenie, którego autor nie próbuje nawet udowodnić. Sikorski w westernowej konwencji opisuje scenę odwołania adm. Wawrzyniaka. Oczywiście, minister ma do tego prawo. Ale czym różni się Wawrzyniak od skądinąd sympatycznego gen. Sobolewskiego, który przyszedł na jego miejsce. Po co rozwijać sztandary desowietyzacji i dekomunizacji, jeżeli obaj kończyli te same moskiewskie akademie i służyli w tym samym komunistycznym - jak stwierdza Sikorski - wojsku. Wystarczy powiedzieć wprost: mieliśmy większe zaufanie do Sobolewskiego!

Gdyby zapytać, jakie konkretne zmiany ekipa Sikorskiego przeprowadziła w MON, to się okaże, że sprowadzają się one do kilku hałaśliwych posunięć personalnych.

W ciągu poprzednich dwóch lat na 168 generałów odeszło z wojska 93. Ale był to efekt zmian strukturalnych i świadomej polityki kadrowej zmierzającej do odmłodzenia kadry. Analogiczne zmiany w ciągu ostatniego półrocza dotyczyły siedmiu generałów i robione były na zasadzie pokazywania palcem: ten zły, a ten dobry. To stwarzało atmosferę oburzenia i upokorzenia. Jak zresztą mogli zareagować oficerowie na dziecinną komendę "nie chcący zbliżenia z Zachodem - wystąp".

Nietrudno zauważyć, jak poglądy Komorowskiego i Sikorskiego z tego okresu różnią się zasadniczo. Wydaje się, że różnice nie dotyczą wyłącznie spraw związanych z wojskiem, ale rozciągają się na wiele innych, politycznych i światopoglądowych kwestii. Cóż, zatem wydarzyło się w życiorysie Radosława Sikorskiego, co doprowadziło go do dzisiejszej roli renegata w rządzie PO-PSL?

W czasie kolejnych kilku lat, po zakończeniu SOR „Szpak”, w postawie Sikorskiego musiały zajść na tyle pozytywne zmiany, że w roku 1998 został wiceministrem spraw zagranicznych w rządzie Jerzego Buzka. Nominację otrzymał na wyraźne życzenie Bronisława Geremka, szefa MSZ, z którym przez cały okres pracy w ministerstwie łączyły go doskonałe stosunki. Być może trafną diagnozę tej przemiany, oddał człowiek niewątpliwie dobrze poinformowany – niedawny oponent Sikorskiego - Bronisław Komorowski, gdy stwierdził: „ Pod koniec lat 90. trwał już niewątpliwie proces politycznego "szlifowania" Sikorskiego”.

Po odejściu z rządu Buzka, Sikorski wyjechał do Ameryki, gdzie m.in. kierował programem Nowa Inicjatywa Atlantycka, w waszyngtońskim American Enterprise Institute, w którym amerykańscy neokonserwatyści opracowali założenia prowadzonej obecnie przez Busha polityki zagranicznej. Nowa Inicjatywa Atlantycka skutecznie wylansowała pomysł przeniesienia amerykańskich baz wojskowych na terytorium krajów "nowej Europy", w tym Polski. Na tyle skutecznie, że idea, o której nie śniło się nawet największym miłośnikom pobytu "amerykańskich chłopców" na polskiej ziemi, została uwzględniona w oficjalnych dokumentach NATO i jak wiemy – wcielona w życie. W tym sensie, można powiedzieć, że Sikorski jest polskim „współtwórcą” idei „tarczy antyrakietowej”. Sądzę, że to ważny rys w jego biografii.

Powołanie go na szefa MON w PIS – owskim rządzie Marcinkiewicza nie mogło więc nikogo zaskoczyć. Zaskakująca, lecz nie dla wszystkich była dymisja Sikorskiego, dokonana w atmosferze skandalu. Gdy w lutym 2007 roku ważyły się jego losy w rządzie, warto zwrócić uwagę na zachowanie posłów Platformy Obywatelskiej.

W obronie zdymisjonowanego szefa MON wystąpił wówczas lider PO Donald Tusk. Jego zdaniem, dymisja Sikorskiego nastąpiła w "tajemniczych okolicznościach" i była "oczekiwana" przez prezydenta i premiera. W ocenie lidera PO, w kontekście polskiej misji w Afganistanie "wygląda na to, że działalność Antoniego Macierewicza, prawdopodobnie tego, który triumfuje teraz po dymisji Radka Sikorskiego, to działalność w dużej mierze destrukcyjna". Zdaniem Bogdana Zdrojewskiego, szefa klubu parlamentarnego PO - to właśnie Macierewicz, a nie Sikorski powinien zostać odwołany.”

W opinii ówczesnego wicemarszałka Sejmu, Bronisława Komorowskiego, zmiana na stanowisku ministra obrony narodowej następuje "w złym stylu i w złym momencie”.

Do tych głosów obrońców Sikorskiego dołączył nawet Janusz Zemke, szef sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, twierdząc, iż „to bardzo smutna informacja, która pokazuje, że bardziej się liczą teczki, grzebanie i poszukiwanie agentów niż dobre przygotowanie misji w Afganistanie i dobre przygotowanie negocjacji ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie tarczy antyrakietowej

Trzeba przypomnieć, że dymisja Sikorskiego miała związek z likwidacją WSI.

„Nie wiem, jaki będzie kształt ustaw o likwidacji WSI i powołaniu wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, które trafią do Sejmu” – twierdził Sikorski po spotkaniu z prezydentem Kaczyńskim. Człowiek, który jeszcze w roku 1992 nazywał WSI „organizacją komunistyczną, która mogła przejąć kontrolę nad krajem” stał się nagle rzecznikiem rozwiązań „cywilizowanych”, optując przeciwko „opcji zerowej” w sprawie WSI i dążąc do zachowania wyłącznie wojskowego składu przyszłych służb kontrwywiadu.

Sądzę, że decydujące znaczenie w usunięciu Sikorskiego z rządu, mogła mieć sprawa forsowanej przez niego nominacji gen.Dukaczewskiego, ostatniego szefa WSI. Sikorski nie zaprzeczał , że miał plany personalne wobec Dukaczewskiego:

„Uważam, że państwo polskie nie powinno tracić z pola zainteresowania osób, które sprawowały ważne funkcje państwowe i które posiadły duży zakres wiedzy poufnej” – tłumaczył dla „Wprost” powody swoich propozycji. „W krajach NATO szefowie służb specjalnych, którzy popadają w niełaskę, trafiają na prestiżowe, acz mało wpływowe stanowiska, najlepiej poza granicami kraju. W tym duchu głośno myślałem o oferowaniu gen. Dukaczewskiemu dowództwa jednego ze szczątkowych dzisiaj okręgów wojskowych. Poważnie rozważałem wysłanie go w tradycyjne miejsce odpoczynku byłych szefów WSI, to znaczy do attachatu RP w Chinach […] Biorąc pod uwagę dzisiejszą aktywność medialną gen. Dukaczewskiego, nadal sądzę, że byłoby to rozwiązanie optymalne z punktu widzenia obozu rządzącego” – tłumaczył logicznie.

Już po przejściu do Platformy Sikorski przedstawiał sprawę następująco:

„Przecież to ja Dukaczewskiego zdymisjonowałem i wyrzuciłem z wojska! Żadna PiS-owska propaganda tego nie zmieni. Rzeczywiście chciałem go wysłać do Pekinu. Dzisiaj Dukaczewski mówiłby jak wielkim przyjacielem Chin jest Kaczyński i jak wizjonerskie są reformy ministra obrony narodowej, Aleksandra Szczygło. A tak, Dukaczewski jest liderem kilku tysięcy byłych ludzi Wojskowych Służb Informacyjnych i doradza Aleksandrowi Kwaśniewskiemu jak wrócić do władzy. Uważam, że moja koncepcja była mądrzejsza. Wierzę w antykomunizm skuteczny, a nie histeryczny. Ta ekipa tak chciała lustracji, że ją spartaczyła. Wszystko można robić mądrze, albo na wariata. Oni robią na wariata.”

Problem z nominacją Dukaczewskiego, ( o czym Sikorski nigdy nie wspomniał) polegał na tym, że w czasie prac Komisji Weryfikacyjnej WSI, nowe służby wojskowe SKW poznały tajną instrukcję sowieckiego GRU, nakazującą kierowanie absolwentów jej szkół wlaśnie na… kierunek pekiński.

Czy Sikorski mógł wiedzieć o tej instrukcji, czy może uległ jedynie sugestiom ostatniego szefa WSI? W jakim stopniu „awantura” z dymisją ministra obrony narodowej, w rządzie Kaczyńskiego była efektem „naturalnego”, wynikającego z różnych wizji politycznych i charakterów konfliktu z Macierewiczem, a na ile została sprowokowana lub zamierzona? Jaką rolę spełniał Radosław Sikorski w tym rządzie i dlaczego tak chętnie powitano go w szeregach Platformy Obywatelskiej? Być może, przyszłość przyniesie odpowiedzi na te i inne pytania, związane z postacią obecnego ministra spraw zagranicznych i pozwoli dokonać pełniejszej oceny jego działań.

Niełatwo pozbyć się wrażenia, że od momentu zbliżenia z Platformą, Sikorski stał się przedmiotem politycznych, ale też operacyjnych rozgrywek. Na tyle zaangażowanym, że wziął udział w medialnym rozpętywaniu „afery Marszałkowej”, gdy 15 listopada 2007 podzielił się z odbiorcami TVN24 bulwersującą informacją:

„ Dziennikarz "Wiadomości" czytał mi fragmenty tekstu, które wyglądały na fragmenty aneksu do raportu WSI. To ciekawe, bo aneks jest nadal dokumentem tajnym. Polityk dodał, że "uważa taką sytuację za karygodną".

Sikorski twierdził, że ta sytuacja pokazuje, jak upolitycznionym i niewiarygodnym dokumentem jest aneks do raportu ws. WSI. - „Pamiętajmy o tym, że póki co do aneksu nie ma dostępu nawet marszałek Senatu Bogdan Borusewicz i marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Jednoznacznie można więc powiedzieć, skąd te fragmenty wyciekają” – sugerował Sikorski.

To bardzo ważna postać w naszej najnowszej historii. Swoją publiczną działalnością łączy okres początku lat 90 – tych, z dzisiejszą polityką. Bezkompromisowa, niepodległościowa postawa Sikorskiego, jaką prezentował w okresie rządu Jana Olszewskiego, ustąpiła miejsca obecnej sylwetce człowieka uwikłanego w agenturalne interesy zaplecza Platformy, „utrwalacza” Wojskowych Służb Informacyjnych, reaktywującego najgorsze, zgubne dla Polski układy III RP.

Czy i na ile, ta zdumiewająca metamorfoza ma związek ze sprawą operacyjnego rozpoznania „Szpak”, czy wolno jej przyczyn upatrywać w „ukąszeniu wojskówki”? Czy może odpowiedzi trzeba szukać w czasach, gdy Sikorski przebywał poza granicami Polski?

Chciałbym tym tekstem zwrócić uwagę na rzeczywistą rolę WSW/WSI w kreowaniu polskiej rzeczywistości po roku 1989, ale też podkreślić, w jaki sposób ingerencja wojskowych służb w życie polityków, przekłada się na dostrzegalne zmiany w ich zachowaniach i postawach. Spotkanie tych dwóch postaci polskiej sceny politycznej – Bronisława Komorowskiego i Radka Sikorskiego, mogło nastąpić tylko w tworze politycznym pod nazwą Platformy Obywatelskiej. Jeśli ktoś podziela moje opinie, wyrażone w tekstach „POLITYCZNEJ AGENTURY WPŁYWU” – nie będzie zdziwiony, że w sytuacji zagrożenia układ WSI zagarnia pod skrzydła, ale też wykorzystuje wszystkie swoje „zdobycze”. Nawet „szpaki”.

CDN...

Źródła:

http://www.wsi.emulelinki.com/untitled5.htm

http://www.radeksikorski.pl/index.php?lang=pl&site=pobierz

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,wid,8777584,wiadomosc.html?ticaid=172a0

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4677249.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz