Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

środa, 12 marca 2008

TRAKTAT – BEZ BIADOLENIA

Na jutrzejszym,10 posiedzeniu Sejmu RP dojdzie do pierwszego czytania rządowego projektu ustawy o ratyfikacji Traktatu z Lizbony. Ponieważ wcześniej Sejm zdecydował, że obywatele Polski są matołami i nijak nie zrozumieją treści i znaczenia tego wiekopomnego dokumentu, sam wziął na siebie trud jego ratyfikacji.

Radość wszelkiej maści „elit" III RP, owych niedouczonych magistrów, marszałków i całej rzeszy mędrków, przebierających nóżkami do przyjęcia tego dzieła socjalistycznej ciemnoty, jest dostatecznym dowodem, że Traktat to dokument szkodliwy dla Polski i należy zrobić wszystko, by to dzieło ciemnoty skazać na zapomnienie.

Tak charakterystyczne dla wyznawców bożka demokracji, odwoływanie się do „głosu ludu", zostało w tym wypadku zastąpione decyzją, podejmowaną przez grupkę kilkuset osób.

Można oczywiście pytać - dlaczego ratyfikacja dokumentu podważającego Konstytucję RP, przyjętą w ogólnonarodowym referendum ma odbywać się w innym trybie, lecz będą to pytania „ na Berdyczów", bo piewcy demokracji uciekając przed osądem narodu, wypieli się też na fakty. Jestem przekonany, że zdecydowana większość tego towarzystwa nawet nie przekartkowała tysiącstronicowego Traktatu, co nie przeszkadza im rozmawiać ze społeczeństwem z pozycji luminarzy prawdy objawionej. Brednie, na temat treści i znaczenia Traktatu dla Polski opowiadane przez jego zwolenników, niech skomentuje fakt, że oficjalny druk tego dokumentu przewidziano dopiero na kwiecień 2008r.

Próba korzystania z istniejących w Internecie wersji w pliku PDF, prędzej skończy się „zadławieniem „ komputera niż pozwoli na poznanie dokumentu.

Niestety, jedyna realna opozycja sejmowa - klub PIS nabrał w tej sprawie wody w usta i nie wypowiedział się jeszcze jak zagłosuje w sprawie przyjęcia ustawy. Ta dziwna i niedorzeczna taktyka, pozwala przypuszczać, że są w klubie PIS-u zwolennicy parlamentarnego trybu przyjęcia Traktatu, a i sam dokument bywa różnie oceniany.

Ponieważ dobrym prawem każdego obywatela, jest obrona własnego interesu, by przeciwstawić się partykularnym interesom grupki cwaniaków, trzeba zamiast niemęskiego biadolenia, którego również nie brakuje na Salonie, zdecydować się na konkretne i sensowne działanie.

Przed kilkoma dniami media przyniosły informację, że poseł niemieckiej CSU Peter Gauweiler zamierza zaskarżyć unijny Traktat Lizboński do sądu konstytucyjnego. Ten sam człowiek zastosował ów manewr w 2005 roku - chcąc utrudnić wejście w życie europejskiej konstytucji, również zaskarżył ją do trybunału w Karlsruhe.

http://www.rp.pl/artykul/104243.html

Co zatem stoi na przeszkodzie, by polscy parlamentarzyści, przeciwni ratyfikacji Traktatu poszli po rozum do głowy i zastosowali dobry pomysł w praktyce? Dotyczy to również eurodeputowanych, z których wielu uważa Traktat za szkodliwy dla Polski.

Namawiam wszystkich przeciwników ratyfikacji, by rozpoczęli akcję ciągłego nękania swoich parlamentarzystów - wysyłania na ich skrzynki mailowe żądań, skierowania sprawy Traktatu Lizbońskiego do Trybunału Konstytucyjnego.

Argumentów, że dzieło to jest sprzeczne z Konstytucją RP, a sposób jego wprowadzenia „tylnymi drzwiami" uchybia prawom obywatelskim nie brakuje.

Sposób ograniczonej prezentacji Traktatu polskiemu społeczeństwu, upoważnia również do skierowania skargi do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.

Ponieważ ślepy i głuchoniemy obywatel jest błogosławieństwem dla państwa, którym chcą kierować euroentuzjaści spod znaku sierpa i młotka - nie pozwólcie się tak okaleczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz